Trwa ładowanie...
15-12-2009 12:51

Siła indywidualności

Siła indywidualności
dh1lfxk
dh1lfxk

Kupowanie i sprzedawanie samochodów po tuningu nastręcza pewnych kłopotów zarówno nabywcy, jak i sprzedającemu. Sprzedający zdaje sobie sprawę, że ceny takich aut zazwyczaj nie równają się ich realnej wartości, nie ma więc co liczyć na zrekompensowanie godzin włożonej pracy, o odzyskaniu wydanych pieniędzy nie wspominając. Jednak często jest to jedyny sposób, by zdobyć środki na realizację kolejnego projektu. Kupujący ma inny dylemat. Trudno w dobrze znającym się środowisku miłośników VW chwalić się, choćby na zlotach, oryginalnością auta, które już było widziane.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Przed takim dylematem stanął Przemek, gdy kupował prezentowanego Golfa. Właśnie sprzedał samochód, którego miejsce w garażu miało zająć inne auto. Początkowo zdecydował, że nie będzie to VW. Leczenie się z choroby zwanej tuningiem wymagało terapii szokowej. Jednak jak na prawdziwego maniaka przystało poddał się już po dwóch miesiącach - zwyciężyło uzależnienie. Powoli rozglądał się za nowym samochodem, zanim jednak na dobre rozpoczął przeglądanie ogłoszeń, postanowił ściśle określić warunki, jakich przy jego wyborze ma bezwzględnie przestrzegać.

dh1lfxk

Auto miało być przede wszystkim stosunkowo tanie, tak by zakup nie zrujnował domowego budżetu. Powinno mieć w sobie, to tak trudne do określenia coś i pozostać w rękach Przemka dłużej niż dwa lata. Istotną sprawą było, by spełniało wszystkie wymogi techniczne dla pojazdów poruszających się po drogach publicznych. Przemek wiedział jedno: kwestia sprawności mechanicznej samochodu oraz jego stanu technicznego nie podlegała dyskusji.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Przyszedł czas na rozpoczęcie poszukiwań. Przy tak precyzyjnie określonych warunkach każdy potrafiłby dopasować co najmniej kilka lub kilkanaście modeli, które mogłyby je spełnić. Przemo jednak poszukiwania zawęził do VW Garbusa w wersji Oval, rzadkiego TL 1600, VW Transportera T1, Caddy i Golfa pierwszej generacji. Plan zakładał, że auto po zakończeniu budowy będzie mogło zabrać na pokład 3 lub 4 osoby, tak by na zloty wyjazdy można było wyjeżdżać w nieco większym rodzinnym gronie. Dlatego wyeliminowany został zdobywający coraz większą popularność na zlotach dwumiejscowy Caddy. Z Garbusa Przemek zrezygnował po obejrzeniu kilku egzemplarzy. Każdy był w opłakanym stanie i potrzebował gruntownego remontu blacharskiego, na który nie było miejsca, ani możliwości, lub za dużo kosztował. Po wgłębieniu się w temat silników chłodzonych powietrzem Przemek darował sobie również zakup TL 1600 i T1. Jak przyznaje,
tego typu jednostki stanowiły dla niego zagadkę i nie mógł liczyć w tym względzie na pomóc znajomych, dla których ta wiekowa technologia była nowością. Niestety, większość osób, które jeżdżą VW, nie ma pojęcia o silnikach nazywanych czasem wiatrołapami.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

W końcu na liście Przemka pozostało jedno auto. Golf mk1. Od tego właśnie modelu zaczynał swoją przygodę z motoryzacją, więc wybór ten poza rozsądkiem dyktował także sentyment. Co ciekawsze, zaczął szukać samochodu bardzo podobnego do tamtego auta. Miało mieć trzydrzwiowe nadwozie, chromowanie zderzaki, wnętrze w kolorze brązowym. Lakier był sprawą drugorzędną. Mógł być zielony, pomarańczowy lub złoty, ale zdecydowanie nie biały.

dh1lfxk

Przeglądając oferty na portalach aukcyjnych Przemo szybko skreślił szeroką lampę, czyli wszystkie egzemplarze wyprodukowane po 1980 roku. Za swallowtailem, czyli modelem z wąskimi tylnymi światłami, przemawiał występujący czasami pakiet chromowanych elementów ozdabiających nadwozie. Jak się wkrótce okazało, znalezienie takiego auta w Polsce było równie prawdopodobne, jak trafienie szóstki w lotto. Trzeba było przenieść poszukiwania za zachodnią granicę.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Codzienne sprawdzanie ofert na niemieckich portalach aukcyjnych przyniosło w końcu rezultaty. Przemkowi udało się wybrać dwa auta. Jak przyznaje, pierwsze z nich było dokładnie takie, jakiego poszukiwał. Miało odpowiedni kolor, ładnie wyglądające wnętrze. Wydawało się, że to będzie strzał w 10. Jednak mimo usilnych prób nie udało się nawiązać kontaktu ze sprzedającym, a nie było sensu wybierać się w liczącą w jedną stronę prawie 800 km podróż po auto, widziane jedynie na zdjęciach. Drugi samochód również zdawał się spełniać większość warunków, jednak kontakt z właścicielem urwał się po pierwszym e-mailu, a w ogłoszeniu nie podano numeru telefonu. Pech, bo trudno inaczej nazwać tę sytuację. W tym samym czasie, ustalając, jakie formalności trzeba załatwić, sprowadzając leciwe auto z zagranicy, Przemo postanowił zasięgnąć rady znajomego, który ponad rok wcześniej przyprowadził właśnie Golfa mk1. Okazało
się, że samochód jest na sprzedaż. Był w bardzo dobrym stanie technicznym, niestety poza tym nie spełniał żadnych Przemkowych warunków.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Został wyprodukowany w 1983 roku, nie miał chromowanych dodatków, o metalowych zderzakach nie wspominając, do tego był biały. Tylko cena wydawała się rozsądna. Przemek wrócił więc do poszukiwań za naszą zachodnią granicą, ale okazało się, że tam również oferty sprzedaży aut odpowiadających jego wymaganiom są rzadkością. Do zakupu zniechęcały też zaporowe ceny albo odległość od domu. Wreszcie zmęczony Przemek postanowił kupić białego Golfa z Pomorza.

