Scirocco R-Cup: Polacy w światowym motosporcie
Polska jest potęgą w motosporcie. Tak, to prawda! Tylko, że w dalszym ciągu nie na naszym rodzimym podwórku. Dlaczego?
Sukcesy na arenach międzynarodowych odnoszą już nie tylko wybrańcy, najlepsi, najbardziej utalentowani jak Robert Kubica czy Krzysztof Hołowczyc, ale również i inni, ci mniej znani i mniej uwielbiani. A szkoda, bo wielbić mamy kogo.
Puchar Volkswagen Scirocco R-Cup, choć pędzi po torach wyścigowych i robi wiele hałasu, jest najbardziej ekologiczną serią wyścigową na świecie! Powód? Scirocco R-Cup zasilane jest bowiem biogazem i emituje do atmosfery aż o 80 proc. mniej zanieczyszczeń niż wyścigówki napędzane tradycyjnym paliwem sportowym. To produkowane jest z biomasy. Tuż za fotelem kierowcy znajduje się olbrzymi baniak, pojemnik wielkości niewielkiej cysterny wykonany z włókna węglowego napełniony pod ciśnieniem 200 barów. Technologicznie auta te wykonane są na bazie seryjnego Scirocco R. Pod nadwoziem znajdziemy jednak kilka poważnych różnic.
Swoją przygodę z tym autem zaczynam na torze Poznań, gdzie Adam Gładysz trenuje przed kolejną rundą Scirocco R-Cup. Do dyspozycji mam Golfa R o mocy 270 KM oraz właśnie seryjne Scirocco R z nieco mniejszym stadkiem mocy o wartości 265 KM. Odpowiada za to 2-litrowy silnik TSI. Wygląd? Osobiście sądzę, że jest więcej niż udany. Jest po prostu baaardzo piękny. Wersje R wcale nie są nadmiernie rozbudowane, wnętrze poza kilkoma detalami nie różni się zbytnio od słabszych odmian. Z zewnątrz również nie uświadczymy przesadzonych spojlerów i nakładek. Słowem, wyglądają na wolniejsze niż są. Coś jak pierwszy Golf GTI, który w latach siedemdziesiątych zaskakiwał na światłach niejednego kierowcę sportowo nastawionego auta.
Ale, nie na tym się skupiam. Jadąc po torze wyciskam z "eRki" ostatnie poty. Mimo to seryjne auto bez większego problemu wyprzeda wyczynowa wersja. Różnica jest taka, jak pomiędzy Dodą, a Lady Gagą. Obie są znane, ale należą do zupełnie innej ligi. Chwilę później przesiadam się na prawy fotel teamowego auta Adama. Kilka minut i zakrętów później, i wysiadam nieco rozdygotany. Jazda była naprawdę ostra (przynajmniej dla mnie), bo dla Adama przypominało to raczej spacerek. Inaczej będzie za trzy dni, kiedy wsiądzie do "Cup-owego" Scirocco na torze w Norisring.
Trzy dni później dojeżdżamy do toru w centrum Norymbergii. Wszystko wygląda jak z cudownego snu PZM-otu. Tłumy kibiców w sobotni poranek zamiast gnać do centrum handlowego, zjawiają się na torze wyścigowym. Przejeżdżam obok zaparkowanych samochodów, wysiadam, przechodzę obok tych wszystkich skierowanych wyłącznie w stronę toru ludzi, miejscami przejść jest dość ciężko. Będąc na naszych, krajowych wyścigach torowych nigdy nie widziałem takiej frekwencji.
"Biznes motosportu" okazuje się prosty. Do zrealizowania przepisu potrzeba dokładnie trzech składników: dobrych kierowców, a więc i teamów, toru oraz kibiców. Niby wszystko mamy, tylko o wiele za mało. Rodzime wyścigi możemy napędzić sami, my kibice. Jeżeli na wyścigi pędzić będą tłumy, dostrzeże to telewizja, dostrzegą to sponsorzy, a później wszystko potoczy się samo. Pojawią się pieniądze, szybsze auta, lepsze serie, bardziej błyszczące gwiazdy i więcej emocji zarówno dla kibiców, jak dla samych kierowców, bo rozumiemy, że seria Porsche 911 Cup sprawia większe wrażenie niż Kia Picanto.
