Senat USA nie zdołał uchwalić ustawy o rurociągu Keystone XL
Kontrolowany przez Demokratów Senat USA nie zdołał we wtorek uchwalić ustawy o budowie kontrowersyjnego rurociągu Keystone XL z Kanady do rafinerii w Teksasie. Ustawę uchwalono, ale zbyt małą liczbą głosów. Republikanie zapowiedzieli ponowienie próby w nowym Kongresie.
Za ustawą, forsowaną przez Republikanów, głosowało 59 senatorów (w tym 14 Demokratów) a przeciwko 41. Wymagana większość wynosiła 60 głosów.
Izba Reprezentantów, w której opozycja republikańska ma większość, uchwaliła ustawę w ub. tygodniu znaczną większością głosów. Prezydent Barack Obama jest niechętny budowie ropociągu, podobnie jak zwolennicy ochrony środowiska i powszechnie oczekiwano, że w razie jej uchwalenia zastosowałby weto.
Republikanie zapowiedzieli już, że w przyszłym roku w nowym Kongresie, w którym będą mieli większość w obu izbach, doprowadzą do uchwalenia ustawy.
O budowę rurociągu Keystone XL, którym ropa miałaby popłynąć z Kanady do rafinerii w Teksasie Republikanie zabiegają od lat. Argumentują, że nie tylko poprawi on niezależność energetyczną USA, ale też stworzy wiele nowych miejsc pracy.
Prezydent Obama zwlekał jednak z wydaniem zgody na ten projekt argumentując to obawami wyrażanymi przez ekologów co do negatywnych skutków inwestycji dla środowiska naturalnego i zdrowia ludności. Poza tym analizy rządowe wskazują, że rurociąg stworzy tylko kilkadziesiąt stałych miejsc pracy i nie poprawi w sposób znaczący bezpieczeństwa energetycznego USA.
Podobne obawy wyrażali Demokraci, którzy, kontrolując dotychczas Senat, od sześciu lat blokowali legislacyjne inicjatywy Republikanów w tej sprawie. Nieoczekiwanie w ubiegłym tygodni zmienili jednak stanowisko. Wymusiła to na nich senator z ramienia ich partii Mary Landrieu, ubiegająca się o reelekcję w Luizjanie.
Projekt Keystone XL cieszy się tam poparciem społeczeństwa, bo część ropy z Kanady trafiałaby także do tamtejszych rafinerii. Obserwatorzy nie mają wątpliwości, że była to z jej strony desperacka próba, mająca na celu zachowanie mandatu senatorskiego w Luizjanie. Ponieważ w wyborach do Kongresu 4 listopada żaden z kandydatów do Senatu nie zdobył w tym stanie wymaganej większości, 6 grudnia odbędzie się decydująca dogrywka.
Sama Landrieu nie kryła swej motywacji. - Zrobię wszytko, co w mojej mocy, tutaj (w Kongresie), jak i w domu (w Luizjanie), gdzie jak wiecie wciąż prowadzę kampanię o reelekcję, by ten projekt pchnąć do przodu - powiedziała w ubiegłym tygodniu, zgłaszając ustawę pod głosowanie. Żaden z kolegów Demokratów jej nie powstrzymał, a lider większości demokratycznej w Senacie Harry Reid zgodził się, by ustawa została poddana pod głosowanie.
W odpowiedzi Republikanie od razu, jeszcze w ubiegłym tygodniu, przyjęli w Izbie Reprezentantów dokładnie taką samą ustawę, a jej głównym "sponsorem" był - co nie było niespodzianką - przeciwnik Landrieu w rywalizacji o fotel senatora, obecny kongresmen Bill Cassidy.
Sondaże wskazują, że Cassidy ma dość znaczącą przewagę nad Landrieu i wielu komentatorów wątpi, czy uda jej się nadrobić straty. A nawet jeśli, to nie zmieni to faktu, że Demokraci i tak po ośmiu latach utracili większość w Senacie. Jeśli Landrieu zachowa mandat, to przewaga Republikanów nieco się zmniejszy i wyniesie wówczas nie 54, ale 53 na 100 mandatów w Senacie.
Komentatorzy nie mają wątpliwości, że po wyborczym zwycięstwie Republikanów, które zapewniło im kontrolę nad obiema izbami parlamentu, ustawa w sprawie Keystone XL będzie jedną z pierwszych, jaką przeforsują w nowym Kongresie i wyślą Obamie do podpisu. Zapowiadali to w kampanii wyborczej. Ale nikt nie spodziewał się, że sprawa, i to z inicjatywy Demokratów, pojawi się jako pierwszy punkt już na tzw. sesji "lame duck" (czyli sesji jeszcze "starego" Kongresu, ale już po wyborach).
Komentatorzy nie wykluczają, że prezydent USA może w przyszłości zmieni zdanie w sprawie rurociągu, jeśli uda mu się wynegocjować z Republikanami coś w zamian.