Testujemy samochody dostawcze - kwiecień 2001
Testujemy samochody dostawcze, kwiecień 2001, Ryszard Nałęcz
Agencja Motoryzacyjna "Sierpowski" zaprosiła nas na TRUCK TEST 2001, czyli testy drogowe najpopularniejszych w Polsce samochodów dostawczych: furgonetek, vanów, pickupów oraz aut osobowych zaadaptowanych do celów dostawczych. Praktyczne jazdy odbywały się na bocznych drogach w okolicach Czosnowa k. Warszawy.
Niewątpliwie największą osobliwością w tym towarzystwie były samochody osobowe z metalową kratką tuż za tylnymi siedzeniami, która pozwala je nazwać ciężarowymi. Oczywiście wyłącznie w celu umożliwienia sprzedaży leasingowej, bowiem do takich aut zbyt wiele bagażu jednak nie wejdzie.
Z kolei w tej grupie największą osobliwością była najnowszą Toyotę Avensis, przystosowana do jazdy na gaz. Nie największy przecież bagażnik tej "ciężarówki" został dodatkowo zmniejszony, poprzez umieszczenie w nim butli z gazem. Kolejne wersje auta mają mieć zbiornik umieszczony we wnęce zamiast koła zapasowego, ale zabieg ten nie zrobi z Avensisa TIR-a. A koło zapasowe czasem się przydaje...
Przeróbką z kratką i siatką było też Mitsubishi Carisma DI-D. Bardzo przyjemny i oszczędny samochód, ale to nie znaczy, że jest ciężarówką, tylko, że można go w takiej wersji kupić. Podobnie, jak Hondę CRV. Trudno mieć jednak pretensje do producentów, czy kupujących, chcących oszczędzić ładnych kilka-kilkanaście tysięcy zł. Nie byłoby takich cudów, gdyby w leasingu można by kupić także samochody osobowe.
Udostępnione do testów auta można podzielić generalnie na dwie grupy: małe i większe. samochody dostawcze. Te pierwsze to: Seat Inca, Fiat Doblo i Doblo Cargo, Renault Kangoo Express, Peugeot Partner oraz Suzuki Carry. Do grupy drugiej można zaliczyć Mercedesy: Vito i Sprintera, Forda Transita, Renault Mastera oraz Volkswageny: Tranporter i LT. Ten ostatni, z przedłużoną skrzynią, to już niemal prawdziwa ciężarówka, a choć do jego prowadzenia wystarczy "zwykłe" prawo jazdy, to jednak umiejętne poruszanie się nim wymaga niemałych umiejętności i uczy pokory.
Staraliśmy się oceniać samochody tak, jak by oceniali je potencjalni klienci, rozglądający się za odpowiednim zakupem. Braliśmy pod uwagę tylko wersje dostarczone do testów, choć niektóre marki występują także w wielu innych odmianach.
Wśród czwórki: Fiat Doblo (i Doblo Cargo), Renault Kangoo Express, Seat Inca, Renault Partner, na najwyższą ocenę zasługują dwa pierwsze. Włoski wyrób w wersji pięcioosobowej ma nawet pewne ambicje minivana, choć z tyłu kanapa zastępuje osobne fotele. Ale imponująca liczba schowków, swoboda wsiadania i załadunku (odsuwane drzwi z obu stron, dzielone drzwiczki z tyłu) zasługują na wysoką ocenę. Tyle, że podczas jazdy trochę trzeszczy.
Nie trzeszczy w Partnerze, który ma też lepsze zawieszenie. Porusza się jednak zdecydowanie bardziej "wołowato", a zatrzymać go trudniej. Ponadto wnętrze jest mniej ergonomiczne, nie wszystko można znaleźć w miejscu, w którym prowadzący zwykli szukać. Wysokiemu kierowcy trudno w nim zająć odpowiednią pozycję, a pasażerowie z tyłu mają dużo mniej miejsca, niż w Kangoo i Doblo. Auto to jest także mniej funkcjonalne: boczne drzwi tylko z jednej strony, unoszone (z niemałym wysiłkiem) do góry drzwi tylne, to zdecydowanie gorsze rozwiązanie, niż u konkurencji.
Natomiast Suzuki Carry, polecane jako miejskie auto dostawcze, to po prostu skóra i kości, czyli silnik, koła, kierownica i blachy. Na żaden luksus nie ma tu miejsca. Kierowca czuje się w nim dość nieswojo. Ponieważ nie jest zbyt szerokie, a dość wysokie, intuicyjnie zwalnia się na zakrętach, być może z pewną przesadą. Zwłaszcza, że jest to auto wręcz rwące się do szybkiego przyspieszania.
W grupie "doroślejszych" aut dostawczych, bezwględnym królem pod względem luksusu zapewnianego kierowcy był Mercedes Sprinter. Nazwa jest zasadna, bowiem pojazd rzeczywiście rusza jak sprinter. Automatyczna i sekwencyjna skrzynia biegów spisują się znakomicie, choć ta pierwsza reaguje z wyraźnym opóźnieniem. Wnętrze komfortowe, możliwość regulowania foteli we wszystkich płaszczyznach. Trochę jednak niebezpieczne, że większość uczestników testów nie została uprzedzona, że w Sprinterze ograniczono elektronicznie prędkość do 105 km/h. Przy wyprzedzaniu okazywało się nagle, że można wdepnąć pedał gazu w podłogę, a auto nie przyspieszy już ani trochę, choć teoretycznie mogłoby osiągnąć i 170 km/h.
Mercedes-kolega nazwany VITO, to pojazd niewiele mniej komfortowy, choć nieco inny. Ale wysokiego kierowcy nie lubi, bowiem nie zapewni mu w żaden sposób odpowiedniej, niemęczącej pozycji. Nie wiadomo też, czy to rezultat eksploatacji, czy też wynik niedbałego montażu, dość, że tylne drzwi w testowanych egzemplarzu otwierały się wyjątkowo ciężko i nie chciały zaskakiwać w odpowiednie miejsce.
Volkswagen Transporter Escapader to pojazd bardziej surowy i oszczędny w formie od wspomnianych wyżej, ale "do bólu" praktyczny. Żadnych fajerwerków, tylko funkcjonalność. I to mu wychodzi tylko na dobre.
Nowego Forda Transita nie udało się przetestować z braku czasu. Warto jednak przypomnieć że jego poprzednia wersja była jednym z najchętniej kupowanych pojazdów tego segmentu w Europie, a zwłaszcza w naszym kraju. Trudno przypuszczać, aby nowym jeździło się gorzej. Pojazd ten, wyraźnie nawiązujący stylistyką do rozwiązań zastosowanych w samochodach osobowych Forda, występuje w bodaj największej ilości różnego rodzaju odmian i wersji.
Największe udostępnione do testów pojazdy to Renault Master i Volkswagen LT. Ten ostatni to sama "ciężarowość". Długi ładowny tunel skrzyni załadowczej wystarczy na przeprowadzkę wcale nie najmniejszego mieszkania. Jednak manewrowanie tym dostojnym autem naprawdę wymaga skupienia. Nieco mniejszy Master też oczekuje od przeciętnego kierowcy sporej troski. Nie wszyscy dziennikarze, choć z niejednego pieca chleb jedli, byli skłonni wyruszyć tymi pojazdami na trasy testowe.