Volkswagen Amarok: lans pick-upem!
Czym są pick-upy? Zdań jest wiele. W Stanach Zjednoczonych to zazwyczaj samochody do ciężkiej, mozolnej i brudnej pracy. W Polsce? Niekoniecznie. To z różnych względów auta - za przeproszeniem - prestiżowe!
Pick-up w naszym kraju to auto specyficzne. Dla jednych będzie typowym, prymitywnym narzędziem, jak na przykład młotek. Dla innych będzie wyrazem pozycji społecznej, bo nie wiedzieć dlaczego, pół-ciężarówki dla niektórych stanowi o prestiżu. Dla jeszcze innych, to po prostu możliwości odliczenia pewnych sum od działalności gospodarczej, i z tej uwagi godzą się na pewne niedogodności związane z tym rodzajem auta. Jaki jest Amarok Canyon? Cóż, właściwie jest wszystkim po trochu. A właściwie, nie po trochu a... całkowicie.
Volkswagen Amarok już na dobre zadomowił się w polskiej rzeczywistości. W Polsce stanowi aż około 20 procent rynku w swoim segmencie! Na świecie także radzi sobie bardzo dobrze, jest liderem w Niemczech, a ciągły wzrost sprzedaży niemal we wszystkich krajach wygląda obiecująco na przyszłość. Do tej pory ten niemiecki producent nie miał żadnego doświadczenia w tym temacie, przynajmniej wśród dużych aut typu pick-up (segment T).A teraz już ma, i trzeba przyznać, że lekcję odrobił tworząc niemal wzorowy model na tle konkurencji. Zalet jest wiele - od najbardziej "osobowego" charakteru podróżowania, przez rekordowe możliwości ładunkowe, aż po możliwości terenowe nie ustępujące rywalom, a wielu z nich zostawiając zagrzebanych w tyle. Teraz przyszła pora na coś ekstra. Wersję do, jak to się mawia, "lansu". Dla jednych będzie to przesadzona forma, a dla drugich to wersja po prostu atrakcyjnie wyglądająca. Bo, czemu pick-up ma być od razu prostym toporkiem do pracy? Wcale nie musi...
Wszystko zaczęło się właściwie przypadkiem, podczas targów aut użytkowych w Hanowerze. Tam zaprezentowano koncepcyjną wersję Canyon. Taką wariację na temat Amaroka. Ta jednak spodobała się właściwie wszystkim, dlatego Volkswagen wsłuchany w swoich odbiorców, postanowił zrobić ukłon w ich stronę i Canyon trafił do produkcji seryjnej, a dzięki temu, miałem przyjemność nim pokonać alpejskie ostępy nieopodal masywu Mont Blanc, gdzie przeprowadzono pierwsze jazdy testowe.
Amarok jest już dobrze znany, ale przypomnijmy garść informacji na jego temat - to kolosalne auto typu pick-up o zabarwieniu terenowym. Choć pozbawiony mechanicznych atrybutów off-roadowych, nie jest to jednak "mięczak", a w terenie, nawet ciężkim, potrafi wjechać dalej niż można podejrzewać. Mierzy ponad 5 metrów (5,25 m!), na szerokość z lusterkami aż 2,20 m, promień skrętu to 13 metrów, i na warunki polskie faktycznie stanowi auto olbrzymie. Wszystko jest przepastne - kabina, przestrzeń ładunkowa, komora silnika (choć tam akurat miejsca jest pod dostatkiem, bo VW zdecydował, że silnik o pojemności 2-litrów w zupełności wystarczy), a nawet już samo zajmowanie miejsca wewnątrz wymaga podstawowych zdolności wspinaczkowych. Dla osób niskich wzrostem, to naprawdę "wskrobywanie" się do kabiny! Jednym słowem - prawdziwy, monstrualny pick-up jakich w Europie nie mamy wiele. Oczywiście, na warunki amerykańskie to wariant mini.
Podróżowanie nim po miejskich drogach przypomina obsługę kontenerowca w zatłoczonym porcie. Ale jeżeli ktoś chce/potrzebuje takie auto, to z pewnością lubi takie doznania. Ja, przyznam osobiście, bardzo lubię takie auta (przynajmniej okazyjnie), sprawiają wrażenie, że wjadą wszędzie. Krawężnik? Nie musisz na nie zwracać uwagi, bo dla zawieszonego 25 centymetrów nad drogą podwozia krawężnik, nie jest problemem, no, może dopiero w Turcji, ale tam krawężniki przypominają betonowe ściany. Podczas powrotu z trasy do hotelu, nawigacja poprowadziła mnie niekoniecznie optymalną trasą, a wąska uliczka okazała się dla Amaroka... zbyt wąska. Wyjściem był przejazd lewymi kołami po... schodach. No problem! To auto potrafi naprawdę sporo, a miejskie niedogodności przestają być niedogodnościami, a zaczynają być przyjemnościami. No, chyba że mówimy o parkowaniu.
