Większe spalanie, mniejsza dynamika – tak VW naprawi oszustwo?
Amerykańska organizacja rynkowa Consumer Reports sprawdziła efekty, jakie „oszukańcze” oprogramowanie Volkswagena wywiera na pracę samochodu w normalnej eksploatacji. Do testów użyto między innymi modeli Jetta i Golf z roczników 2015 i 2011 z silnikami TDI. Po specjalnym przygotowaniu, pojazdy pracowały wykorzystując oprogramowanie silnika, włączane podczas testów czystości spalin.
Wysokoprężne silniki Volkswagena serii EA189 dysponują ukrytym programem, pozwalającym na automatyczne przełączenie trybu ich pracy, podczas testów czystości spalin. Dzięki temu, wykazywały swoją zgodność z obowiązującymi normami emisji tlenków azotu. Podczas normalnej jazdy przekraczały te bariery nawet 40-krotnie. Auto było w stanie samodzielnie rozpoznać, czy jest standardowo użytkowane, czy poddawane sprawdzianowi. Czujniki m.in. wykrywały czy tylne koła samochodu obracają się, podczas gdy silnik pracuje na wysokich obrotach. Jeśli nie, to znaczyło, że samochód jest na stanowisku pomiarowym i należy włączyć „tryb oszustwa”.
Testerzy z Consumer Reports odłączyli zatem elektronikę kół tylnej osi w sprawdzanych autach, co symulowało ich bezruch i wymusiło przełączenie się jednostki sterującej w tryb testowy. W efekcie otrzymano samochody, które spełniały w normalnym ruchu zakładane limity zanieczyszczeń. Następnie dokonano pomiarów przyspieszenia oraz spalania. I tu okazało się, że auta straciły na swojej dynamice, a także zwiększyły apetyt na paliwo.
W przypadku starszego auta o czas przyspieszania do 100 km/h wzrósł o 0,6 sek, natomiast tegoroczny VW wykazał różnicę na poziomie 0,1 sek. Wyraźniejsze różnice odnotowano natomiast w przypadku poziomów spalania. Model z 2011 r., pracujący bez zmiany oprogramowania, spalał 4,7 l/100 km. Po przejściu w tryb testowy zużywał 5,1 l/100 km. Natomiast tegoroczna Jetta standardowo zużywała 4,4 l/100 km, a w „trybie oszustwa” 4,7 l/100 km.
Amerykanie przeprowadzili także testy takich samochodów na hamowni. Tu również okazało się, że przejście pojazdu w tryb kontrolny ma bezpośredni wpływ na parametry pracy silnika. Pod lupę wzięto VW Jettę z silnikiem 2.0 TDI o fabrycznej mocy 140 KM i momencie obrotowym na poziomie 325 Nm. Podczas sprawdzianu symulującego normalną jazdę po drodze, silnik wygenerował 138,5 KM i 352 Nm, natomiast przy symulacji procesu kontroli (obracały się wyłącznie przednie koła) urządzenia pomiarowe wykazały moc na poziomie 136,5 KM i maksymalny moment obrotowy w wysokości 309 Nm.
Jak widać różnice w parametrach nie są drastyczne, choć mogą być zauważalne (np. 12 proc. niższy moment obrotowy, zużycie paliwa większe o ok. 6 proc.). W rzeczywistości jednak będą one wykrywalne przez sprzęt pomiarowy, a nie przez odczucia użytkowników samochodów. Ale VW miał możliwość wykorzystania „zaniżonych” danych do działalności marketingowej, w której każde 0,1 l mniej na 100 km wpisane w folderze reklamowym może przyciągnąć klientów. Uniknął także konieczności montowania systemu Ad Blue do swoich kompaktów, co przyniosło wymierne korzyści finansowe.
Trzeba mieć też na uwadze fakt, że gdyby podczas akcji serwisowych Volkswagen zdecydowałby się tylko na naprawę oprogramowania, oznaczałoby to w praktyce właśnie na stałe włączenie "trybu ekologicznego", co zwiększyłoby zużycie paliwa i pogorszyło osiągi. Z tego powodu prawdopodobne jest, że niemiecki koncern zdecyduje się również na modyfikację mechaniki.
A czy w ogóle normy czystości spalin, o które trwa kruszenie kopii, są realne do spełnienia? Eksperci mają wątpliwości.