Norymberga oferuje kierowcom tor uliczny. By był bezpieczny dla kierowców i kibiców przygotowuje się około dwóch tygodni przed wyścigiem. Zamknięto osiem kilometrów dróg publicznych i zainstalowano pięć kilometrów potrójnych barier oraz betonowych band. W prace związane z przystosowaniem toru zaangażowano 1 250 osób! Zawody na Norisring są rozgrywane od 1947 roku. Czy z taką tradycją i dbałością o szczegóły można spotkać się w Polsce? Właśnie.
Będąc w gościnie w boksie Adama Gładysza przyglądam się samochodowi. Pomysł na serię jest naprawdę prosty. Volkswagen Motorsport przygotowuje dokładnie identyczne egzemplarze: po 225 KM mocy, te same skrzynie biegów (DQ 250 DSG z mocno zmienionym programem i manetkami przy kierownicy), zmodyfikowane zawieszenie i układ hamulcowy ATE racing ABS - przód: 4 tłoczkowe 356 x 32 mm, tył: 1 tłoczek 282 x 12 mm. Do tego felgi ATS 9 x 18, ET 37 i opony Dunlop 235/640-18 (slicks, wet). Maksymalny moment obrotowy wynoszący 280 Nm od 1700 do 5000 obr./min.
Jeśli chodzi o przystosowanie samochodu do własności toru i preferencji kierowcy, mechanicy mogą niewiele. Delikatne zabiegi przy stabilizatorach oraz różnicowanie ciśnienia w oponach. To powoduje, że owszem, mamy mniejsze pole manewrów technicznych, ale jasno pokazuje kto jakim jest kierowcą! Brak tutaj drogiego "wyścigu zbrojeń" jak w Formule 1 czy innych seriach. Przede wszystkim liczy się kierowca. Dodatkowo każdy z nich ma do dyspozycji system Push-to-pass, który pozwala na kilkanaście sekund zwiększyć moc samochodu o 50 KM do łącznej wartości 275 KM.
W każdym wyścigu obok stałych zawodników startują także zaproszeni goście i legendy sportów motorowych. Niedawno miał startować nawet Adam Małysz. Naszego mistrza nart nie zobaczyliśmy jednak na torze. Wśród dawnych rywali Adama za sobą wyścigi w Scirocco R-Cup mają już Sven Hannawald oraz Thomas Morgenstern. W Norymberdze mogę zetknąć się z trzema żyjącymi legendami sportu motorowego. To Frank Biela, John Nielsen i Jan Lammers, czyli trzej zwycięzcy wyścigu 24-godziny Le Mans. Seria Scirocco R-Cup towarzyszy znacznie mocniejszej imprezie, serii DTM. Zresztą, podczas tego jednego weekendu na torze ścigają się również inni - Seat Leon Supercopa, Formuła 3 oraz Porsche Carrera Cup, w tym Kuba Giermaziak i Michał Słomian. Słowem, tego dnia na torze dzieje się więcej niż w Polsce w całym sezonie.
I tutaj przechodzimy do meritum. Nasi zawodnicy wcale nie zajmują odległych pozycji. To nie statyści, tylko pierwszoplanowi aktorzy. Michał Słomian jest trzeci w generalce. Kuba Giermaziak spisuje się coraz to lepiej i miał nawet szanse na pierwsze podium. Niestety, nie udało się, ale nie z jego winy. Do tego dwa nasze rodzynki w Scirocco R-Cup, czyli Mateusz Lisowski i Adam Gładysz. Obydwaj zajmują czołowe pozycje, a Mateusz jest nawet liderem serii!. To wszystko powoduje, że z niemałym niesmakiem zerkać można na nasze podwórko. Świetni, utalentowani kierowcy muszą jeździć gdzieś daleko, aby móc się ścigać. W Polsce jest zwyczajnie - "pół-amatorsko".
