Tragiczny wypadek w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześcioro pieszych, wywołał medialną burzę i społeczną dyskusję na temat przepisów dotyczących pijanych kierowców. Premier zapowiedział już zmiany w prawie, a wśród nowości wymienić można przepis o obowiązku posiadania w samochodzie alkomatu. Niestety, na dobre urządzenie trzeba wydać sporo.
Podczas konferencji prasowej premier Tusk zapowiedział wprowadzenie od 1 stycznia 2015 roku obowiązku posiadania w samochodzie alkomatu. Jednocześnie zapewnił, że nie odbije się to mocno na kieszeniach Polaków, gdyż najtańsze elektroniczne urządzenia tego typu kosztują około dziesięciu złotych, a jednorazowe można kupić za dwukrotnie mniejszą kwotę. Wystarczy szybkie przejrzenie portali aukcyjnych, by przyznać premierowi rację; owszem, na rynku są urządzenia w tej cenie. Pytanie jednak brzmi: ile są one warte? Jak się okazuje, niewiele. I przyznaje to nawet policja.
Jeśli chodzi o przydatność jednorazowych alkotestów, mundurowi nie mają złudzeń. - Jeśli ktoś wypił dużo alkoholu i po sprawdzeniu stanu trzeźwości za pomocą tego urządzenia otrzymuje wynik pozytywny, wskazujący że znajdujemy się pod wpływem alkoholu, to taki wynik należy traktować poważnie. Natomiast w żadnym wypadku nie można poważnie traktować wyniku negatywnego jeśli czujemy się źle - powiedział Marek Kąkolewski z wydziału ruchu drogowego KGP.
Oznacza to, że jeśli wieczorem kierowca pił alkohol, a rankiem zechce skorzystać z samochodu, pomiar jednorazowym alkotestem nie musi być miarodajny. Nawet jeśli nie wykaże on alkoholu w wydychanym powietrzu, w rzeczywistości może okazać się, że urządzenie jest po prostu mało dokładne. W razie błędnego wskazania uspokojony kierowca może wsiąść za kierownicę. Jeśli zostanie zatrzymany przez policję, a badanie profesjonalnym sprzętem pokaże wynik przekraczający zapisaną w prawie normę, na nic zda się tłumaczenie o błędzie alkotestu. Kierowca zostanie pociągnięty do odpowiedzialności i potraktowany z całą surowością.
Podobnie rzecz ma się w przypadku tanich alkomatów elektronicznych. Na rynku oferowane są urządzenia w cenie od około dziesięciu złotych. Niestety, gwarancji prawdziwości wyniku badania takim gadżetem nikt dać nam nie może. Wątpliwości budzi tu nie tylko najtańszy z możliwych mechanizmów badających zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, ale też mało dokładna jego kalibracja lub zupełny jej brak. Na darmową, startową kalibrację w serwisie możemy liczyć dopiero wydając na alkomat około 200 złotych. Nawet wówczas nie należy jednak zbytnio ufać jego wskazaniom. Profesjonalny sprzęt kosztuje kilka tysięcy złotych. Na wydanie takiej kwoty mogą zdecydować się najwyżej nieliczni profesjonalni kierowcy.
Przymus posiadania alkomatu to nie wszystkie zmiany, jakie proponuje rząd. Ponadto kierowca, który po raz pierwszy zostanie przyłapany na prowadzeniu pod wpływem alkoholu, utraci prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat (obecnie jest to od roku do 10 lat) i zapłaci co najmniej 5 tys. zł nawiązki. Wyrok w takiej sprawie ma być publicznie ogłaszany. Osoby, które po raz drugi zostałyby przyłapane na jeździe pod wpływem alkoholu, traciłyby prawo jazdy na co najmniej 5, a maksymalnie 15 lat. W tym wypadku nawiązka ma wynosić minimum 10 000 zł.
tb/sj/tb, moto.wp.pl