Przestrzeń ładunkowa też robi wrażenie - ponad 1 100 kg na "pace" to wartość godna pochwały, a możemy do tego doczepić przyczepę o masie 2,8 tony! Czego chcieć więcej? Otóż, jeżeli nazywasz się człowiekiem cywilizowanym, to kilku rzeczy jeszcze możesz zachcieć...
Oczywiste jest bowiem, że 99 procent pick-upów to samochody, którymi i tak będziemy podróżować po drogach publicznych, no chyba że mieszkamy w środku lasu gdzieś w okolicy Władywostoku, gdzie nikt nie widział asfaltu na oczy. Ale takich miejsc na świecie jest już niewiele. I z pewnością nie znajdziemy ich w Polsce. Dlatego, do użytku codziennego, i okazjonalnego zjeżdżania w teren (większy lub mniejszy), potrzebne jest właśnie odpowiednie zachowanie na asfalcie. W końcu, to w ten sposób Amarok Canyon i jego kierowca będą spędzać większość czasu. W tym temacie model ten nie ma sobie równych w swoim segmencie. Oczywiście, nie jest to auto osobowe, absolutnie! Jego miękkie zawieszenie, choć bardzo dobrze radzi sobie w terenie pochłaniając nierówności, dziury i cokolwiek innego przed nim położymy, to na drodze asfaltowej sprawuje się - jak na pick-up`a - świetnie.
Jasne, że buja, pływa, pochyla się w każdą możliwą stronę, ale jednocześnie jest całkiem pewny w zakrętach, a niedoskonałości naszych dróg wybiera w taki sposób, że nie zauważysz nawet jak przejedziesz po najgorszej drogowej, pozimowej apokalipsie. Układ kierowniczy to element do którego trzeba się przyzwyczaić. Jego przełożenie jest takie, że początkowo zmuszony jesteś do "dokręcania" zakrętów, przyjemnie by było, gdyby był nieco bardziej bezpośredni i wspomaganie było nieco lżejsze, ale to wymogi i kompromis wysokich możliwości terenowych, coś za coś...
Wnętrze utrzymane jest po "volkswagenowsku", wszystkie przełączniki, wszelkie pokrętła i przyciski doskonale znamy z innych modeli. Nawet kierownicę. Także ich ustawienie i intuicyjna obsługa nie sprawiają problemów. Tutaj Canyon jest wzorem. Wygląd wnętrza? Weźmy auto osobowe, i powiększmy je kilka razy. Przestrzeń jest ogromna. Wszystko jest
masywne. Fotele, choć przeznaczone dla osobników w rozmiarze XXL (czyżby to klientela Amaroka?), to zapewniają niezłe trzymanie boczne w zakrętach więc z siedziska nie spadniemy w niekończącą się przepaść pod fotelem. Ba, nawet siedzi się całkiem przyjemnie, pozycja za kierownicą jest prawie jak w "zwykłym aucie osobowym". Także komfort podróżowania jest na niezłym poziomie (jeżeli mówimy o osobówce), a jeżeli porównamy do konkurencji pół-ciężarówek, to śmiało można powiedzieć, że Amarok jest najbardziej cywilizowanym przedstawicielem segmentu. Podróż, nawet długa, nie będzie męczarnią. To zdecydowanie spora zaleta, bo jak wspominałem, i tak większość czasu spędzisz na odwożeniu dzieci do szkoły, jeżdżeniu po zakupy (duże, bo na pakę wchodzi europaleta!), oraz załatwianiu codziennych spraw "miejskich".
