Vettel: nie chciałem być rezerwowym
20-letni Niemiec był największą gwiazdą wczorajszego Red Bull 3D Race. Na krakowskim moście Dębnickim, u stóp Wawelu, na oczach kilkudziesięciu tysięcy widzów pędził swoim bolidem grubo ponad 200 kilometrów na godzinę. Nad nim 1200-metrową trasę pokonywał samolot, a pod nim - łódź wyścigowa.
Bezapelacyjnym zwycięzcą pierwszego tego typu wyścigu na świecie został Hannes Arch, pilot sportowego samolotu Edge 540, trzeci linię mety przekroczył Bartłomiej Marszałek.
Z polskimi dziennikarzami kierowca Toro Rosso rozmawiał bez cienia gwiazdorstwa, choć niemieckie media już nazywają go "Schumi II". Vettel podkreśla, że na porównania z Michaelem Schumacherem dopiero może zasłużyć...
- Jakie są różnice pomiędzy zespołami BMW i Toro Rosso?
- Przede wszystkim samochód ma inny kolor! To pierwsze, co się rzuca w oczy. Nie oszukujmy się: Toro Rosso póki co jest dużo słabsze, nasz bolid jest znacznie wolniejszy niż BMW. Ale z każdym wyścigiem robimy krok naprzód.
- Nie żałujesz, że przeszedłeś z mocnego zespołu do słabszego?
- Bycie testerem to trochę jak siedzenie na ławce rezerwowych. A ja chcę jeździć, ścigać się, zdobywać punkty...
- Już jesteś najmłodszym kierowcą, któremu się to udało w Formule 1...
- Mam nadzieję, że to dopiero pierwszy rekord w F1, który uda mi się pobić!
- Ile punktów na koniec tego sezonu cię usatysfakcjonuje?
- Bez względu na to, ile zdobędę, zawsze będzie mi mało!
- Sporo się ostatnio mówi o ewentualnych zmianach w zespole BMW, podobno ma do niego dołączyć Fernando Alonso...
- Czemu mnie o to pytasz, przecież ja jestem kierowcą Toro Rosso? A tak poważnie mówiąc, to nic o tym nie wiem. W BMW jest dwóch bardzo dobrych kierowców i jeśli szefowie zespołu musieliby jednemu z nich podziękować, mieliby bardzo trudny wybór.