dh1lfxk

W końcu zadzwonił telefon i jak można się domyślić, prezentowany Golf to właśnie maszyna, która przywędrowała z Pomorza. Przetransportowanie samochodu w środku zimy na letnich oponach zabrało sporo czasu, jednak udało się. Kiedy rano Przemek wyjrzał przez okno, na jego podwórku stał biały Golf. Białe felgi Pirelli w rzadko spotykanym rozmiarze 15 cali oraz jednostka napędowa pochodząca z GTI nowszej generacji jednoznacznie wskazywała, do kogo należał poprzednio. W tym momencie zapadła decyzja o zmianie wizerunku samochodu.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Przemek chciał go zindywidualizować, nie zatracając jednocześnie jego wyjątkowego charakteru. Trudno jest poprawiać dobre rozwiązania, jednak dzięki odrobinie zapału i pomysłowości udało mu się to osiągnąć. By nie tracić czasu opierał się na tym, co było w samochodzie, a nie budował nic na siłę od początku. Pod maską już pracowała kultowa jednostka o oznaczeniu KR. Co silnik ten potrafi zrobić z lekkim nadwoziem Golfa mk1, mogą opowiedzieć wszyscy kierowcy, którzy natknęli się na to auto na światłach. Seryjne 139 KM stawia je w jednym rzędzie z najnowszymi konstrukcjami z Wolfsburga, jeśli porównywać przyspieszenie. Pod maską zmienił się przede wszystkim kolor kolektora dolotowego, który z matowoczarnego teraz stał się błyszczącobiały. Układ wydechowy zamiast masywnego tłumika z Golfa mk2 zakończyła skromniejsza puszka z fifką zadartą zadziornie do góry. Wygląd auta również się zmienił. Tu założenie
było proste: jak najwięcej chromu, żeby nadać Golfowi charakter. Dzięki pomocy kolegi Przemowi udało się dostać plastikowe zderzaki z chromowanymi wstawkami, grill z chromowaną obwódką na pojedynczą lampę, kierownicę z wersji GTI oraz chromowane listwy boczne, górne i dolne.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Wymienione zostały kanapa i fotele. Teraz we wnętrzu znaleźć można oryginalne siedziska z LX. Jednocześnie z pracami wewnątrz trwały poszukiwania odpowiednich kół. Wymarzone, jednak dość mało oryginalne, BBS RS były albo zbyt drogie, albo po prostu niedostępne. Na jakiś czas zamontowano więc polakierowane na biało BBS RM. Dzień przed wyjazdem na pierwszy zlot w Golfie pojawiła się kultowa gałka zmiany biegów - piłeczka z oferty Kamei. Dzięki bagażnikowi dachowemu w stylu retro i gadżetom z epoki auto zajęło pierwsze miejsce w Top 10 Cult Style Award na otwarciu sezonu tuningowego.

dh1lfxk

Po powrocie do domu Przemo kontynuował kompletowanie chromowanych dodatków dostępnych dla modelu z końca produkcji - brakowało mu klinów dookoła szyb. Znowu z pomocą pospieszyli znajomi i udało mu się zdobyć brakujące elementy. Kilka innych, jak zamki i ramiona wycieraczek, pokrył chromem. Założył też BBS RS. Auto opadło o 1,5 cm dzięki dodatkowemu skręceniu zawieszenia TA-Technix, które od momentu kupna było w aucie. Koła polakierowano na brązowo i wszystko skręcono chromowanymi śrubami.

(fot. Bartek Hławka)
Źródło: (fot. Bartek Hławka)

Plany na przyszłość to dla odmiany delikatne "odkultowienie" auta oraz nowe felgi. I inne koła, które będą służyły naprzemiennie z BBS RS. Na pewno więcej elementów zostanie pochromowanych i polakierowanych. Brakuje jeszcze kilku dodatków, ale poszukiwania trwają.

dh1lfxk

Auto jest wyjątkowe, co widać nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz. Każda przejażdżka, którą umila słuchanie oryginalnego radia z jednym głośnikiem, jest niezapomniana. Jak trudne jest uwolnienie się od przyklejonej raz łatki wie chyba każdy, jednak jak pokazał Przemo można to zrobić, wystarczy trochę samozaparcia, by efekt był co najmniej zadowalający. Opierając się na dobrych i sprawdzonych rozwiązaniach można nie tylko poprawić coś dobrego, ale stworzyć przy tym zupełnie inny, indywidualny styl.

Michał Grala

dh1lfxk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dh1lfxk
Więcej tematów