Choć nie ma takiego obowiązku, sprzedaż samochodu warto zgłosić w wydziale komunikacji starostwa czy urzędu miejskiego. Dlaczego? Nieścisłość prawa zachęca nabywców do rezygnacji z przerejestrowania nabytego auta. Dla byłego właściciela może to oznaczać kłopoty.
Prawo o ruchu drogowym w art. 78 stanowi, że właściciel pojazdu jest zobowiązany w ciągu 30 dni zawiadomić starostę o nabyciu lub zbyciu pojazdu. Ani kodeks drogowy, ani taryfikator mandatów nie przewiduje jednak w tym przypadku żadnej sankcji. Wiele osób bezkarnie rezygnuje z wyrejestrowania sprzedanego samochodu. Okazuje się jednak, że wiele osób analogicznie czyni z jego zarejestrowaniem.
Ostatnio najgłośniejszym bohaterem takiej historii jest Tomasz Złoch, prawnik z Gdyni. Pan Tomasz przed trzema laty kupił Saaba, ale samochodu nie przerejestrował. Na swoje nazwisko opłacał jednak ubezpieczenie, jeździł do przeglądów, a zatrzymywany do rutynowej kontroli przez policję potwierdzał, że choć w dowodzie rejestracyjnym widniały dane poprzedniego właściciela, auto należy do niego.
Pewnego dnia nasz bohater otrzymał wezwanie na komisariat policji. Na miejscu dowiedział się, że powodem, dla którego tam się znalazł, jest nieprzerejestrowany samochód. Sprawa trafiła do sądu. Na rozprawę trzeba było jednak czekać tak długo, że sprawa uległa przedawnieniu. Do przewinienia doszło bowiem w 30 dni po zakupie samochodu, a więc przed trzema laty. Mimo pozytywnego zakończenia sprawy prawnik rozważa zaskarżenie umorzenia, bo skoro sprawę można było umorzyć, to zdaniem sądu musiało być przewinienie, a z tym prawnik się nie zgadza.
Dla większości zmotoryzowanych z tego przykładu płynie jasna nauka. Po sprzedaży samochodu warto odwiedzić starostwo i zgłosić ten fakt. Jeśli obowiązku nie dopełni także nabywca, poprzedni właściciel może zostać zaskoczony korespondencją zawiadamiającą o sfotografowaniu samochodu przez fotoradar czy pismem wzywającym do zapłacenia wysokiej kary w związku z brakiem OC. W takich przypadkach sprawę odkręcić można jedynie okazując umowę sprzedaży auta.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska