Salon kontra komis: nowe SUV-y i używane alternatywy
Nowy samochód ma gwarancję i jest technologicznie zaawansowany. Dopiero co trafił przecież na rynek. Na dodatek nikt w nim wcześniej nie siedział - po prostu jest nowy. Ale zazwyczaj kosztuje fortunę, która na dodatek topnieje w oczach. Po wyjechaniu z salonu auto automatycznie zaczyna tracić na wartości i procesu tego nie da się zatrzymać. Może więc samochód używany? Za cenę nowego można mieć samochód co prawda starszy, ale lepiej wyposażony i znacznie bardziej prestiżowy, nierzadko większy i bardziej komfortowy.
Dziś pod lupę wzięliśmy ulubione przez Polaków SUV-y. Samochody, które w naszym kraju pełnią rolę aut rodzinnych, a na dodatek są – chcemy tego czy nie – wyznacznikiem statusu społecznego. Kto ma SUV-a, temu dobrze się powodzi, chociażby dlatego, że nowy samochód z tego segmentu nigdy nie jest tani. 50 tys. zł to właściwie cena minimalna, a na naprawdę przyzwoicie wyposażoną miejską terenówkę trzeba wydać raczej 80-100 tys. zł. Zaproponowaliśmy pięć nowych, bestsellerowych na polskim rynku SUV-ów i poszukaliśmy dla nich alternatyw w serwisie Otomoto.pl. W tej samej cenie, ale większych, bardziej prestiżowych, a jednocześnie niezbyt wiekowych (2-3 lata). Oto co udało nam się znaleźć.
1. Dacia Duster kontra Opel Antara (cena ok. 60 tys. zł)
Renault stworzyło Dacię, a właściwie reanimowało rumuńską firmę, żeby rzucić na rynek samochody tanie i jednocześnie niezłej jakości. Początkowo mówiono nawet o aucie za równowartość 5 tys. euro. Z Loganem było blisko, ale aż tak taniego samochodu nie udało się Francuzom zrobić. Później gama się rozrosła, w tej chwili jest w niej kilka przyzwoitych aut. Flagowym modelem jest właśnie terenówka Duster. O ile pierwsza generacja naprawdę pozostawiała wiele do życzenia, to obecnie produkowany model pozbawiony jest większości wad poprzednika. Przede wszystkim materiały i plastiki nie są już tak tanie, poprawiono ich spasowanie oraz wykonanie całości.
Zaletą Dustera od początku było wzornictwo. Ten samochód naprawdę wygląda dobrze, jak rasowa terenówka. Którą zresztą jest, o ile nabywca zdecyduje się na napęd 4x4. W samochodzie nie ma technologicznych fajerwerków, ale z drugiej strony lista dodatkowych akcesoriów jest teraz na tyle długa, że można doposażyć auto, czyniąc je nowoczesnym pojazdem.
Cennik Dustera na papierze wygląda bardzo atrakcyjnie. Samochód w podstawowej wersji kosztuje 39 900 zł. To oczywiście marketingowy zabieg, bo za taką kwotę można kupić zupełnego „golasa”. Najbardziej „wypasiona” wersja kosztuje aż 71 900, czyli niemal dwa razy tyle, co podstawa. Oceniamy, że przyzwoita wersja Dustera to wydatek rzędu 58 000-62 000 zł. Samochód napędzany jest sprawdzonymi silnikami Renault, zarówno benzynowymi, jak i dieslowskimi, o pojemności 1,5-1,6 l i mocy 105-125 KM.
Alternatywą dla Dustera jest Opel Antara
Samochód dzielny w terenie i odrobinę większy. Do tego mocniejszy, silnik wysokoprężny 2,0 CDTi produkuje 150 KM. W ogłoszeniach znaleźliśmy bezwypadkowy i dobrze wyposażony egzemplarz z 2011 roku. Czterolatek ma udokumentowany przebieg 150 tys. km.
2. Nissan Qashqai kontra Volvo XC60 (cena ok. 90 tys. zł)
Kiedy Nissan – połączony z francuskim koncernem Renault – zdecydował się zrezygnować z tradycyjnych samochodów na rzecz crossoverów, wszyscy pukali się w czoło. Tymczasem okazało się, że świat oszalał na punkcie nowych aut japońskiej marki. Zarówno Juke jak i Qashqai, odniosły ogromny sukces. Ten drugi sprzedał się dotąd w niewiarygodnej liczbie 2 mln egzemplarzy. O ile pierwsza generacja samochodu, która jest odpowiedzialna za ogromny sukces, wyglądała bardzo przeciętnie, o tyle nowy model jest zdecydowanie bardziej drapieżny, obdarzony wyrazistym charakterem. Qashqai I nie najlepiej się też prowadził, czego nie da się zarzucić drugiej generacji. Samochód jest teraz dostępny ze wszystkimi technologicznymi wynalazkami japońsko-francuskiej firmy, takimi jak kamera 360 stopni, zestaw asystentów elektronicznych kierowcy i nowoczesny system infotainment.
