Przełam się!
Europa nurza się w kryzysie ekonomicznym. Nic więc dziwnego, że powstają „kryzysowe” samochody. Przedstawicielką tej właśnie grupy jest Skoda Citigo, należąca do segmentu aut najmniejszych. Nowość spod znaku pióropusza i strzały ma oferować jak najwięcej za jak najmniej. Oczywiste jest więc, że już na etapie projektowania konieczne było wybieranie dróg kompromisu. Dlatego właśnie to auto nie dla każdego.
Skoda Citigo z zewnątrz nie odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła nas czeska marka. Spoglądanie na karoserię tego modelu nie budzi ekscytacji. Po zajęciu miejsca w kabinie od razu widać, że przy jej projektowaniu wiele do powiedzenia mieli księgowi. Myli się jednak ten, kto sądziłby, że Citigo nie może budzić w kierowcy pozytywnych emocji.
Ktoś, kto zamierza kupić jedno z najtańszych aut na rynku, nie powinien spodziewać się luksusu godnego Jaguara. Z takim podejściem czeska nowość nie okazuje się taka zła. Plastik, z którego wykonano lewarek zmiany biegów, nie należy do przyjemnych w dotyku, jednak właściwy ruch dźwignią zawsze powoduje załączenie żądanego przełożenia.
W testowanej wersji pod maską pracował motor MPI o pojemności 1.0 l i mocy 60 KM. Nic więc dziwnego, że „palenie gumy” nie było ulubionym zajęciem czeskiego mikrusa. . Podróżowanie w mieście z dwoma lub trzema osobami na pokładzie powodowało spalanie na poziomie 6,8 l/100 km. Jazda bez pasażerów oznaczała zaś utratę 6,2 /100 km. Podczas pokonywania dłuższej trasy zapotrzebowanie silnika na drogocenny płyn spadło do 4,3 l/100 km.