Sonik: przybiłem piątkę z prezydentem Boliwii
W Boliwii był szał na punkcie Dakaru. Ludzie przybywali na trasę z daleka. Gdy motocykliści i quadowcy rozpoczynali ósmy odcinek w Uyuni, żegnał ich prezydent tego kraju. - Z Evo Moralesem Aymą przybiłem nawet piątkę. To było bardzo miłe - podkreślił Rafał Sonik.
Kapitan Poland National Team jest nadal trzeci po ośmiu etapach w kategorii quadów. Do lidera Ignacio Casale ma prawie 46 minut straty. Chilijczyk był w poniedziałek najszybszy na trasie odcinka specjalnego długości 462 km z Uyuni w Boliwiii do Calamy w Chile.
- Pierwsza część była wolniejsza. Kręta i techniczna. Potem zrobiło się prosto i tam wszyscy trzej, Husseini, Lafuente i Casale mi odjeżdżali. Byłem cały czas w kurzu i jak tylko robiło się kręto, to ich doganiałem, a jak było prosto, to mi znikali. Na prostych są około 15 km/h szybsi ode mnie - wspomniał Sonik.
Krakowianin przyznał, że się cały czas frustrował, ale... - Plus jest taki, że jak się wkurzę, to lepiej jeżdżę, więc jest szansa, że dobrze pojadę kolejne odcinki. Trzeba pamiętać, że tam było zimno i wysoko, więc wszyscy byli albo przymuleni albo podenerwowani.
Zdaniem zdobywcy Pucharu Świata rywalizacja w kategorii quadów rozstrzygnie się dopiero pod koniec. - Góry na trasie ostatniego etapu z La Sereny do Valparaiso nie dają wprawdzie już wielkich szans odrobienia strat, ale... Im bardziej kręto i technicznie będzie, tym lepiej dla mnie. Nigdy wcześniej nie byliśmy w takiej sytuacji, że trzech zawodników było w 45 minutach. Każda usterka, awaria, poważniejsza pomyłka nawigacyjna może przewrócić klasyfikację - ocenił.
Sonik zdaje sobie sprawę, że trzeba być bardzo skupionym do samego końca. - Nigdy wcześniej nie byliśmy w sytuacji, żeby na tym etapie rajdu trzech czołowych zawodników dzieliło tylko 45 minut. Zawsze lider miał już około dwóch, trzech godzin przewagi i trudno było o jakąś zmianę. Teraz każda usterka, awaria, poważniejsza pomyłka nawigacyjna może przewrócić klasyfikację do góry nogami. Trzeba więc być bardzo skupionym do samego końca zmagań, zwłaszcza że przed nami bardzo długie etapy. O zwycięstwo walczy Chilijczyk, Urugwajczyk i Polak. Czwarty jest Holender. Nie ma żadnego Argentyńczyka, co jest niezwykłe, bo w poprzednich latach ich dominacja była bezdyskusyjna (Patronelli, Maffei, Halpern). Wiadomości są więc dobre, bo po raz pierwszy od lat rajd może się rozstrzygać na ostatnich kilometrach - mówił pełen optymizmu Sonik.
Kapitan reprezentacji Polski jest pod wrażeniem tego, co widział. - Boliwia jest piękna. Góry są niesamowite, kompletnie nie do życia, a jednak miejscami ludzie tam mieszkają i uprawiają rolę. Wydaje się, że na tej wysokości i w tych temperaturach nic się tam nie utrzyma. To całkiem możliwe, że plonów wielkich nie mają, ale przynajmniej mają zajęcie. Góry cudowne, surowe, wysokie. Kraj niezwykle ubogi. Bieda aż piszczy, a ci ludzie cieszyli się naszym przyjazdem - podkreślił.
W Boliwii - jak zaznaczył Sonik - był szał na punkcie Dakaru. - W Buenos Aires witały nas tłumy, ale rozciągnięte na dużej przestrzeni. Tutaj też były tysiące kibiców, ale ściśnięte w niewielkim miasteczku. Coś niesamowitego. Widać było, że ludzie na Dakar w Boliwii czekali, choć tylko na jeden dzień i jedną noc. Przyjechał pan prezydent Evo Morales Ayma. W niedzielę był, kiedy przyjeżdżaliśmy na metę i dziś, kiedy ruszaliśmy na trasę odcinka. Przybiłem nawet piątkę. To było bardzo miłe.
Klasyfikacja quadów na ósmym etapie Uyuni (Boliwia) - Calama (Chile), OS 462 km:
- Ignacio Casale (Chile) Yamaha 6:18.47
- Sebastian Husseini (Holandia) Honda strata 8.38
- Sergio Lafuente (Urugwaj) Yamaha 15.25
- Rafał Sonik (Polska) Yamaha 16.04
Po ośmiu etapach:
- Ignacio Casale (Chile) Yamaha 39.39.49
- Sergio Lafuente (Urugwaj) Yamaha strata 21.40
- Rafał Sonik (Polska) Yamaha 45.56 (PAP)