Tadeusz Tański. Historia genialnego konstruktora pierwszego polskiego pojazdu pancernego
Geniusz i wielki ekscentryk. Nowe silniki rysował na serwetkach w warszawskich kawiarniach II RP. To jemu zawdzięczamy pierwszy polski samochód pancerny, zbudowany na bazie Forda T, a który został wykorzystany z powodzeniem w wojnie z bolszewikami w latach 1919-1920. Polski wynalazca Tadeusz Tański, gdyby żył dziś, byłby najpewniej multimilionerem. Został zamordowany przez Niemców w Auschwitz dokładnie 75 lat temu.
Uzdolnionych technicznie ludzi było w II RP wielu. Geniuszy, a do tego grona można zaliczyć Tadeusza Tańskiego, znacznie mniej. Wyprzedzał swoją epokę, a historycy uważają go za postać pokroju Henry'ego Forda i Ferdynanda Porsche. – Miał niezwykłe wyczucie technologii i konstrukcji. Potrafił działać ad hoc, czego dowodem jest samochód pancerny jego pomysłu, ale także wiele innych wprowadzonych w życie projektów. Był przy tym postacią kolorową, niejednoznaczną, bez wątpienia wybitną – mówi Robert Przybylski, historyk motoryzacji i dziennikarz.
Tadeusz Tański urodził się w 1892 roku w Janowie Podlaskim. Jego ojciec był słynnym konstruktorem lotniczym, w tym pierwszych polskich szybowców, oraz malarzem. Jeszcze przed wybuchem I Wojny Światowej posłał syna na studia techniczne do Francji. Młody Tański ukończył je jako jeden z najlepszych, po czym został nad Sekwaną i zajął się konstruowaniem silników lotniczych - głównie na zlecenie wojska. Zbudował silnik 12-cylindrowy oraz gwiazdowy, którym napędzano lekkie samoloty.
Po zakończeniu działań zbrojnych młody inżynier wrócił do Polski i z miejsca został „przejęty” przez wojsko, które bardzo potrzebowało specjalistów. Bolszewicy właśnie szykowali się, żeby po terytorium Polski wmaszerować do serca Europy – Niemiec i Francji. Tańskiego zatrudniono więc w Sekcji Samochodowej Ministerstwa Spraw Wojskowych.
Już w 1920 roku, gdy bolszewicy byli naprawdę blisko Warszawy, rzucono na front pierwsze samochody pancerne konstrukcji Tańskiego. Auta zbudowane na podwoziu Forda T otrzymały oznaczenie FT-B. Powstało ich 16 sztuk i wszystkie wzięły udział w walkach (atakowały tyralierą). Konstruktor sam obserwował je w zmaganiach z wrogiem - jak twierdzą świadkowie z pokładu innego auta. To ostatnie zostało w boju ostrzelane, na co inżynier nie zwrócił uwagi, a co było przyczyną jego późniejszego konfliktu z wojskowymi przełożonymi. Tański lekceważył takie rzeczy jak bezpieczeństwo, bo interesowało go tylko działanie maszyn, gdy tymczasem wojskowi próbowali mu wytłumaczyć, że strata tej klasy konstruktora byłaby czymś zupełnie fatalnym w skutkach. To tylko jeden z wielu późniejszych konfliktów, w jakich uczestniczył Tański.
Pancerne samochody Tańskiego spełniały podstawowy wymóg, jaki stawiał wszystkim swoim (wcześniejszym i późniejszym) projektom - były konstrukcyjnie proste i możliwe do naprawienia przez laika. Wiele lat później, tworząc dla Centralnych Warsztatów Samochodowych, Tański opracowywał auta, które można było rozłożyć i złożyć jednym kluczem – z jednej strony „dziesiątką”, z drugiej „osiemnastką”.
Genialny Polak konstruował „na oko”. Miał doskonałe wyczucie materiałów i ich wytrzymałości. Nigdy się nie mylił. Rysował coś bez obliczeń, które – dokonywane potem w biurze – potwierdzały jego założenia. Rysował rzuty silników i aut obok siebie, potem jego podwładni tłumaczyli szkice na język zrozumiały dla mniej wprawnych wykonawców. I wychodziło tak, jak założył Tański. Przy czym, jak piszą we wspomnieniach świadkowie, jego miłość do motoryzacji to była raczej miłość do tworzenia, a nie konkretnej dziedziny techniki. Tadeusz Tański z równą pasją zajmował się silnikami lotniczymi, samochodami, jak i setkami innych urządzeń. Dla żony opracował np. projekt urządzenia do automatycznego wywoływania zdjęć. Dla przyjaciela-lotnika udoskonalił samolot, którym ten zabrał go w chmury, by udzielić mu pierwszej lekcji pilotażu. W szufladzie zawsze trzymał dziesiątki projektów, które kończył według własnego widzimisię.
Nienawidził papierosów i alkoholu. Źle się ubierał i nie dbał o siebie. W tamtych czasach takie podejście nie zapewniało mu szacunku rodaków, a zwłaszcza przełożonych. W kawiarniach, do których namiętnie chadzał, pojawiał się w znoszonych marynarkach, brudnych butach i starych płaszczach. Wdawał się w konflikty z wyżej postawionymi, którzy knuli przeciwko niemu intrygi. Był niepokorny. Kiedyś zdesperowany szef Centralnych Warsztatów Samochodowych zamknął go na noc w biurze, by dokończył opracowanie skrzyni biegów do legendarnego samochodu CWS T-1, a wtedy Tański zajął się malowaniem apaszek we wzorki, tylko po to, by zezłościć przełożonego. Dopiero nad ranem, gdy szef poznał się na tym, że jego zdecydowane działanie nie przyniosło efektów, na szybko narysował wspomnianą skrzynię (oczywiście projekt okazał się bardzo dobry). Jednak ten brak pokory odpowiadał za to, że dostawał coraz gorsze stanowiska, a niektóre jego projekty były odrzucane.
Tadeusz Tański miał ogromne problemy z pieniędzmi – nigdy się go nie trzymały. Nie wiedział ile zarabia, wydawał więcej niż powinien. Pożyczał je od znajomych, a gdy ci odmawiali, najczęściej dlatego, że więcej nie mieli, startował do konkursów konstruktorskich – w tamtych czasach jednej z podstawowych form opracowywania i wdrażania wynalazków. Nagrody pozwalały mu przeżyć. Jak czytamy w archiwalnym „Młodym techniku”: „Znana, była historia wygrania konkursu na dwucylindrowy silnik o objętości skokowej 750 cm3, chłodzony powietrzem, do napędu prądnicy radiostacji polowej. Do konkurencji stanęły najpoważniejsze firmy motocyklowe z renomowaną angielską wytwórnią Douglas na czele. Tański zaprojektował silnik, jak zwykle bardzo prosty, z jednym rodzajem śrub i nakrętek (nazwany TO-1). Silnik wykonano w piekielnym tempie i sztukę prototypową złożono zaledwie o dobę przed oficjalnym rozpoczęciem próby trwałości. Na dany znak uruchomiono konkurencyjne silniki, mające od tej chwili pracować bez przerwy. W miarę
upływu czasu coraz mniej silników pozostaje na placu boju. Silnik Douglas pracuje przez 400 godzin i staje. Silnik Tańskiego terkocze przez 1000 godzin, po czym zostaje wyłączony, wyczerpawszy doszczętnie cierpliwość komisji sędziowskiej”.
Jego brak pokory i niewyparzony język prawdopodobnie okazały się także pośrednią przyczyną śmierci. W 1939 roku czynnie włączył się w obronę ojczyzny. W konsekwencji klęski wojny obronnej Polska dostała się pod niemiecką okupację, a Tański natychmiast włączył się do konspiracji. Jednak jego wrodzona nienawiść do Niemców (był frankofilem) okazała się silniejsza niż zdrowy rozsądek (po raz kolejny, jeśli przypomnieć sobie historię z 1920 roku i późniejsze losy). W kawiarniach wygłaszał tyrady dotyczące okupanta, o czym szybko dowiedziało się Gestapo. W ramach Akcji AB (likwidacji przez Niemców polskich elit intelektualnych) trafił do Auschwitz. Zaproponowanej mu pracy dla jednej z niemieckich firm zbrojeniowych, nie przyjął. To oznaczało wyrok śmierci. Tadeusz Tański został zamordowany 23 marca 1941 roku, dokładnie 75 lat temu. – Był inżynierem nie europejskiego, ale światowego formatu. Trudnym w kontaktach i gwałtownym w reakcjach, geniuszem-indywidualistą, jednym z niewielu tak zdolnych konstruktorów swoich
czasów – podsumowuje Robert Przybylski.
Marcin Klimkowski