Skuteczne ściganie zagranicznych piratów drogowych
By skończyć z bezkarnością zagranicznych kierowców łamiących przepisy na drogach państw UE, Komisja Europejska (KE) zaproponowała w środę nowy system wymiany danych, który ułatwi ich identyfikację i ściganie.
Nie poprawi on jednak egzekwowania nałożonych mandatów, bowiem kraje członkowskie, mimo zobowiązania na poziomie UE sprzed trzech lat, niechętnie podejmują współpracę w tej sprawie.
Obecnie kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość w innym państwie Unii Europejskiej, pozostaje, poza nielicznymi wyjątkami, bezkarny. System automatycznych radarów i kamer nie jest w stanie ustalić jego tożsamości. Podobnie jest w przypadku kontroli dokonanej przez policję, która nie ma środków, by potwierdzić dane schwytanego na jeździe po pijanemu zagranicznego kierowcy i jego samochodu.
Ta bezkarność nie tylko niekorzystnie wpływa na bezpieczeństwo drogowe, ale także jest dyskryminująca w stosunku do krajowych sprawców wykroczeń, którzy ponoszą kary - argumentuje KE.
By z tym skończyć, KE proponuje zbudowanie w ciągu trzech lat systemu komputerowego, który połączy krajowe rejestry kierowców i pojazdów. Dzięki temu belgijski system "rozpozna" auto na polskich numerach i dostanie z Polski dane kierowcy. To umożliwi wysłanie mandatu - po polsku, jak planuje KE - na polski adres.
Według propozycji KE, system ma znaleźć zastosowanie w przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości, jazdy pod wpływem alkoholu, jazdy bez zapiętych pasów bezpieczeństwa oraz przejechania na czerwonym świetle. Razem te cztery kategorie złamania prawa są powodem trzech czwartych wypadków śmiertelnych na drogach UE.
"Proponowana dyrektywa jest bardzo ważnym elementem szeregu środków przyjmowanych przez Komisję w celu poprawy bezpieczeństwa na drogach w Europie" - oświadczył komisarz UE ds. transportu Jacques Barrot.
Nowy system ma położyć kres poczuciu bezkarności kierowców, kiedy tylko opuszczą oni własny kraj. Statystyki dla całej UE nie istnieją, ale dane dla poszczególnych krajów pokazują skalę problemu. Np. we Francji zagraniczni kierowcy stanowią 5,1 proc. wszystkich użytkowników dróg, ale odpowiadają aż za 15 proc. przypadków przekroczenia prędkości. W niewielkim, tranzytowym Luksemburgu to odpowiednio 14 i 30 proc.
W krajach, gdzie rozbudowany jest system automatycznych kontroli radarowych (np. Francja, Belgia, Wielka Brytania i Luksembuerg) możliwość natychmiastowej identyfikacji zagranicznych kierowców łamiących prawo ma szansę wpłynąć na lepsze egzekwowanie mandatów, których obecnie nawet się nie wystawia, skoro nie wiadomo, pod czyj adres mają trafić.
Nie rozwiąże to jednak wszystkich problemów. By skłonić kierowcę do zapłacenia mandatu, potrzeba bowiem zaangażowania władz jego kraju. Miała to zapewnić tzw. decyzja ramowa, przyjęta jednogłośnie przez kraje członkowskie UE w 2005 roku. Zgodnie z nią, np. zapłatę mandatu wystawionego Polakowi przez władze niemieckie, egzekwowałyby władze polskie - tak samo, jak wobec Polaków łamiących przepisy w Polsce.
Problem w tym, że decyzję tę wdrożyło dotąd tylko 7 krajów: Austria, Dania, Finlandia, Francja, Holandia, Rumunia i Węgry, choć termin minął rok temu. Reszta zwleka, tym samym uniemożliwiając skuteczne, ponadgraniczne ściganie piratów drogowych.
Ponieważ chodzi o współpracę w zakresie wymiaru sprawiedliwości, Komisja Europejska nie ma żadnych możliwości - poza naciskiem politycznym - by zmusić kraje do wywiązania się z przyjętego obowiązku współpracy. Zmieni się to wraz z wejściem w życie nowego Traktatu z Lizbony, który umożliwi KE nawet postawienie kraju przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, tak jak obecnie w sprawach z zakresu wspólnego rynku.
Od 2001 roku celem UE w dziedzinie bezpieczeństwa drogowego jest zmniejszenie o połowę liczby ofiar śmiertelnych wypadków. W 2001 r. na drogach 27 państw, które obecnie są państwami członkowskimi UE, zginęło 54 tys. osób. W 2007 roku śmiertelnych ofiar było 43 tys. Odpowiada to liczbie ofiar pięciu średniej wielkości samolotów pasażerskich tygodniowo.
Michał Kot (PAP)