Syreni śpiew pięknego auta
Byliśmy i widzieliśmy prawdziwe @Perły Polskiej Motoryzacji. W Pałacu Kultury i Nauki można podziwiać między innymi pojazdy, które były… zbyt piękne, by mogły jeździć po polskich drogach.
Rok 1960. Zgromadzeni na żerańskim torze testowym FSO dziennikarze własnym oczom nie wierzą, przed nimi Syrena Sport – smukłe, sportowe auto, podobniejsze raczej włoskim legendom motoryzacji niż "praktycznym" produktom warszawskiej Fabryki Samochodów Osobowych. Na tle Warszawy, Wołgi, Trabanta czy nawet swojej imienniczki – Syreny – dzieło polskich inżynierów prezentowało się niczym paw w kurniku.
Zainteresowanie nowym pojazdem było powszechne, a pytania o osiągi i przyszłe losy prototypu zasypały redakcje. Gdy zaczęto podkreślać, że jest to tylko wprawka techniczna, mająca przetestować podzespoły i rozwiązania mechaniczne na rzecz nowych serii "tradycyjnej" Syreny, zaczęto szukać sposobu na oszukanie przeznaczenia i nalegać na zmianę decyzji – dyrekcje dwóch zakładów zaproponowały nawet, że zajmą się produkcją newralgicznych części konstrukcji. W końcu – jak twierdzi kilka osób, w tym jeden z konstruktorów – do fabryki zadzwonił Józef Cyrankiewicz i kazał prototyp schować, a sprawę zamieść pod dywan.
Decyzja ta na pewno nie przyszła "wiecznemu premierowi" łatwo – sam jako miłośnik dobrego jedzenia, pięknych kobiet i szybkiej jazdy potrafił docenić walory nowego designu. Niestety przeciwko Syrenie Sport sprzysięgły się dwie wszechmocne siły – niewydolna gospodarka i ascetyczny pierwszy sekretarz, Władysław Gomułka. O ile pierwszy był czynnik prosty do zrozumienia – nie radząca sobie z zaspokojeniem podstawowych potrzeb społeczeństwa produkcja czyniła już jakikolwiek samochód dobrem luksusowym, a poświęcanie zasobów na produkcję luksusowych aut tylko by ten problem pogłębiło – to druga kwestia była przynajmniej równie ważna, a znacznie mniej oczywista.
Gomułka, ascetyczny we wszystkich aspektach swego życia, potrafił spędzić kilkanaście godzin na spotkaniu wypijając jedynie łyk herbaty. Uważał się w tym względzie za wzór do naśladowania. Jedzenie w towarzystwie I Sekretarza było dla wierchuszki partyjnej mordęgą. Kawior i szampan błyskawicznie ustępowały miejsca dżemowi i sklepowej herbacie. Również społeczeństwo miało zaciskać pasa. O pomyśle produkcji samochodów dla "zwykłych Kowalskich" Gomułka miał powiedzieć "Niech ludzie myślą o pracy, a nie o odpoczywaniu. A jeździć to mogą autobusami". Nic dziwnego, że Syrena Sport nie zyskała sobie jego poklasku...
Prototyp, garażowany przez FSO, przetrwał Gomułkę, ale nie uchroniło go to przed zniszczeniem. Mimo protestów sentymentalnych pracowników auto komisyjnie zniszczono, a odzyskane części wystawiono na sprzedaż. Ostatnim śladem po legendarnym aucie pozostały włoskie kołpaki, po raz ostatni widziane ponad dwie dekady temu na giełdzie samochodowej w Słomczynie... Ale nic straconego – chętni do obcowania z legendą motoryzacji mają świetną okazję zobaczyć ją wśród innych (i równie ciekawych) eksponatów na @Wystawa Perły Motoryzacji. Serdecznie zapraszamy!
Marek Jurko, Wielkie Historie