Samochody wodorowe? To na razie marketingowa wydmuszka
W ciągu najbliższej dekady roczna sprzedaż samochodów z ogniwami wodorowymi nie przekroczy 70 tys. sztuk. Jest to zatem mniej niż 0,1 proc. całości sprzedaży samochodów osobowych na świecie, szacowanej na 90 milionów aut.
Obecny informacyjny boom i marketingowe szaleństwo na temat samochodów z ogniwami paliwowymi nie znajdzie odzwierciedlenia w decyzjach konsumentów - twierdzą analitycy amerykańskiej firmy IHS Automotive, zajmującej się globalnym rynkiem motoryzacyjnym. Dopóki większa liczba producentów nie zacznie wprowadzać na rynek swoich modeli FCEV (Fuel Cell Electric Vehicle - samochodów elektrycznych zasilanych ogniwami paliwowymi), nie nastąpi znaczący przełom w wielkości sprzedaży tych pojazdów.
Klienci w Ameryce i zamożnych krajach europejskich coraz chętniej spoglądają w stronę samochodów zasilanych alternatywnymi wobec pochodnych ropy naftowej paliwami. Ale skupiają się raczej na elektrycznych hybrydach i wersjach plug-in, a nie na tych, zasilanych wodorem.
Samochodowi producenci w tej chwili mają w ofercie praktycznie tylko trzy auta w technologii FCEV - Toyota Mirai, Hyundai ix35/Tucson oraz Honda Clarity. Według zapowiedzi ta sytuacja ma się jednak dynamicznie zmieniać i do 2027 r. koncerny zapowiadają pojawienie się kolejnych kilkunastu modeli wykorzystujących wodór. Najszybciej radzą sobie z tym firmy koreańskie i japońskie, ale także gracze rynku europejskiego pracują nad takimi rozwiązaniami.
Główną przeszkodą w popularyzacji aut FCEV są oczywiście finanse. Opracowanie projektu jednego modelu z napędem wodorowym, to koszty idące w miliardy dolarów. Również wybudowanie jednej stacji tankowania pociąga za sobą wymierne wydatki i np. w USA kosztuje około 3 milionów dolarów. Kalifornia, która ma najbardziej rozbudowaną sieć stacji tankowania, może obecnie pochwalić się 15 takimi punktami. Ale do końca roku ta liczba ma wzrosnąć do ponad 40.
Nieustannego rozwoju wymaga także sama technologia napędu. W tej chwili auta zasilane ogniwami mają np. wyraźnie większy zasięg od samochodów elektrycznych. Ale przemysł intensywnie pracuje nad rozwojem akumulatorów, które robią się coraz mniejsze, lżejsze i o większej pojemności. Gdy ten parametr zrówna się dla obu wersji aut zeroemisyjnych, zakup pojazdu FCEV może okazać się zupełnie nieopłacalny. Podobnie sprawa wygląda z czasem ładowania i tankowania. Coraz nowsze systemy dla aut elektrycznych będą zasadniczo skracały ten parametr, który obecnie stanowi ogromną przewagę samochodów wodorowych.
Sukcesem przemawiającym za FCEV będzie z pewnością opracowanie tanich i bezpiecznych technologii pozyskiwania wodoru dla sektora motoryzacyjnego. To w wymierny sposób pozwoli na obniżenie kosztów eksploatacji auta, które będzie z łatwością mogło konkurować z w pełni elektrycznymi rywalami. Aby tak się stało, wymagane są gigantyczne inwestycje zarówno w technologię, produkcję, jak i infrastrukturę konieczną dla samochodów zasilanych wodorem. To jednak wymaga przynajmniej dekady intensywnych działań ze strony producentów oraz władz.
Borys Czyżewski