Turbo zabawa - Promotor Honda Integra TypeR
Zakup używanego pojazdu może wiązać się z przykrymi niespodziankami. Radość z posiadania samochodu potrafi szybko ukrócić awaria silnika. Właściciel Hondy Integry Type-R nacieszył się sprawną jednostką napędową przez zaledwie kilka dni...
Później przyszło się zmierzyć z wizją naprawy. Skoro koszta i tak nie miały być niskie, padł pomysł zastąpienia 1,8-litrowego silnika motorem o pojemności 2,2 litra. Integra Type-R z silnikiem od Hondy Prelude jeździłaby całkiem szybko, ale wizja dołożenia turbodoładowania była całkiem kusząca, więc prace nie zostały zakończone...
Maszyną zajęli się specjaliści z firmy Promotor, których zadanie polegało na przekształcenie wolnossącego, wysokoobrotowego silnika na doładowaną jednostkę.
Skomplikowana operacja wymagała m.in. zastosowania wyczynowych tulei, nowych kolektorów, innych tłoków oraz intercoolera. Tunerzy z zapartym tchem czekali na wynik pomiaru na hamowni. Komputer wskazał aż 570 KM oraz 660 Nm! Dzięki temu Honda zamieniła się w drogowy pocisk.
300km/h może pojawić się na liczniku po przemierzeniu odcinka 800m... Sprint na ćwierć mili trwa 12,4 sekundy. Na mecie Honda mknie około 240 km/h. Mogłoby być jeszcze szybciej, ale właściciel nie chciał w pełni przystosować karoserii do pogoni, co wiąże się z wypatroszeniem kabiny ze wszelkich udogodnień. Rezultaty mogłyby być lepsze, gdyby nie mizerna nawierzchnia polskich torów. Trzeba pamiętać, że niebagatelne moce trafiają zazwyczaj na tylną oś lub cztery koła. W Integrze jedynie przednie opony walczą o trakcję ze stadem 570 KM. W trakcie zawodów sytuacja się nieco poprawia na skutek stosowania wyścigowych slicków.
Spoglądając na Integrę mało kto stwierdzi, że pojazd pięknie wygląda. Dla właściciela pojazdu to najmniejszy problem. Przeciętnie spasowane elementy zostały wytłoczone z lekkich tworzyw, co w połączeniu z brakiem niepotrzebnych spojlerów pozytywnie wpłynęło na osiągi pojazdu. Dość powiedzieć, że nawet szeroko reklamowane i pożądane przez wielu Porsche GT2 ma znacznie mniej mocy...
Łukasz Szewczyk
fot. PromotoR