Ubezpieczyciele kombinują, by nie płacić!
Powiedzenie, że firmę ubezpieczeniową tworzą departament wyłudzania składek i dział odmowy wypłat odszkodowań, nie traci na aktualności. Ubezpieczyciele chwytają się coraz bardziej wyrafinowanych metod, aby zmniejszyć wypłatę.
Nasz czytelnik zgłosił ubezpieczycielowi szkodę. Po wycenie rzeczoznawcy ustalono koszt naprawy na 47 574 zł - ubezpieczyciel zgodził się, że tyle zapłaci. Auto trafiło do warsztatu i rozpoczęła się naprawa. Niestety, nieostrożny mechanik odkrył dodatkowe drobne uszkodzenie i wezwał rzeczoznawcę, aby przyjechał, dopisał ten drobiazg do listy i powiększył odszkodowanie. Rzeczoznawca przyjechał, likwidator chętnie dopisał drobiazg do listy, podsumował i... naprawa wyniosła ponad 48 tys. zł. Wystarczyło, aby "zrobić" szkodę całkowitą.
Kwotę, jaką zaproponowano właścicielowi auta, zmniejszono do 30 300 zł. Jak "zrobić" szkodę całkowitą? Najpierw wstępnie ocenia się, czy z uszkodzeń pojazdu da się "zrobić" szkodę całkowitą. Od tego zależy wycena poszczególnych uszkodzeń, rodzaj użytych części zamiennych i wstępna wycena wartości auta sprzed wypadku. Jeśli szkoda dobrze rokuje, likwidator sięga - niezależnie od wieku auta - po najdroższe części zamienne, jakie są dostępne na rynku, czyli te, które sprzedawane są przez autoryzowanych dilerów danej marki. Uszkodzenia auta wcale nie muszą być poważne. Wystarczy, aby wgnieciony był zderzak, stłuczona lampa, uszkodzona tylna klapa i trochę detali.
Aby "zrobić" szkodę całkowitą, najpierw ustalamy wartość auta. Katalogi w większości przypadków zaniżają wartość aut. Jeśli nasz samochód przed szkodą był bezwypadkowy, w pełni sprawny, zadbany i jego wartość rynkowa to np. 25 tys. zł, nie należy wykluczać, że według katalogu wart jest znacznie mniej, np. 18 tys. zł. Teraz trzeba tak wyliczyć koszt naprawy, aby przekroczyła ona wartość samochodu.
Nic prostszego! Zderzak - nowy i oryginalny plus lakierowanie, nowa tylna klapa, choć starą wystarczy delikatnie wyprostować, na rachunku dopisze się procedurę wycinania tylnej szyby i powtórne jej przyklejenie, lakierowanie, wymienimy fragment wiązki elektrycznej, bo przecięty jest kabelek - i już mamy 19 tys. zł.
A więc szkoda całkowita! Teraz wyliczamy odszkodowanie: auto przed szkodą warte 18 tys. zł, po szkodzie 15 tys. zł, a więc strata wynosi 3 tys. zł i taka będzie wypłata. A że porządna naprawa kosztuje 7 tys. zł? To już problem klienta! Może przecież sprzedać to, co zostało, dołożyć odszkodowanie i - według katalogu - nic nie stracił. Jeżeli szkodę likwiduje się z polisy AC, likwidator ma ułatwione zadanie: aby uznać szkodę za całkowitą, wystarczy, jeśli koszt naprawy przekroczy 70 proc. wartości auta.
Urealnienie kosztów? Sprawny likwidator zupełnie inaczej wylicza koszt naprawy, jeśli jest jasne, że szkody całkowitej "zrobić" nie sposób. Wtedy stosuje się "urealnianie" kosztów naprawy, czyli zamiast części oryginalnych bierze się pod uwagę cenę zamienników - o jakości zgodnej z oryginałem - która jednak w praktyce często pozostawia wiele do życzenia. Bierze się pod uwagę wiek części i ich zużycie - niech klient dopłaci, skoro miał zderzak stary, a będzie miał nowy!
Im starsze auto, tym gorzej dla nas. Wszelkie kombinacje z obniżaniem wysokości odszkodowania najłatwiej robi się, gdy samochód jest stary. Jeśli mamy autocasco na kilkuletnie auto, na pełne odszkodowanie możemy liczyć w przypadku niewielkiej rysy. Praktycznie każde większe uszkodzenie da się zakwalifikować jako szkodę całkowitą. Jeśli się nie da, ubezpieczyciel będzie kombinował inaczej: zaproponuje, abyśmy dołożyli do naprawy, bo inaczej "wzbogacimy się" remontując samochód, zaoferuje gorsze części, naprawę zamiast wymiany itp. Warto dobrze policzyć, czy takie ubezpieczenie jest nam w ogóle do czegoś potrzebne?
