Chęć wyróżnienia się z motoryzacyjnego tłumu stworzyła dziedzinę wizualnego tuningu. W większości przypadków współgra on z tuningiem, którego celem jest poprawienie osiągów i trakcji samochodu. Są jednak przypadki, gdy dzieje się inaczej.
Z punktu widzenia Europejczyka mamy dwie stolice absurdalnego tuningu wizualnego. Pierwszą z nich jest Rosja, gdzie właściciele nieco leciwych Ład starają się upodobnić swoje pojazdy do modeli znanych producentów sportowych aut lub nadają im wygląd sugerujący udział dwuśladu w zakończonym przed laty radzieckim programie kosmicznym. Drugą stolicą niezwykłych przeróbek samochodów jest Japonia. Dużo większa zamożność japońskiego społeczeństwa w porównaniu z rosyjskim sprawia, że w Kraju Kwitnącej Wiśni można oglądać o wiele ciekawsze przykłady tuningu.
Oni-kyan, albo demon-camber, to dość ekstremalny styl tuningu, który uwagę patrzących przyciąga znacznie poniżej linii szyb. Głównym motywem przeróbki poddanej tej filozofii jest przerobienie podwozia tak, by koła samochodu były pochylone. Górą wtapiają się w nadkole, a dołem mocno wystają poza obrys karoserii.
Jaki jest sens takich przeróbek? Nie należy go szukać w zmianie możliwości trakcyjnych samochodu. Co prawda auta stuningowane w myśl stylu oni-kyan mają zazwyczaj szerokoprofilowe opony, ale nachylenie ich względem powierzchni asfaltu sprawia, że stykają się z drogą tylko niewielkim procentem swojej powierzchni. Z pewnością powoduje to ekspresowe zużycie ogumienia i ciekawe w jak dużym wydłuża drogę hamowania. Cóż, Japończycy lubią się wyróżniać, i wbrew temu, co można sądzić o tak poukładanym społeczeństwie, nie zawsze musi mieć to sens.
tb/