To jedyny taki Caddy w Polsce. Zobacz jak go budował
Auta firmowe to najczęściej niczym niewyróżniające się samochody. Są jednak osoby, które chcą czegoś więcej i postanawiają przełamać ten do bólu nudny schemat. Nie decydują się jednak tylko i wyłącznie na efektowne oklejenie nadwozia. Przedstawiamy wam Volkswagena Caddy, który zdecydowanie wyróżnia się na tle innych aut firmowych. Poznajcie historię jego modyfikacji.
Opisywany Caddy należy do Tomka - właściciela tuningowego sklepu TuningKingzShop. Auto zakupił jako używane - jego Volkswagen ma już 2 lata, a w momencie zakupu miał na liczniku 32 tys. km. Do tego wyglądał jak każde inny dostawczak. Srebrny lakier, czarne zderzaki, absolutnie zero pazura. Taki stan nie utrzymywał się jednak długo.
Trzeba przyznać, że wysiłek jak i pieniądze włożone w Caddy'ego z pewnością nie są zmarnowane. Auto prezentuje się jak żadne inne.
Tak wyglądał Caddy tuż po zakupie. Nic szczególnego - czarne zderzaki, stalowe felgi. Auto pochodzi z 2012 roku i zostało kupione jako używane. Nowy właściciel nabył je w momencie gdy na liczniku miało 32 tys. km, a gwarancja wciąż była ważna.
Samochód ma pod maską niewielkiego diesla - 1.6 TDI, 102 KM. To jednak nie osiągi były tutaj priorytetem. Je też co prawda podniesiono (moc wzrosła do 140 KM), ale największe zmiany zaszły w wyglądzie oraz zawieszeniu.
Na samym początku wymieniono standardowe radio RCD 210 na stację multimedialną GMS opartą na systemie Android. Jest ona wyposażona w wifi, moduł gsm, bluetooth oraz tuner TV. Później podpięto do niej kamerę cofania, którą zamontowano nad tablicą rejestracyjną.
Czas na pierwsze zmiany w wyglądzie. Części przedniego i tylnego zderzaka wymagały malowania - miały być srebrne tak jak całe auto. Pierwsze przymiarki były obiecujące. Wszystko pasowało - oczywiście oprócz koloru. Czerwona część zderzaka, którą widać na powyższym zdjęciu pochodzi z innego Volkswagena - Golfa GTI VI.
Po zamontowaniu zderzaków i progów auto wyglądało właśnie tak. Wbrew pozorom to jednak jeszcze nie koniec przeróbek - dostawczy Volkswagen zostanie dodatkowo obniżony i dostanie zupełnie inne felgi. Co ciekawe, progi w tym Caddy pochodzą z... BMW E39. Oczywiście trzeba je było wcześniej odpowiednio dopasować.
Wspomniany wcześniej montaż nowego systemu multimedialnego połączonego z kamerą cofania to nie jedyne modyfikacje wnętrza w tym aucie. Fotele (mimo tego, że były w idealnym stanie), gałka zmiany biegów oraz nakładki na pedały zostały wymienione. Na ich miejsce powędrowały elementy pochodzące z Golfa GTI - podobnie jak zderzaki.
Na miejsce stalowych felg powędrowały te aluminiowe. Rozmiar niecodzienny jak na auto dostawcze - 19-cali. Obuto je w opony o profilu zaledwie 35. Pojawił się jednak mały problem. Felgi były na tyle szerokie, że otwieranie drzwi przesuwanych przestrzeni ładunkowej stało się utrudnione. Drzwi po prostu zahaczały o koła.
Sposób na zbyt wysokie zawieszenie był stosunkowo prosty - wymiana amortyzatorów. W miejsce standardowych zamontowano gwintowane z regulacją twardości. Teraz auto nabrało już o wiele bardziej drapieżnego charakteru. To jednak jeszcze nie koniec modyfikacji tego dostawczego Volkswagena - zaraz po dołożeniu obniżonego zawieszenia, w środku pojawiła się klatka bezpieczeństwa w kolorze złoto-brązowym.
Nadszedł czas na przerobienie tylnego zderzaka. Według nowego pomysłu, miał przypominać ten, który można spotkać w wersjach R Volkswagena - chodzi tu głównie o centralnie umieszczone końcówki wydechu mające średnicę 10 cm. Założenie takiego sprzętu wiązało się jednak z tym, że koło zapasowe musiało zostać przeniesione z podłogi do przestrzeni bagażowej.
Wśród elementów wnętrza, które zostały zmienione, znalazły się także boczki drzwi. Oryginalne z Caddy zastąpiono tymi z Volkswagena Tourana. Trzeba je było jednak odpowiednio dopasować. Zdjęcie tapicerki było świetnym momentem do zamontowania wygłuszenia i lepszego nagłośnienia. Z rodzinnego Volkswagena do tego Caddy powędrowały także przednie światła biksenonowe ze światłami LED do jazdy dziennej.
Jednym z ważniejszych etapów życia tego Caddy była wymiana tylnego zawieszenia na pneumatyczne Airride. Jednym z jego elementów są pokazane na powyższym zdjęciu poduszki - akurat w tym przypadku firmy Rubena. Cała elektronika sterujące nimi została profesjonalnie zamontowana w środku skrzyni ładunkowej. Z kolei manometr umieszczono w schowku, za lewarkiem skrzyni biegów.
Razem z elektroniką obsługującą zawieszenie, w przestrzeni ładunkowej znalazła się także 15-litrowa butla na powietrze, kompresor i osuszacz powietrza. Później wnętrze skrzyni ładunkowej oklejono zwykłą wykładziną z marketu budowlanego.
Tak oto wygląda skończony (przynajmniej na tym etapie) Volkswagen Caddy, który kiedyś był zwykłym autem dostawczym. Teraz prezentuje się zupełnie inaczej. Jesteśmy pełni podziwu dla tego projektu. Samochód wykonano z dużą dbałością o szczegóły, ze smakiem i bez często widocznej w takich autach - przesady. Gratulujemy i zazdrościmy świetnego auta!
mp/moto.wp.pl