Jeśli nie jesteśmy zadowoleni z wysokości odszkodowania, mamy prawo odwoływać się od decyzji likwidatora. Jednak rozmowa z ubezpieczycielem często przypomina odbijanie się od ściany: my swoje, on swoje.
Kombinuj tak jak oni. Jeśli sprzedając auto po cenie katalogowej, byłbyś stratny, nie pozwól ubezpieczycielowi na "zrobienie" szkody całkowitej. Lepiej przyznać się, że błotnik był nieoryginalny, a rysę na lusterku zrobiliśmy już dawno. Mniejsze straty to większe odszkodowanie - to taki paradoks.
Odszkodowanie nie tylko za blachy! Ubezpieczyciele nie pomagają poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych w uzyskaniu należnych roszczeń. Nic dziwnego: są to firmy walczące o wynik finansowy, a nie instytucje non profit. Nie liczmy zatem, że konsultanci podpowiedzą nam, jak wywalczyć wysoką sumę i za co zgodnie z prawem należą się nam pieniądze. Tu możemy liczyć wyłącznie na siebie.
Najważniejsze jest odpowiednie udokumentowanie urazów doznanych w wyniku wypadku. Dlatego nawet przy niegroźnie wyglądającej kolizji, gdy są podejrzenia uszkodzenia ciała, lepiej wezwać karetkę. Pamiętajmy, że będąc w szoku, możemy nie odczuwać żadnych dolegliwości. W rzeczywistości jednak drobne z początku bóle lub siniaki mogą okazać się poważnym urazem kręgosłupa lub wewnętrznym krwotokiem. Raporty sporządzone przez policję i załogę karetki będą mocnym argumentem w dalszej drodze po odszkodowanie.
Uwaga na pośredników! Wszelkie roszczenia z tytułu OC należą się wyłącznie osobom poszkodowanym. Sprawca wypadku może jedynie ubiegać się o odszkodowanie z polisy NNW, zresztą podobnie jak poszkodowany. Trzeba bowiem pamiętać, że rekompensata za tę samą krzywdę należy się nam z kilku polis naraz, również tych pracowniczych. Możliwości są zatem duże, jednak zanim pieniądze trafią na konto, czeka nas gąszcz formalności.
Swoją pomoc - często dość nachalnie - oferują firmy wyspecjalizowane w odzyskiwaniu odszkodowań w zamian za procent uzyskanej sumy. Niekiedy ich przedstawiciele pojawiają się już w szpitalu kilka godzin po wypadku, podsuwając poszkodowanym umowy do podpisu. Obiecują przy tym wielotysięczne odszkodowania i heroiczną walkę o każdą złotówkę. Prawda często jest jednak inna, a deklarowana troska znika tuż po podpisaniu upoważnień.
Duża część "pseudodoradców" upatruje swoje korzyści na efekcie skali. Oznacza to, że zależy im, dosadnie mówiąc, na przerobieniu jak największej liczby klientów, a nie wysokości uzyskanych odszkodowań. Ich działania ograniczają się często do szybkiego podpisania ugody z ubezpieczycielem (zazwyczaj mało korzystnej dla klienta) i pobraniem od 15 do nawet 50 proc. prowizji. Trzeba pamiętać, że podpisanie ugody z ubezpieczycielem oznacza jednocześnie zrzeczenie się praw do dalszych roszczeń z tytułu wypadku. Tego nie wolno robić, zwłaszcza w sytuacji, kiedy urazy były na tyle poważne, że z medycznego punktu widzenia istnieje ryzyko powikłań zdrowotnych.
Dlatego, po pierwsze, warto zasięgnąć wcześniej opinii o firmie, z którą mamy zamiar zawrzeć taką umowę, i dokładnie przestudiować jej zapisy, a po drugie, spokojnie zastanowić się, czy w ogóle potrzebny jest nam pośrednik. Takich umów nie podpisuje się na kolanie, tym bardziej w szpitalu! Na zgłoszenie roszczeń jest bardzo dużo czasu. Wypada też, zanim udamy się po pomoc do pośredników, zgłosić się po nią samodzielnie np. do fundacji wspierających poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych (www.fundacjanadzieja.com.pl, www.fundacjazielonylisc.org). Nie warto bez potrzeby dzielić się pieniędzmi z pośrednikiem, który często jest sprzymierzeńcem ubezpieczyciela, a nie swoich klientów.
Ile mogę zwlekać?
