Toyota Yaris: dojrzały japończyk z klasy B
Segment B jest jednym z najważniejszych w Europie, a Yaris to jeden z najważniejszych modeli w gamie Toyoty. Jego trzecia generacja udowadnia, że Japończycy odrobili lekcję i zaprezentowali bardzo dojrzały samochód dla przeciętnego Europejczyka.
Toyota w segmencie B zaistniała właśnie modelem Yaris. Pierwszą i drugą generację tego auta śmiało można nazwać samochodem dla pań i kierowców flotowych. Teraz, kiedy znamy już trzecią odsłonę, wygląda na to, że japoński producent celuje również w nieco innego klienta. Tego z większą ilością męskiego pierwiastka. Z auta dla pań, zrobiło się auto dla wszystkich.
Pierwsza generacja Yarisa debiutowała w 1998 r. i produkowana była do 2005 r. Odniosła spory sukces rynkowy. Podobnie jak jej następczyni. Obie miały jednak - i nie jest to wada - kobiece konotacje. Stylistycznie były nieco ugładzone, do tego stopnia, że męska część klientów była raczej znikoma. Teraz Japończycy postanowili znacznie zmienić podejście. Nowy Yaris, którym mieliśmy okazję jeździć podczas jazd testowych w Danii zdecydowanie nas zaskoczył. Oprócz wysoce cenionych cech poprzedników otrzymał bardziej europejski charakter.
Na świecie za kierownicę tego modelu chwyciło już ponad 2,5 miliona klientów. To oznacza, że jest to bardzo ważny model dla producenta. Zresztą, segment B na Starym Kontynencie to jeden z ważniejszych rynków, jeżeli nie najważniejszy w ogóle. Dla samej Toyoty, Yaris to coś w rodzaju być, albo nie być, gdyż stanowi od 26 do nawet 47 proc. całej sprzedaży. W naszym kraju model ten użytkuje 114 540 klientów, nie licząc aut przywiezionych "zza miedzy". Z drugiej strony, ten model stał się liderem w swoim segmencie. Od trudnego debiutu, przez drugą generację, która niemal przez cały czas zajmuje pierwsze, bądź drugie miejsce w swojej klasie. To oznacza, że Toyota nie mogła pozwolić sobie na błąd. Trzecia generacja musi być równie dobra. Zwyczajnie musi.
I właśnie taka jest. Z kilkoma jednak wadami. Zacznijmy od sylwetki. Dostępna będzie w nadwoziu 3- i 5-drzwiowym, z czego Toyota szacuje, że najwięcej, bo aż 85 proc. stanowić będą większe modele. Wymiary zdecydowanie urosły. Czy to jeszcze klasa B? Przy długości niemal 4 m, bije na głowę swoich poprzedników (Yaris I 3,6 m; Yaris II 3,7 m) i dogania największą europejską stawkę. Zmniejszyła się wysokość, a szerokość pozostała na niemal identycznym poziomie. To wszystko sprawia, że wygląd Yarisa III stał się zdecydowanie bardziej dynamiczny.
Zasługa w tym również samej stylistyki. Poprzednicy urzekali wyłupiastymi "oczami" i sylwetką bańki mydlanej. Teraz, dzięki zastosowaniu bardziej ostrych kształtów auto sprawia wrażenie poważniejszego i bardziej męskiego, na co też liczy sama Toyota. Przód upodobnił się do iQ, Aygo czy Avansisa. Tył podobnie. Wśród kolegów po fachu słychać nawet zdania iż: to pierwszy naprawdę udany stylistycznie Yaris. Coś w tym jest. Poprzednicy raczej nie zachwycali wyglądem, a bardziej niezawodnością, ekonomią i przestronnością.
To chyba jeden z największych atutów małego Yarisa. Ilość miejsca wewnątrz. Wróćmy zatem jeszcze na chwilę do wymiarów. O 50 mm zwiększył się rozstaw osi, do 251 cm, co jest szczególnie istotne w tak niewielkim aucie jeżeli myślimy o komforcie i przestronności. To tyle samo co w Golfie IV. Zwiększyła się również przestrzeń bagażnika do 285 l, w którego, dla przykładu, zapakujemy więcej niż w VW Polo czy Fiata Punto. Wzrosła też ilość miejsca na nogi przed tylną kanapą oraz jej szerokość. To sprawia, że mamy do czynienia z jednym z najbardziej przestronnych przedstawicieli segmentu B. O tym Toyota zapomnieć nie mogła i nie zapomniała. Wejdźmy zatem do środka i się przejedźmy.
Otwierając sporych rozmiarów drzwi zaglądamy do wnętrza. Wszystko wygląda zupełnie inaczej. Zniknęły centralne, cyfrowe zegary, które nie każdemu odpowiadały. Obecnie znajdują się "po bożemu", czyli tuż za kierownicą i są analogowe. Kierownica zdecydowanie lepiej, nie tylko wygląda, ale też działa. Jej rozmiar, jak i grubość niemal idealnie pasują do dłoni. Nie jest przeładowana przyciskami sterowania i jest przyjemna w dotyku (opcjonalnie skóra). Do tego ustawiono ją nieco bardziej pionowo. Zakres jej regulacji, jak i regulacji fotela pozwala na bardzo dobre dopasowanie pozycji, co w małych autach nie jest przecież normą.
Zegary oraz niektóre elementy konsoli środkowej straciły na kosmicznych i futurystycznych kształtach. Można odnieść wrażenie, że styliści otrzymali nakaz: macie stworzyć najprostsze i najbardziej intuicyjne oraz nie męczące wnętrze jak to tylko możliwe. Udało się. To spora zaleta. Każdy element zegarów jest bardzo przejrzysty, a dodać do tego trzeba, że wygląd całego wnętrza zdecydowanie dojrzał.
