Sebastien Loeb wspomina najlepsze momenty swojej kariery
Karierę rajdową zakończyła legenda tego sportu - Sebastien Loeb. Zawodnik żegna się pogodnie i chętnie dzieli się tym, co wyniósł z lat sportowej rywalizacji.
Francuz ma na swoim koncie 78 zwycięstw, 116 zajętych miejsc na podium, 896 najlepszych czasów na oesach, 1 619 zdobytych punktów i zaledwie 20 nieukończonych rajdów - dzięki temu Loeb i jego pilot, Daniel Elena, 9-krotnie zdobywali tytuły Mistrzów Świata. Zawodnik wspomina najważniejsze chwile w swojej rajdowej karierze.
RAJD SANREMO 2001
- Gdy osiągnąłem cele, jakie stawiałem sobie w Rajdowych Mistrzostwach Francji i w J-WRC, Guy Frequelin po raz pierwszy powierzył mi Citroena Xsarę WRC. Szczerze mówiąc liczyłem na dobry wynik, bo na treningach zaliczałem czasy nie gorsze od Philippea Bugalskiego. Po pierwszym oesie, pomimo zachowawczej jazdy, byłem czwarty na równi z innym zawodnikiem. Ta miła niespodzianka dodała mi odwagi. Dalej jechałem jak furiat i rajd zakończyłem na drugim miejscu, tuż za Gilles
em Panizzi. Przed rajdem wysłałem do producenta faks, w którym przedstawiałem się jako nowa osoba w zespole, bo nikt mnie nie znał. Po Sanremo moja skrzynka pękała od zaproszeń od wszystkich zespołów na pełne programy startów. Była to dopiero połowa sezonu 2002. Postanowiłem pozostać u Citroëna. Sądzę, że podjąłem wtedy prawidłową decyzję.
RAJD MONTE-CARLO 2003
- To jedno z najlepszych wspomnień nie tylko moich, lecz całego zespołu. Nasz pierwszy pełny sezon w WRC rozpoczęliśmy zajmując całe podium w najbardziej legendarnym i prestiżowych rajdzie świata. W tych latach nie było w rajdowym świecie większych nazwisk niż Carlos Sainz i Colin McRae, więc nieco onieśmielało mnie, że dla mnie są oni kolegami z zespołu. Na szczęście, zawsze panowała między nami dobra atmosfera, nawet wtedy, kiedy dzięki moim wynikom zacząłem wysuwać się na czoło. Obydwaj bardzo pomagali zarówno mnie, jak i całemu zespołowi Citroena.
TOUR DE CORSE 2004
- Rzemiosło rajdowe zawsze doskonaliłem z myślą o konkretnym celu: aby być najlepszym, zostać Mistrzem Świata. Zanim tego dokonałem, nie raz zadawałem sobie pytanie, czy będę do tego zdolny. Tego dnia, pod koniec drugiego pełnego sezonu startów w WRC, mój cel został osiągnięty. Zdobycie pierwszego tytułu mistrzowskiego było dla mnie ogromnym przeżyciem, bo miało miejsce we Francji, na oczach wszystkich - mojej rodziny i przyjaciół. Byłem szczęśliwy, że sprawiam taką radość mojemu ojcu. Wobec mnie wydawał się jakby onieśmielony, ale dziennikarze mówili mi, że im przyznawał szczerze, jak wielkie znaczenie ma dla niego ten dzień. Był niezwykle dumny z mojego sukcesu.
RAJD NOWEJ ZELANDII 2007
- Nie przepadam za wspominaniem porażek, ale to drugie miejsce miało dla nas naprawdę szczególną wagę. Zająłem je po jednym z moich najzaciętszych pojedynków z Marcusem Gronholmem, stoczonym na tych cudownych trasach szutrowych, za kierownicami aut rywalizujących zespołów. Od startu do mety nieprawdopodobne napięciem na początku ostatniego etapu byłem na czele, ale moja przewaga ani przez chwilę nie przekraczała trzech sekund. Na Whaanga Coast, przedostatnim odcinku specjalnym rajdu, Marcus wysunął się na prowadzenie, o 0,7 s. O zwycięstwie miał zadecydować superoes. Wygrałem go, ale nadrobiłem tylko 0,4 s. Zwycięzcą rajdu został Marcus, różnicą 0,3 sekundy!
RAJD ARGENTYNY 2008
- W Argentynie zawsze nam się wiodło, ale uwielbiamy ten rajd przede wszystkim za jego niewiarygodną sportową atmosferę, krajobrazy zapierające dech w piersi i legendarne asado - grillowe kolacje, za którymi obaj z Danielem wprost przepadamy. Niezwykle aktywny miejscowy diler Citroena co roku organizuje ciekawe akcje promocyjne: wtedy przewoziłem na prawym fotelu Diego Maradonę. W pewnej chwili zatrzymaliśmy się na odcinku. Diego promieniał, przekonany, że entuzjazm i owacje kibiców są dla niego. Nie wiedział, jaką popularnością cieszą się rajdy w jego kraju. Prawda była taka, że przez szyby odbijające światło słoneczne nikt go nie widział - małego, na bardzo obniżonym fotelu pilota. Ja nie mówię po hiszpańsku, on słabo po angielsku... nie miałem jak wytłumaczyć mu, że ludzie w ogóle nie wiedzą, kto siedzi obok mnie. Za to na końcu miał satysfakcję: kiedy wysiedliśmy, fanów ogarnęła prawdziwa histeria. Tym razem naprawdę z jego powodu.