Jeżeli leczenie trwa krócej niż 7 dni, na zgłoszenie roszczenia mamy 3 lata od chwili, gdy dowiedzieliśmy się o uszczerbku na zdrowiu. Gdy dojście do zdrowia zajmuje więcej niż tydzień, na złożenie wniosku o roszczenia mamy aż 20 lat, z wyjątkiem nieletnich, w przypadku których przedawnienie nie może nastąpić wcześniej niż 2 lata od osiągnięcia przez nich pełnoletności.
Jak ubiegać się o odszkodowanie i zadośćuczynienie? Szkodę osobową zgłaszamy - podobnie jak majątkową - w centrum likwidacji szkód ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Zazwyczaj dokonuje się tego telefonicznie lub wypełniając gotowy wzór formularza, do którego dołączamy dokumentację lekarską oraz wniosek o zadośćuczynienie i zwrot kosztów poniesionych w związku z wypadkiem (trzeba udokumentować rachunkami).
Co ważne, możemy się też domagać wyłożenia przez ubezpieczyciela potrzebnych pieniędzy na kosztowny zabieg lub operację przed jej wykonaniem. Trzeba wcześniej jednak wytłumaczyć, dlaczego nie może być wykonana w ramach NFZ (bo np. okres oczekiwania jest zbyt długi, a musi być wykonana natychmiast).
Sprawca uciekł - co robić? Jeśli sprawca uciekł, jest nieznany - także mamy prawo do odszkodowania. Warunek: nasz rozstrój zdrowotny trwa powyżej 14 dni. Od lekarza zależy bardzo wiele - jeśli da odpowiednio długie zwolnienie, dostaniemy odszkodowanie z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego nie tylko za szkodę na zdrowiu, lecz także za straty materialne, w tym za uszkodzony samochód. Jeśli wyzdrowiejemy za szybko, nie będzie pieniędzy ani za uszczerbek na zdrowiu, ani na naprawę samochodu.
Co wpływa na wysokość zadośćuczynienia? Odpowiednie miarkowanie zadośćuczynienia jest ważne, bowiem świadczenie przyznawane jest jednorazowo. Pod uwagę bierze się nie tylko tabelę uwzględniającą uszczerbek na zdrowiu, ale też następujące kryteria:
- wiek - im poszkodowana osoba jest młodsza, tym wyższe należy się odszkodowanie;
- płeć - powstałe w wyniku wypadku blizny u kobiet są zazwyczaj wyżej wyceniane niż u mężczyzn;
- długotrwałość dochodzenia do zdrowia, w tym bolesność zabiegów, ilość operacji, okres stracony na rehabilitację;
- ograniczenie normalnego funkcjonowania w życiu będące wynikiem wypadku, np. niemożność podjęcia wyuczonego zawodu, uprawiania sportu czy strata możliwości posiadania dzieci.
Chwyty ubezpieczycieli w warunkach autocasco:
- Odszkodowanie bez VAT-u - Jest to zapis niedozwolony, a tym samym nieobowiązujący w przypadku odszkodowań wypłacanych z polisy OC. Jednak firmy mogą stosować taki warunek w przypadku polis autocasco. W praktyce wygląda to tak, że mamy możliwość albo naprawy auta i rozliczenia kosztów naprawy, albo wzięcia pieniędzy pomniejszonych o podatek VAT.
- Udział własny w szkodzie - Odszkodowanie zawsze pomniejszane jest o jakiś procent - np. o jedną piątą.
- Amortyzacja części - Im starsze auto, tym więcej musimy dołożyć z własnej kieszeni do kupna części. Niektórzy ubezpieczyciele pokrywają tylko połowę ich wartości, jeśli auto ma 5-7 lat.
- Brak badań technicznych - nie ma odszkodowania! Tak działa autocasco nawet wtedy, gdy stan auta nie mógł mieć wpływu na powstanie szkody - np. przewróciło się nań drzewo.
- Pomniejszone odszkodowanie - Jeśli np. popełnisz wykroczenie drogowe, które doprowadziło do powstania szkody. Może być to np. przejazd na czerwonym świetle. Słuszna jest troska ubezpieczycieli o bezpieczeństwo jazdy, tylko po co mi autocasco, skoro składka jest wysoka, a odszkodowanie niskie?
- Wyłączenia szczególne - Np. pożar auta. Większość ubezpieczycieli zapłaci tylko wtedy, gdy źródło ognia pochodzi z zewnątrz auta. Jeśli samo się zapali, nie licz na pieniądze.
Polecamy na Autoswiat.pl: Opel Corsa D: Oby dalej było tak beztrosko