Sam zrobię to lepiej!
Mechanicy nazywają ich "rzeźbiarzami", bo nie ufają serwisom i zawsze próbują sami "rzeźbić" coś przy swoich zepsutych autach. Nie zdarza się to już tak często, jak 15 lat temu, ale - jak mówią - od czasu do czasu do serwisu podjeżdża piszczący i trzeszczący samochód, którego właściciel sam wymienił klocki hamulcowe. Niestety nie tak jak trzeba, lub nie na te, które trzeba.
Wyniki sondażu firmy ProfiAuto pokazują, że polscy kierowcy ufają tylko sprawdzonym mechanikom i nie zawsze oddają swoje auto fachowcowi kiedy ulegnie awarii. Na pytanie "Czy naprawiasz sam swoje auto?" najwięcej, bo 38 proc. respondentów odpowiedziało - "Nigdy, zawsze oddaję je mechanikowi", niewiele mniej, bo 35 proc. wybrało odpowiedź - "Czasem, wymieniam niektóre części i płyny", a 25 proc., czyli stosunkowo wielu odpowiedziało - "Zawsze najpierw próbuję naprawić usterkę samodzielnie".
_ - W czasach syrenki i trabanta majsterkowanie było na porządku dziennym, dziś samochody stały się bardziej skomplikowane, a kierowcy stali się wygodniejsi. Coraz częściej też, szczególnie w dużych miastach, nie wypada naprawiać samemu auta, bo sąsiedzi pomyślą, że właściciela nie stać na serwis - _ komentuje te wyniki Witold Rogowski, ekspert ProfiAuto, dodając że garażowe "dłubanie" pod maską występuje jeszcze dość często w uboższych regionach Polski. W Warszawie nawet gdyby ktoś chciał wymienić sobie klocki hamulcowe, raczej pojedzie z tym do serwisu, żeby nie robić sobie wstydu.
Z ankiety ProfiAuto wynika także, że wzrasta zaufanie Polaków do mechaników samochodowych. Na pytanie "Czy ufasz mechanikom samochodowym?" aż 67% respondentów odpowiedziało "Tak, mam sprawdzony serwis"; 27% wybrało odpowiedź "Nie, nigdy nie wiem, czy naprawdę naprawili to, co trzeba", a 4% zaznaczyło neutralne "Nie wiem".
_ - Kiedyś prawie każdy stał mechanikowi nad głową. Dziś normą jest, że zostawiają auto i czekają na telefon od nas - _ mówi Stanisław Olędzki, szef serwisów "Marko", działających we wschodniej Polsce.
_ - Inna sprawa, że nowoczesne auta są zbyt skomplikowane, by można je naprawić bez odpowiednich urządzeń i wiedzy. Po otwarciu maski patrzymy głównie na plastikowe obudowy. - W zasadzie nawet nie wiadomo gdzie włożyć palce, żeby zabrać się do jakiejś naprawy. W dodatku nawet jeśli uda się coś naprawić i nie uszkodzić przy tym innej części, nie jesteśmy w stanie bez specjalnego komputera usunąć komunikatu, który wyświetla się na pulpicie - _ mówi Witold Rogowski. Ekspert dodaje, że coraz częściej jedynymi elementami, których wymiany kierowcy mogą podjąć się sami są żarówki, płyny i pióra wycieraczek.
Wojciech Głowaty, właściciel wrocławskiego Caros-Service uważa, że świadomość polskich kierowców rośnie równolegle do stopnia skomplikowania aut. _ - Powiedzenie "Polak potrafi" jest ciągle aktualne. Najczęściej sami reperują ludzie młodzi, rolnicy i taksówkarze, dla których samochód jest narzędziem pracy, więc są przekonani, że wiedza o nim wszystko - _ mówi Głowaty. Jego zdaniem smykałka do naprawiania wynika z oszczędności graniczącej czasem ze skąpstwem, a nie z braku zaufania do mechaników.
[
]( http://wnp.pl )