Jednak, jeżeli zjedziesz w teren, nie ma powodów do obaw. Już kiedyś miałem okazję podróżować Amarokiem w warunkach terenowych, i spisał się bardzo pewnie. Tym razem organizatorzy zdecydowali się na trasę bardziej... turystyczną. Choć "turystyka" dla niemal każdego dostępnego SUV`a skończyłaby się już po przejechaniu jakichś 2-3 kilometrów, bo jedynymi autami jakie spotykaliśmy na trasie były... Land Rovery Defendery! Nawet z jednotonowym ładunkiem możemy wdrapać się na wzniesienie o wartości nachylenia 45-ciu stopni! Jeżeli mamy na trasie do domu rzekę, spokojnie Amarok poradzi sobie z brodzeniem w 50 centymetrowej wodzie. Do tego kąty natarcia i zejścia - oba po 28 stopni. Kąt rampowy wynosi 23,8 stopnia. Za napęd w wersja Canyon odpowiada dokładnie ten sam system jak w przypadku wersji "normalnej". To rozwiązanie typu Torsen, rozdzielające moment obrotowy pomiędzy osie (pierwotnie - 40:60 - przód/tył), to blokada mechanizmu różnicowego tylnej osi, opcjonalny elektroniczny "reduktor", oraz możliwość wyboru
trybu jazdy "Off-road", który między innymi potrafi automatycznie hamować podczas zjazdu oraz pomagać w ruszaniu pod górę, co jest w śliskim, błotnistym, czy jakimkolwiek innym terenie bardzo pomocne. Nie jest to najpoważniejsze auto terenowe, ale jest na tyle poważne, że absolutnie żaden SUV nie jest go w terenie pokonać! Skrzynię biegów stanowi 6-biegowa przekładnia manualna, która pracuje bardzo precyzyjnie i ma krótkie przełożenia, co jest oczywiste jeżeli chcemy udać się w poważniejszy teren (w opcji także 8-biegowy automat). Canyon dostępny jest w wersji ze stałym napędem na wszystkie koła, bądź dołączanym - oba to rozwiązania 4Motion.
Jednostkę napędową stanowi silnik o pojemności 2-litrów, TDI z common-rail, w dwóch wariantach mocy - 140 oraz 180 KM. Wybrałem wariant mocniejszy, który na drodze asfaltowej, w normalnym ruchu drogowym sprawuje się akceptowalnie, wersja słabsza, dla niektórych lubiących pewność wyprzedzania, może okazać się zbyt słaba. Moment obrotowy wynosi 400Nm, i dostępny jest już od 1500 obrotów na minutę (w wariancie z 8-biegowym automatem moment jest jeszcze wyższy i wynosi 420Nm). Spalanie? Wyższe niż w folderach producentów, bo średnie zużycie na poziomie 7,8 l/100km musimy włożyć między bajki, dodając 2-3 litry do wyniku końcowego. Ale i tak jest nieźle w tym temacie.
Na pochwałę zasługuje też wyposażenie - ABS z elektronicznym rozdziałem siły hamowania EBV, ASR, system wspomagania gwałtownego hamowania EBA,ESP, czy system MSR, który optymalizuje przyczepność podczas hamowania silnikiem. Do tego garść poduszek powietrznych (czołowe, boczne oraz kurtyny), klimatyzacja, nawigacja czy system audio. No, dobrze. Bo my tu gadu-gadu, ale czym właściwie różni się wersja Canyon? Tylko wyglądem. Można nieco pokręcić nosem, ale wystarczy jedno spojrzenie, żeby w tym pakiecie się zadurzyć. Oczywiście to subiektywna kwestia, ale Canyon - jak dla mnie - wygląda po prostu wyśmienicie! Szczególnie w żywszych kolorach. Różnice są - to nieco poszerzone nadkola, nieco inny przód, zderzaki, to także zestaw reflektorów w okolicach dachu, koła (ale też opony), to też garść dodatków we wnętrzu, pokrywa przestrzeni ładunkowej oraz... kilka stosownych plakietek "Canyon". Dostępne są cztery kolory nadwozia, choć nie wszystkie tak żywe i atrakcyjne jak Copper Orange (pomarańczowy). Pozostałe to:
srebrny (Reflex Silver), szary (Natural Grey) i beżowy (Sand Beige). Kolejne "zmiany", to nowy wzór felg - w rozmiarze 17-cali, o nazwie Roca. Do tego opony w rozmiarze 245/70. Opcjonalnie zamówić można także 18-calowe felgi. Czy warto skusić się na takie auto? Powiem tak, jeżeli miałbym wybrać Amaroka, to z wielką radością chciałbym aby wyglądał właśnie tak...
Ceny jeszcze nie są sprecyzowane. Konkurenci? To przede wszystkim takie modele jak Toyota Hilux, Mitsubishi L200, Nissan Navara, czy Ford Ranger. Można dodać, że żadne z tych wymienionych nie wygląda tak "epicko" jak Amarok Canyon i nie jest tak komfortowe! Ale każde ma swoje zalety.
Michał Grygier/ll/moto.wp.pl