Tata Indica - kupisz ją za grosze. Sprawdzamy, czy warto
Tata Indica to rzadki widok w polskich ogłoszeniach motoryzacyjnych. Postanowiliśmy się przekonać, czy warto ją kupić zamiast popularnych w Polsce konkurentów z tego samego segmentu.
Od razu zaczniemy od najważniejszego, czyli cen Taty Indiki. Na rynku można znaleźć egzemplarze z 2008 roku pochodzące z polskiego rynku za 5 000 zł. Często są to auta od pierwszego właściciela i z przebiegiem nieprzekraczającym 100 000 kilometrów. My oglądaliśmy egzemplarz z 2010 roku z silnikiem z benzynowym silnikiem 1.4 (85 KM) i ze skromnym przebiegiem 37 000 kilometrów. Auto miało klimatyzację, radio oraz było w idealnym stanie technicznym i wizualnym. Właściciel miał wszelkie dokumenty potwierdzające jego przeszłość. Teraz najlepsze. Samochód kosztował niecałe 7 000 zł. Za taką samą cenę będziemy musieli zadowolić o 10 lat starszym VW Polo albo Toyotą Yaris. Porównywalny Opel Corsa C będzie starszy o 8 lat. Ponadto ich przebiegi będą o średnio 100 000 wyższe. Czy w takim razie Indica to okazja na rynku?
Nie do końca. Indyjski model Taty to nieczęsty widok na portalach ogłoszeniowych. Nic dziwnego, auto na polskim rynku delikatnie mówiąc, nie było popularne. Oferowane było w Polsce w latach 2008 - 2010 i sprzedawało się słabo. Na polskim rynku samochodów używanych nie ma ich więcej, niż kilkanaście sztuk.
Co tak zniechęcało Polaków do tego samochodu? Na pewno typowa dalekowschodnia stylizacja nadwozia, która skutecznie odpychała potencjalnych klientów Z porównaniu z Fiatem Grande Punto czy Mazdą 2, Tata wygląda, jak auto przeniesione z lat 90. Jeszcze gorzej jest, gdy wejdziemy do środka, a pierwszym ostrzeżeniem jest dźwięk zamykanych drzwi, jakby wyjętych z Żuka. Po zajęciu miejsca za kierownicą nie można uwierzyć, że ten samochód został wyprodukowany w 2008 roku. Cena była okazyjna w porównaniu z europejską konkurencją, ale to nie tłumaczy użycia tak słabych materiałów i ich niechlujnego spasowania. Pomimo że porównywalny cenowo VW Polo III generacji jest o wiele starszy, jakość spasowania elementów jest nieporównywalnie większa. Tata ma 220 litrów pojemności bagażnika, czyli o 25 l mniej niż Polo i aż 40 l mniej od Corsy. Na kolejny minus zasługuje pozycja za kierownicą. Rozumiemy, że auto jest budżetowe, ale brak jakiejkolwiek regulacji kierownicy i niewygodne fotele to jakieś nieporozumienie. Na obronę dodamy, że auto ma dużo miejsca w środku i świetną widoczność z miejsca kierowcy.
Nadchodzi czas na jazdę. Tutaj ponownie przeżywamy sentymentalną podróż do lat 90, i to już przy pierwszym zakręcie. Zawieszenie jest miękko zestrojone i daje poczucie niezłego komfortu, ale precyzja układu kierowniczego jest dyskusyjna. W ofercie były dostępne dwa silniki. Pierwszy to prosty silnik benzynowy 1.4 (86 KM) Przy niskiej masie, auto w mieście okazuje się naprawdę dynamiczne. Niestety, za dobrym silnikiem nie nadążają hamulce. Lepiej uważać przy szybszych prędkościach. Kolejna jednostka to diesel o tej samej pojemności i mocy 70 KM. Co ciekawe, nie ma dużego problemu z oryginalnymi częściami. Jednak z porównaniu z Oplem Corsą C, wybór części jest bardzo skromny i są drogie – zamienniki praktycznie nie występują. Należy pamiętać, że marka Tata wycofała się z polskiego rynku w 2011 roku.
Podajemy przykładowe ceny części zamiennych:
Amortyzator przedni — 430 zł
Wahacz przedni – 369 zł
Klocki hamulcowe przednie – 140 zł
Tarcz hamulcowa przednia – 209 zł
Reflektor przedni – 893 zł
Tata Indica niczego nie udaje. Jest to szczere auto, które nie zostało stworzone do dawania radości z jazdy albo wygrywania dziennikarskich porównań. Jest prostym, tanim w eksploatacji autem nie wyróżniającym się niczym szczególnym, oprócz jednego – ceny. Nowa Indica jako nowa kosztowała od 28 tys. złotych i już w standardzie miała klimatyzacje. Jeżeli ktoś chciał mieć ABS i mniej plastikowych elementów w nadwoziu, musiał dopłacić 4 tys. zł. Teraz można ją kupić w świetnym stanie już za 6 tys. zł. Tutaj płaci się za przebieg i rocznik, a nie za logo. To świetna propozycja dla osób, które nie interesują się motoryzacją i traktują samochód jako zwykłe narzędzie, z którym nie będą musieli jeździć tak często do mechanika, jak w przypadku bardziej zmęczonych konkurentów z Europy czy Azji w podobnej cenie.