Samochody po powodzi
Kilkanaście lat temu na giełdach całej Polski zapanowała obawa, czy oferowane pojazdy nie pochodzą z obszarów popowodziowych. Nie ma się co dziwić, gdyż nikt nie chciałby posiadać samochodu zatopionego przez wodę i spodziewać się częstych wizyt u mechanika. Okazało się jednak, że samochody z taką wadą nie występowały na rynku wtórnym. Tak też będzie i teraz.
Nad Polską w ostatnich dniach przeszły intensywne opady deszczu. Wiele aut znalazło się w wodzie tak głębokiej, że doszło do zalania ich wnętrz i silników. Samochody, które uczestniczyły w powodzi nie przyjadą na giełdowe place. Wytłumaczenie tego faktu jest bardzo proste – ich stan techniczny nie pozwoli na jazdę.
Obserwując lawiny błota i brunatnej wody, jakie pokazywano w telewizji, chyba nikt poważnie nie myśli, że żywioł oszczędzał samochody. Woda i błoto, niszczące ściany budynków i zrywające nawierzchnię ulic, musiały zniszczyć także samochodowe karoserie. Płynące z nurtem przedmioty uderzały o nadwozie, co oznacza, że powstaną liczne wgniecenia i uszkodzenia lakieru.
Nawet, jeśli pojazd byłby schowany w garażu i osłonięty przed przepływającą wodą, także nastąpi uszkodzenie karoserii. W takim przypadku samochód albo stanie się zamkniętą puszką i woda nie wypłynie do wnętrza, ale pojazd będzie pływał i uderzał o ściany - albo woda poczyni jego wnętrzu spustoszenia. Charakterystyczne w tym przypadku będzie zniszczenie tapicerki. Woda powodziowa jest brudna i pełna drobin piasku. W związku z tym gąbka siedzeń zostanie trwale zabrudzona. Nie da się jej wyprać, gdyż trzeba by kilkanaście razy ją płukać, a przecież jest ona zasłonięta tapicerką.
Osobnym tematem jest zabrudzenie podzespołów silnika. Teoretycznie woda, nawet najbardziej zamulona, nie może uszkodzić jednostki napędowej, czy skrzyni biegów - ale tylko wtedy, gdy nie dostanie się do wnętrza. W tym wypadku uszkodzone zostaną elementy precyzyjne, jak panewki czy gładź cylindra. Jeszcze gorzej zabrudzoną wodę znoszą złącza elektryczne i części elektroniczne. Aby je przywrócić do użyteczności, należy rozebrać wszystkie połączenia, osuszyć i oczyścić. Jeżeli ktoś zadałby sobie taki trud, samochód byłby w pełni sprawny.
Trzeba jednak uważać. Jeżeli wiec pojazd jeździ, nie ma zarysowań lakieru i uszkodzeń karoserii, to można bez baw zainteresować się tą ofertą. Jeżeli nadwozie jest poobijane, nowo polakierowane, lub widzimy wyraźnie zabrudzone wnętrze - lepiej zrezygnować z zakupu. Szczególnie dotyczy to wersji sprowadzonych zza granicy. Tam pojazdy popowodziowe są traktowane jako odpady i można je dostać za przysłowiową „czapkę gruszek”.
Żaden obywatel Niemiec, czy Austrii nie będzie zainteresowany takim modelem, ale polscy handlarze już tak. Zważywszy, że z budki telefonicznej potrafią zrobić samochód, zapewne i remont przeznaczonego na sprzedaż, lecz nie nadającego się do dłuższej jazdy i codziennej eksploatacji auta nie powinien stanowić dla nich dużego problemu.
Bogusław Korzeniowski