Sato bożyszczem dla Japończyków
Jednak częściej niż "Michael Forever", widać było... "Go Go Takuma". Felipe Massa przedarł się przez tłum tylko dzięki temu, że oprócz klaksonu użył przepustnicy, groźnie warcząc silnikiem na kibiców. Zwycięski Schumacher też dawno nie miał tylu nieostrych zdjęć zrobionych przez przyciemnianą szybę samochodu. Ale szaleństwo wybuchło, gdy pojawił się... Takuma Sato.
Miejscowy idol jest największym bożyszczem dla Japończyków. Nie dziwi już historia sprzed niespełna roku – kiedy Honda ogłosiła, że zwolni „Taku” a zatrzyma Rubensa Barrichello, wirtualne skrzynki pocztowe koncernu zalało pięć milionów listów z pogróżkami.