Z pewnością najstarsi warszawiacy, pamiętający lata trzydzieste ubiegłego wieku, z sympatią powitają taksówki ze znakiem złotej muchy na masce. Były okresy, gdy samochody marki Chevrolet stanowiły ponad 60 proc. wszystkich zarejestrowanych aut osobowych w naszym kraju. Widać to było wyraźnie również na postojach taxi.
Niedawno taksówki Chevroleta wróciły na polskie ulice, a szczególnie widoczne są w stolicy. Program pilotażowy dla kilku taksówek Orlando w ruszył już w sierpniu 2011. Po pozytywnym odbiorze przez użytkowników zdecydowano się na rozszerzenie taboru i obecnie w Warszawie jeździ kilkadziesiąt Chevroletów Orlando. Samochody mają być użytkowane do 12 miesięcy, potem wymienione na kolejne, wprost z linii produkcyjnej. Tabor pachnących nowością taksówek ma być wyróżnikiem i podnosić ich atrakcyjność w oczach pasażerów. Niższy jest też koszt eksploatacji nowych, bezawaryjnych pojazdów.
Pierwsza montownia General Motors w Polsce (1928-1931) skierowała na rynek kilka tysięcy osobowych Chevroletów. Sporo z nich było z powodzeniem wykorzystywanych jako taksówki. Ceniono je za trwałość, niezawodność oraz niskie koszty zakupu i eksploatacji, a takie opinie w ustach taksówkarzy to nie bagatela. Druga montownia GM w naszym kraju (1936-1939) jeszcze bardziej utrwaliła tę tendencję, do tego stopnia, że pod koniec lat 30 marka Chevrolet stawała się pewnego rodzaju synonimem taksówki.
Po wojnie, w latach 50. i 60., postoje taksówek okupowały głównie krajowe Warszawy, ale licznymi perełkami wśród nich były Chevrolety Fleetmaster, Stylemaster, Fleetline, Bel Air (niektóre w wersjach de luxe), których kilka tysięcy sprowadzono do Polski w latach 1946-1953 oraz później w ramach prywatnego "importu marynarskiego".