Samochodu w czerwono-żółto-srebrno-białym malowaniu nie sposób przeoczyć nawet na największym parkingu. Jak by tego było mało, na karoserii Outlandera pojawiły się naklejki upodabniające go do egzemplarzy używanych przez mechaników rajdowego zespołu Mitsubishi w trakcie Dakaru.
Testowany przez nas egzemplarz nie był jednak uciekinierem z pustynnego maratonu. Efektowne oklejenie ma służyć podkreśleniu sportowego ducha uterenowionego Mitsubishi...
Na tyle efektowne, że Outlander skupiał na sobie spojrzenia większości mijanych kierowców oraz przechodniów. Postanowiliśmy pójść na całość i upiększyć karoserię błotnym makijażem. Pokryte brudem Mitsubishi przestało wyglądać jak kolorowa zabawka dla osób lubiących się „pokazać” - było mu znacznie bliżej do rasowej terenówki. Gdyby nie brak klatki bezpieczeństwa nikt nie poznałby, że poruszaliśmy się cywilnym samochodem... Okazuje się więc, że do wyróżniania się i wzbudzania zainteresowania na drodze wcale nie potrzeba auta za setki tysięcy euro.
Pod kolorową maską z napisem „Dakar” klekotał dwulitrowy diesel opracowany przez grupę Volkswagena. Po transplantacji motor 2.0 TDI został przechrzczony na 2.0 DI-D. Poza tym nic się nie zmieniło, co oznacza 140 KM, 310 Nm i spory hałas pompowtryskiwaczy po rozruchu, który w miarę osiągania temperatury roboczej staje się coraz mniej dokuczliwy.
Turbodiesel rozsądnie obchodzi się z ropą. Nawet dynamiczną jazdą trudno zmusić serce Outlandera do spalenia więcej niż 8 l/100km. Lekka stopa kierowcy może natomiast oznaczać konsumpcję nieznacznie przekraczającą 6 l/100 km.
Według zapewnień producenta rozpędzanie do 100 km/h powinno trwać 10,8 sekundy, ale siedząc za kierownicą odnosi się wrażenie, że dynamika jest gorsza, co po części wynika z wyraźnej turbodziury. Chęć sprawnego przemieszczania wymusza częste sięganie do - dobrze leżącego w dłoni - lewarka sześciobiegowej skrzyni. Nieco czasu wymaga przyzwyczajenie się do haczenia przy próbach szybkiej zmiany przełożeń.
Kabina jest wystarczająco przestronna, by pięciu pasażerów nie narzekało na dyskomfort nawet na długich trasach. Gdy zajdzie potrzeba, z płaskiej podłogi 771-litrowego bagażnika można wyciągnąć dwa dodatkowe siedzenia. Niestety od strony praktycznej operacja stanowi nie lada wyzwanie. Kto nie sięgnie do instrukcji spędzi przynajmniej kilka minut głowiąc się nad sposobem otworzenia trzeciego rzędu foteli. Naklejona w bagażniku instrukcja na niewiele się zdaje, ponieważ znaczenie symboli jest oczywiste chyba wyłącznie ich twórcom. Po siłowych próbach rozkładania wreszcie dostrzega się niewielkie paski w oparciach oraz tuż przy podłodze. Nie mogło być zbyt prosto, więc użytkownik pojazdu musi za nie pociągnąć w odpowiedniej kolejności. Rozwiązania zastosowane w konkurentach Outlandera są zdecydowanie bardziej funkcjonalne. Stylizacja deski rozdzielczej oraz wskaźników przypomina znaną z Lancera. Niewielkiej i dobrze
wyprofilowanej kierownicy nie powstydziłby się nawet model Evolution. Do pełni szczęścia zabrakło mocniejszego oporu przy kręceniu oraz większego zakresu regulacji. Listę życzeń zamykamy prośbą o wyeliminowanie podejrzanych dźwięków, które towarzyszą pokonywaniu większych nierówności. Na szczęście można je bez trudu zagłuszyć doskonale grającym zestawem audio Rockford Fosgate.
Wygodne fotele z mizernym podparciem bocznym obszyto beżową skórą. W podobnej kolorystyce utrzymano dolną część deski rozdzielczej oraz boczki drzwiowe. Eleganckie rozwiązanie okazuje się podane na zabrudzenie. Osobom planujących częste eskapady za miasto warto więc polecić wybranie kabiny z czarną „skórą”.
Nastawy zawieszenia oraz prześwit Outlandera stanowią idealną kombinację na polskie drogi. Samochód bez większych problemów wybiera nawet duże nierówności i nie boi się progów zwalniających. Poza utartymi szlakami można pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa, o ile ma się w pamięci, że spód auta nie jest chroniony przez solidne płyty.
Outlander bez problemu poradził sobie z przeprawą przez piaskowo-szutrowe drogi na terenie poligonu. Auta nie zatrzymywało również błoto, choć na takiej nawierzchni pojawiły się problemy z trakcją szosowych opon w rozmiarze 225/55 R 18.
Kierowca ma możliwość sterowania rozdziałem momentu obrotowego przy pomocy pokrętła na konsoli środkowej. Na suchej nawierzchni w zupełności wystarcza ustawienie „2WD”, czyli oszczędzające paliwo przeniesienie mocy wyłącznie na przednią oś. W trybie „4WD” moc trafia na wszystkie koła. Przed wjechaniem w trudny teren dla spokoju sumienia warto wybrać pozycję „Lock”, która elektronicznie blokuje centralny mechanizm różnicowy.
Dobry humor może zepsuć lektura cennika. W posiadanie podstawowego, a obecnie przecenionego Outlandera można wejść mając 84 990 PLN. Kompletnie wyposażona wersja Instyle to koszt 131 990 PLN. Drobnym pocieszeniem jest fakt, iż konkurencja potrafi cenić się jeszcze bardziej.
Choć masywna karoseria, wielkie koła oraz metalowa płyta pod przednim zderzakiem sugerują terenowe aspiracje, Outlander najlepiej czuje się na utwardzonych drogach lub równym szutrze, co nie znaczy, że będzie miał jakiekolwiek problemy z dotarciem nad jezioro położone z dala od utartych szlaków...
tekst: Łukasz Szewczyk
fot.: Tomasz Zieliński, Łukasz Szewczyk