Te skrzydła mogą zabić. Kubica ostrzega
- Pewnie częściej, szczególnie po starcie, będziemy widzieli kierowców, którzy wracają do garażu po nowy nos. Zrobię co w mojej mocy, aby tego uniknąć, ale może się to przydarzyć także mnie - mówi Kubica.
- Jadąc do pierwszego zakrętu ścigamy się koło w koło, jest ciasno. Nowe przednie skrzydło jest szersze niż rozstaw kół, ale z perspektywy kokpitu go nie widać. Jedzie się na wyczucie - dodaje kierowca BMW Sauber.
Nienaturalnie duże nowe elementy bolidów przygotowanych przez zespoły na 2009 rok zdaniem Kubicy mogą powodować na torze śmiertelne niebezpieczeństwo. W tej kwestii polski kierowca wytacza argumenty, które nie sposób podważyć.
- Wystarczy wspomnieć mój wypadek w Kanadzie albo kraksę Luciano Burtiego na torze Spa. W obu przypadkach inny samochód dotknął naszego przedniego skrzydła, które wpadło pod koła, uniemożliwiając kontrolowanie bolidu. Teraz będziemy musieli być jeszcze ostrożniejsi - uważa 24-letni krakowianin.
W Kanadzie w 2007 roku Kubicę uratował niezwykle wytrzymały kokpit i system HANS. Ale Polak miał także wiele szczęścia. W przeciągu ostatnich kilku lat groźne wypadki zdarzały się w F1 rzadko. Teraz ich częstotliwość może znacznie wzrosnąć. A wiemy, że nawet najlepsza technologia czasami nie wystarcza, by uratować ludzkie życie.
Ostatnim kierowcą F1, który zginął na torze, był Ayrton Senna. Od śmierci wielkiego mistrza w 1994 roku więcej wypadków z tragicznym skutkiem nie było. I oby ta dobra passa trwała też w sezonie 2009.