Samochód miejski z mocnym silnikiem - zobacz jakie masz opcje
Gdy mówimy o autach miejskich, zwykle na myśl przychodzą konstrukcje niewiele większe od damskiej torebki i o mocy wystarczającej do wyprzedzania rowerzystów w codziennej drodze do pracy lub kawiarni. Co, jednak gdy zamarzą się nam rajdowe emocje pomiędzy kolejnymi czerwonymi światłami? Samochód miejski z mocnym silnikiem to nie wybór dla każdego. Ale gdy już się na niego zdecydujesz, warto wiedzieć, na co zwrócić uwagę w drapieżnych mieszczuchach.
Tylko V6 albo V8?
Niektórzy pamiętają czasy, gdy producenci samochodów wyciskali z typowego czterocylindrowego silnika maksymalnie 100 KM z groszami. Rasowe osiągi były dostępne przy mocy ok. 200 KM jedynie dla szczęśliwych posiadaczy potężnych sześcio- lub ośmiocylindrowych jednostek napędowych. Nie ma chyba potrzeby wspominać o tym, że wysoka pojemność silnika oznaczała również znacznie większe spalanie paliwa. W tej dziedzinie zmieniło się jednak sporo, i to na lepsze. Co to oznacza dla samochodów miejskich?
Piękno, nie bestia
Choćby podstawowy fakt: jeśli chcesz dostać mieszczucha w pakiecie ze sportowymi emocjami, nie musisz pod maską mieć silnika monstrum. Oczywiście, byli i wciąż są producenci aut, którzy do segmentu B wkładają motory V6, lecz – mówiąc delikatnie – to kiepski pomysł. Trochę jak napęd spalinowy w szczoteczce do zębów. W lekkim miejskim aucie z nowoczesnym i wydajnym silnikiem dostaniesz wystarczająco dużo mocy, by poczuć się królem ulicy. Przykład? Nowy hot-hatch od MINI w wersji 5-drzwiowej z silnika R4 o pojemności 2 litrów wyciska nawet 192 KM. A to znaczy, że w samochodzie, który waży niespełna 1,3 tony rozpędzisz się do 235 km na godzinę. Nieźle!
Ile to pali?
Miejskie auta w stylu hot-hatch jeszcze kilka lat temu miały jedną poważną wadę: były stosunkowo paliwożerne. Akceptowanym na rynku standardem było, że niewielkie auto, które przyciągało wzrok i potrafiło pokazać pazur na autostradzie, potrafiło wypić tyle samo (a nawet więcej) paliwa, co rodzinny sedan. Dla przykładu: popularny hot-hatch sprzed 10 lat z silnikiem 2.0 i o mocy 145 KM pod maską potrzebował około 8-9 litrów w trasie i nawet 13 litrów w cyklu miejskim. Płynie z tego prosty morał: jeśli kupować miejskie auto z mocnym silnikiem, to na pewno niezbyt wiekowe. Wspomniany już MINI Cooper S o niebo lepszych osiągach będzie palił bez mała o połowę mniej: nieco poniżej 8 litrów w mieście i lekko ponad 5 na trasie. To odczuwalna różnica.
Przedni napęd i co z tego wynika
Wydajność i moc silnika to jednak tylko jeden z czynników, który ma wpływ na to, czy mały samochód zapewni nam sportowe doznania. Miejskie, przednionapędowe auta mają do siebie to, że większość swojego ciężaru dźwigają pod maską. Większy nacisk na oś przednią – choć bywa korzystny przy ruszaniu z oblodzonego podłoża – oznaczać będzie skłonność auta do podsterowności. Wówczas, gdy wchodzimy w zakręt, nasze auto będzie skręcać mniej energicznie i zdecydowanie, niż byśmy tego oczekiwali. Zwykle jako ideał wskazywane są auta o neutralnym (50:50) rozkładzie masy na obie osie. Czy to możliwe w aucie miejskim?
Trzymaj balans
Tak, gdy jednostka napędowa nie będzie monstrualnie ciężka, a przy tym zostanie odpowiednio umiejscowiona na planie samochodu. Jest tu prosta zasada: im dalej „w głąb” auta przednionapędowego umiejscowiony jest silnik, tym mniej niezbalansowany będzie nacisk na obie osie. Jeśli dodamy do tego krótki i równy zwis przedni i tylny auta – czyli to, jak daleko poza obie osie „wystaje” konstrukcja samochodu – mamy receptę na dobrze prowadzący się samochód miejski. Właśnie takie rozwiązania technologiczne stosuje MINI: w przypadku Hatch’a lekki, głęboko osadzony silnik idzie w parze ze „skompresowaną” sylwetką auta. Wisienką na torcie jest zaś nisko osadzony punkt ciężkości: gdy wchodzisz w zakręt nawet z dużą prędkością, nie będziesz mieć wrażenia, że zaraz przewrócisz się na bok.
Jeśli zatem marzy Ci się nuta drapieżnych emocji i widzisz siebie za kółkiem miejskiej bestii, to wystarczy, że będziesz pamiętać o drobnych niuansach, które zagwarantują Ci prawdziwą frajdę. Kto w końcu powiedział, że między krótkimi interwałami zielonych świateł nie można się poczuć jak kierowca brytyjskiego Rally?
Artykuł sponsorowany MINI