RAJD FINLANDII 2008
- Finlandia to był tradycyjnie teren myśliwski Marcusa Gronholma. Edycja 2008, choć pierwsza po zakończeniu przez niego kariery, dla nas wcale nie zapowiadała się łatwiej, bo moim groźnym rywalem był Mikko Hirvonen, niezwykle zdeterminowany, by wygrać rajd przed swoją publicznością. Obydwaj jechaliśmy na 100 proc. Żaden z nas nie popełnił nawet najmniejszego błędu. Wygrałem cały rajd różnicą niecałych 10 sekund. Po tym zwycięstwie powiedziałem, że już więcej nie będę walczył w Finlandii o wygraną za wszelką cenę. Ryzyko jazdy 180 km/h pomiędzy drzewami wydawało mi się zbyt wielkie. Później jednak odzyskałem pewność siebie na tyle, by triumfować tam jeszcze dwukrotnie. Sukcesy odniesione w Finlandii zaliczam do najcenniejszych w całej mojej karierze.
RAJD JAPONII 2008
- Wcześniej już dwa razy zapewniliśmy sobie tytuł mistrzowski wynikami zaliczonymi w Japonii. Wiedziałem, że Sapporo nie jest najlepszym miejscem do świętowania za linią mety całosezonowego zwycięstwa, dlatego od razu, w niedzielę wieczorem, ruszyliśmy do Tokio. Podczas przejazdu z jednego lotniska na drugie poprosiliśmy kierowcę mikrobusu, by zatrzymał się w centrum miasta: przecież przed powrotem do Francji należał się nam jakiś toast. Biedny szofer musiał stać trzy godziny, parkując prowizorycznie w drugim rzędzie w Roppongi, dzielnicy życia nocnego. Wieczór był pełen przygód, ten i ów pochorował się, sądzę, że z powodu nieświeżej mięty w mojitos... Świadkami całej eskapady było paru dziennikarzy, choć i oni pod koniec nie prezentowali najlepszej formy. Za to w samolocie do Paryża wszyscy spali jak dzieci.
RAJD NORWEGII 2009
- Co prawda już wcześniej, w 2004 r., wygrałem Rajd Szwecji, jednak właśnie Norwegię z roku 2009 wspominam jako swój największy triumf zimowy. Warunki były idealne: solidna warstwa lodu pokrytego dobrze ubitym śniegiem, bandy dość grube i mocne, by nie obawiać się opierania się o nie na zakrętach. Także tym razem toczyłem od startu do mety zaciętą walkę z Mikko Hirvonenem. I znowu bezbłędna jazda jego i moja i niecałe 10 sekund mojej przewagi na mecie.
RAJD AKROPOLU 2009
- Niewątpliwie najbardziej spektakularne wypadnięcie z trasy w naszej karierze. Tak, jak w większości wypadków, było ono skutkiem krótkiej chwili dekoncentracji. Rolowaliśmy wiele razy. Po wypadku szukałem swojego telefonu. Co się okazało? Telefon nadal tkwił w kieszonce w drzwiach, do której z reguły go wkładam, ale znalezienie w polu urwanych drzwi wcale nie było łatwe. Ten wypadek był częścią naszej złej passy w drugiej części sezonu, którą przełamaliśmy dopiero w końcówce. O zdobyciu przez nas tytułu mistrzowskiego przesądziła ostatnia runda, Rajd Wielkiej Brytanii rozgrywany w Walii.
RAJD FRANCJI - ALZACJA 2010
- To z pewnością najważniejsza chwila mojej kariery po Tour de Corse z 2004 r. Pierwsza edycja Rajdu Francji w Alzacji - dla nas wielkie napięcie, bo rysowała się szansa zdobycia w jednej rundzie tytułów mistrzowskich w obydwu klasyfikacjach. Byłem pod ogromną presją, którą starałem się ukryć pod kaskiem i nie pokazać po sobie niepewności. Za to na mecie: cóż za uczucie ulgi! Zostać znowu Mistrzem Świata, w domu, w moim rodzinnym Haguenau - czy mógłbym wyobrazić sobie coś lepszego? Kiedy na odcinku dojazdowym do Strasburga spotkałem moją żonę Severine i grupę przyjaciół, nie mogłem powstrzymać łez, a to u mnie naprawdę rzadkość.
RAJD NIEMIEC 2012
- Nasze dziewiąte zwycięstwo w Niemczech miało szczególny smak, bo poprawiłem nim już wcześniej należący do mnie rekord liczby wygranych edycji tego samego rajdu. Oprócz 9 triumfów w Niemczech, mam także po 8 w Argentynie i w Hiszpanii i 7 Monte-Carlo. Nie będzie zarozumiałością powiedzieć, że to piękna kolekcja. Bardzo lubię trasy Rajdu Niemiec, także dlatego, że czuję sprzyjającą mi publiczność. I jeszcze jedno: miałem okazję zadedykować tę wygraną pamięci naszego drogiego przyjaciela, Philipp`a Bugalskiego (zwycięzcy Rajdu Niemiec w 2001 r.), który dwa tygodnie wcześniej stracił życie.
RAJD FRANCJI - ALZACJA 2012
- Czy mógłbym zakończyć to zestawienie inaczej niż chwilą na mecie ostatniego rajdu mojego ostatniego pełnego sezonu? Zdobyłem w nim mój dziewiąty tytuł Rajdowego Mistrza Świata. Byłem bardzo wzruszony, ale jeszcze bardziej dumny z przejścia całej tej długiej drogi wspólnie z Danielem i z zespołem Citroen Racing. Byli tam nasi fani, rodziny, członkowie zespołu i inni znajomi. Wszyscy liczyli na nasze zwycięstwo: jakże moglibyśmy zawieść w takiej sytuacji i nie sprawić im tej radości? Żegnając się z rajdami, nie odczuwałem smutku ani nostalgii, wiedziałem bowiem, że koniec tej przygody oznacza dla mnie początek nowej, innej...
Źródło: Citroen
ll/moto.wp.pl