Toyota C-HR - tak jej jeszcze nie widzieliście
Toyota C-HR budzi wielkie zainteresowanie. Po teście, który możecie obejrzeć poniżej, postanowiliśmy prześwietlić nowy model i stworzyliśmy panoramę 360 stopni. Obracajcie, powiększajcie, szukajcie ukrytych funkcjonalności.
Auto wygląda nowocześnie i dynamicznie. Niestety wszystko ma swoją cenę, także atrakcyjna forma. W przypadku crossovera Toyoty to nisko opadający dach i mały otwór tylnych drzwi. Wsiadanie i wysiadanie do najwygodniejszych przez to nie należy. Zaskakujące jednak, że po zajęciu miejsca na tylnej kanapie przestrzeni aż tak bardzo nie brakuje. Tu kolejne zaskoczenie. C-HR, choć wygląda na auto gabarytów Nissana Juke'a, tak naprawdę ma rozstaw osi większego i cieszącego się powodzeniem nie tylko w Polsce - Qashqaia.
Uwagę zwracają olbrzymie reflektory, w których światła do jazdy dziennej LED podkreślają sylwetkę całego nadwozia. Nie inaczej jest z kierunkowskazami, a to wszystko zobaczycie, klikając na reflektor.
Pod maską niewielki czterocylindrowy benzyniak 1.2 z turbo 116 KM. Zaskoczyło nas, że nie ma plastikowej osłony, co dzisiaj jest bardzo powszechne. Po otwarciu maski można więc napatrzeć się na silnik, co dzisiaj należy do rzadkości. Pod względem osiągów lepiej jednak wybrać układ hybrydowy. 122 KM może to i niewiele więcej, jednak auto jest znacznie bardziej dynamiczne.
Wnętrze jest przestronne i nowoczesne. Kompletnie inne niż w pozostałych modelach Toyoty. Czy to znak, że Toyota młodnieje? Być może, w przypadku C-HR wyszło jej to na dobre.
Juliusz Szalek, WP Moto