A za wszystko odpowiadamy MY. Media, bo się nie interesujemy motosportem (poza F1 - bo Kubica, poza Dakarem - bo Hołowczyc, a reszta to już raczej okazjonalnie). Odpowiadacie też WY, miłośnicy motosportu, którzy nie zjawiacie się na torach, a później narzekacie, że nie mamy ciekawych serii. Ale odpowiada przede wszystkim PZM, który najlepiej zrównać z ziemią, a następnie stworzyć coś nowego. Bo to PZM powinien zagwarantować emocje, infrastrukturę i całą resztę. A jeżeli tego nie chce robić, tylko handluje na Torze Poznań częściami, to niech sprzeda obiekt, prywatny inwestor zajmie się tym terenem znacznie lepiej.
Drodzy fani motoryzacji i sportu - zróbmy sami porządek, bywajmy na torach, na wyścigach. Wtedy coś może się ruszy. Czesi potrafią, choć wielkością odpowiadają kilku naszym województwom. Wspierajmy takie przedsięwzięcia jak Scirocco R-Cup, bo talent się wytrze i zmarnuje, jeżeli nie będzie miał gdzie się ścigać. Relacje możemy oglądać w TVP Sport oraz w kanale Sportklub! Oglądajcie, bo przegapicie kolejne sukcesy Polaków.
Volkswagen promuje młode talenty już od 1966 roku. Wtedy to rozpoczęła się Formula V. Jednomarkowa seria to 1976 rok. Wtedy swoje pierwsze kroki na torze stawiał Manfred Winkelhock, który później trafił do Formuła 1. Masowy model Golf na torze pojawił się w 1977 roku. Później było też Polo, Lupo, a teraz znów mamy Scirocco i New Beetle Cup. Zgoda, że to producent aut niekiedy wyśmiewanych, ale dla propagowania sportu motorowego zrobił więcej niż dużo.
Aby nie przeoczyć samego wyścigu: W sobotnie przedpołudnie odbyły się kwalifikacje, w których Mateusz Lisowski wywalczył trzecie miejsce startowe, a Adam Gładysz piąte. Wyścig rozpoczął się o godzinie 16.55. Już na pierwszym ostrym zakręcie doszło do kolizji, w wyniku której Adam Gładysz stracił dwie pozycje.
Na tor wyjechał safety car, restart najlepiej wyszedł Szwedowi Ola Nilssonowi zostawił w tyle resztę zawodników i utrzymał się na prowadzeniu do końca wyścigu. Prowadzący w klasyfikacji generalnej Mateusz Lisowski przez cały wyścig toczył zacięte pojedynki i ostatecznie stanął na najniższym stopniu podium. Adam Gładysz na piątym okrążeniu przesunął się na szóstą pozycję, na której minął linię mety.
W Polsce w dalszym ciągu sukcesy w sporcie motorowym osiągają jednostki. To miłośnicy samochodów i adrenaliny, wyjątkowi i brnący ku swoim marzeniom wbrew przeciwnościom. Ludzie ci swoim uporem, ponosząc ogromne koszty i dokładając do interesu starają się przebić na arenę międzynarodową. Trzeba ich wspierać, bo poniekąd robią to też dla nas, kibiców. Mam nadzieję, że i na naszych torach (słownie jednym poważnym) zobaczę kiedyś takie tłumy, takie zainteresowanie, przynajmniej jak na Norisring, ale do tego potrzeba gwiazd, sukcesów i dobrych kierowców. Zaraz, zaraz - przecież ich mamy i to wyśmienitych! Zatem, czego tak naprawdę brakuje?
Michał Grygier
tb/