Jako wyposażenie dodatkowe oferowany jest zestaw Touch & Go z nawigacją satelitarną. Możemy połączyć go przez Bluetooth ze smartfonem, pozwala także na korzystanie z internetowych aplikacji z Facebookiem włącznie. Nawigacja może informować nie tylko o tym gdzie są najbliższe stacje benzynowe, ale też np. podawać ile kosztuje paliwo na każdej z nich.
Jeżeli niepewnie czujesz się przy cofaniu, dopłacić można także do kamery cofania, a jak lubisz niebo nad głową, w pakiecie otrzymasz ogromny panoramiczny dach ciągnący się przez przedział pasażerski. Przyznać trzeba, że zdecydowanie porzucono zabawowy wygląd, na rzecz wyglądu poważnego, ale za to bardzo stylowego.
Co innego wrażenia wzrokowe, co innego dotyk. Tutaj Toyota niczym nie zaskoczyła. Materiały, choć znacznie lepsze, w dalszym ciągu sprawiają wrażenie jakby służyły jako kuchenna deska do krojenia. Owszem, jest lepiej, ale w dalszym ciągu twardo, a szkoda. Przedstawiciele marki wspominają, że to odnosi się do podejścia japończyków. Segment B i Yaris to produkt tani i cena odgrywa sporą rolę. Dlatego nie rezygnując z zaawansowanej elektroniki, bezpieczeństwa i wygody, z czegoś trzeba zrezygnować, a jest to jakość materiałów. No cóż, niech i tak będzie.
Przyciskając jeden guzik uruchamiamy jedną z trzech dostępnych jednostek napędowych. Mogą to być dwa silniki benzynowe o pojemności jednego litra VVT-i, 1,33 litra Dual VVT-i oraz jeden dostępny diesel 1,4 D-4D DPF. Jednostki mają odpowiednio - 69 KM, 99 KM i 90 KM. Najmniejszy silnik jest słaby i nawet sama Toyota nie wiąże z nim wielkich planów. To propozycja dla wolno poruszających się z punktu A do B kierowców. Druga propozycja, dostępna ze skrzynią manualną lub skrzynią Multidrive S, to będzie prawdopodobnie najchętniej kupowany wariant. Jeździ sprawnie, spala około 6 l/100 km (5 l/100 km, to dane producenta, ale nam, przy spokojnej jeździe wyszedł litr więcej), a przeszkadzać może jedynie jego głośna praca w wyższym zakresie obrotów. Jeżeli będziemy jeździć spokojnie, silnika w zasadzie nie słychać. Wersja ta może być wyposażona w system Start&Stop oszczędzający paliwo na postoju, który uruchamia silnik w 0,35 sekundy. Działa szybko i sprawnie.
Trzecia opcja to najdroższa, ale osobiście sądzę, że najprzyjemniejsza wersja z 90-konnym dieslem D-4D. Pracuje bardzo kulturalnie, dźwięk jest przyjemny (co w dieslach nie jest normą), spala około 4 l/100 km, ma najlepsze osiągi z całej trójki i robi najlepsze wrażenie. Zaporowa może być tylko jego cena. Ale, jeżeli ktoś chce tym autem jeździć sporo i długo, warto się zastanowić. Za rok do gamy dołączy wersja Hybrid Synergy Drive, czyli kolejna hybryda Toyoty.
Na spore uznanie zasługują właściwości jezdne nowego Yarisa. Japończycy nie tylko je poprawili, ale zrozumieli, czego oczekuje europejski klient. Specyfikacje aut na nasze rynki różnią się zdecydowanie od wersji azjatyckich czy amerykańskich. Inne jest przełożenie układu kierowniczego, inne są także nastawy zawieszenia (przód MacPherson, tył belka skrętna). Jazda zwyczajnie sprawia więcej przyjemności i jest również dzięki temu bezpieczniejsza. Zawieszenie jest nieco sztywniejsze, ale zapewnia zaskakująco wysoki komfort. Kompromis godny najlepszych w klasie. Należą się brawa.
Toyota Yaris zdecydowanie wydoroślała. Przede wszystkim lepiej się prowadzi, zdecydowanie lepiej wygląda, jest jeszcze bardziej przestronna, posiada komplet elementów bezpieczeństwa, z siedmioma poduszkami powietrznymi i elektronicznymi asystentami korygowania toru jazdy włącznie. To dowód na to, że Yaris musi się sprzedawać, a żeby tak było musi być dobry. I taki jest.
Ceny w naszym kraju zaczynają się od 39,9 tys. zł za podstawowy, trzydrzwiowy model z najsłabszym silnikiem. Jeżeli chcesz dodatkową parę drzwi, dopłacić trzeba do wartości 41,7 tys. zł. Najdroższa kombinacja to diesel w wersji Prestige za 67,4 tys. zł. Auto dostępne będzie w pięciu wersjach wyposażenia: podstawowa Terra, później Luna, Sol który do tej pory sprzedawał się najlepiej i tak pewnie pozostanie, Prestige oraz Dynamic z nieco zmienioną stylistyką zderzaków i niewielkim spojlerem dachowym.
Producent chce w przyszłym roku sprzedać w Europie 200 000 egzemplarzy. Cel nie jest wielce wygórowany bo takie wartości Toyota już osiągała w 2009 roku (219 tysięcy sztuk). Czy się uda? Wysiadając z trzeciej generacji Yarisa nie mam żadnych wątpliwości.
Michał Grygier