Ma to oczywiście swoją cenę. Najtańszy Qashqai w podstawowej wersji kosztuje 69 000 zł, a najdroższy aż 120 300 zł. Wersja przyzwoicie wyposażona to wydatek 98-105 tys. zł. W zamian dostajemy auto z jednym z silników o mocy od 110 do 160 KM, o niezbyt wielkiej pojemności, a więc umiarkowanie dynamicznych, za to niezachłannych na paliwo.
Szwed zamiast Qashqaia
Volvo XC 60 to auto zdecydowanie bardziej prestiżowe, z segmentu aut premium, bardzo popularne w Polsce. Egzemplarz z 2011 roku ma silnik benzynowy o pojemności 2,0 l. Motor oferuje 164 KM i jest tak żwawy jak topowy w Qashqaiu. Przebieg to 150 tys. km.
3. Skoda Yeti kontra Mitsubishi Outlander (cena ok. 80 tys. zł)
Skoda ma w swojej ofercie samochody większości segmentów. Czesi, a właściwie Niemcy zarządzający czeską marką, wciąż nie zdecydowali się na modnego crossovera, albo bliźniaczego do VW Tiguana SUV-a. Rolę auta do wszystkiego pełni więc Yeti.
Choć samochód wygląda jak uterenowiony dostawczak, to jest samochodem bardzo funkcjonalnym i doskonale wykonanym. Yeti ma napęd 4x4 i w kategorii samochodów rodzinnych niewiele jest aut zdolnych z nim konkurować. Do wyboru całe mnóstwo silników – pełna volkswagenowska gama od benzynowych 1,2, przez 1,4 TSI, po 1,8 TSI i wysokoprężne 1,6 oraz 2,0 TDI. Moc to od nie dających rady z takim autem 105 KM po 170 KM, czyli aż nadto. Skoda Yeti, jak większość nowych aut, zachęca wyjściową ceną 66 650 zł. Takiego modelu chyba nikt jednak nie kupił. Cennik kończy się na 120 000 zł, a dobrze wyposażony, spełniający pokładane w nim nadzieje model kosztuje ok. 80 000-90 000 zł.
W tej cenie można kupić na przykład Mitsubishi Outlandera z 2012 roku. Samochód jest nieporównywalnie większy i bardziej funkcjonalny od Yeti, a na dodatek to terenówka, która wjedzie w miejsca dla Skody niedostępne. Samochód z 2012 roku, którego dotyczy znalezione przez nas ogłoszenie, ma przejechane zaledwie 40 tys. km. Silnik to 2,4-litrowa benzyna o mocy 170 KM (tyle ma topowa Yeti, ale za nią trzeba zapłacić powyżej 100 tys. zł).
4. Volkswagen Tiguan kontra Audi Q7 (cena ok. 120 tys. zł)
Volkswagen Tiguan to typowy samochód niemieckiej marki, czyli taki, który nie jest ani najmocniejszy, ani najlepiej wykonany, ani najbardziej funkcjonalny, ale ma ogromną (być może największą) rzeszę wielbicieli. W testach też zawsze prezentuje się doskonale, bo w poszczególnych kategoriach może i nie jest najlepszy, ale zawsze w czubie. Kiedy przychodzi do podsumowania okazuje się, że właśnie Volkswagen dzierży palmę pierwszeństwa.
Tiguan produkowany jest od 2007 roku, a w 2011 przeszedł face lifting. Wygląda nowocześniej, ale to wciąż bardzo konserwatywne auto, zwłaszcza na tle samochodów z tego segmentu o japońskim, koreańskim czy brytyjskim rodowodzie. W tym tkwi siła VW, że auto w tej właśnie formie najbardziej się podoba, choć łatwiej porównać go do podniesionego kombi niż terenówki.
Ceny Tiguana zachęcają, gdy popatrzy się na dolne tabele cennika. Podstawowa wersja kosztuje 87 tys. zł. W wypadku tego samochodu ciekawe wersje są jednak znacznie droższe (topowa kosztuje 134 tys. zł). Samochód dobrze wyposażony to wydatek co najmniej 120 tys. zł. Lista dostępnych silników jest bardzo długa. O ile motor 122-konny nie spełni pokładanych w nim nadziei, o tyle 210-konny zadowoli najbardziej wybrednych.
W cenie dobrze wyposażonego Tiguana za 120 tys. zł znaleźliśmy auto z tego samego koncernu, czyli Audi Q7. O ile nowe kosztuje fortunę (zdecydowanie powyżej 300 tys. zł), to egzemplarze 4-5-letnie są atrakcyjne cenowo. Q7 z 2010 roku, zadbany i dobrze wyposażony, według sprzedającego przejechał dotąd 100 tys. km. Model wyposażony został w silnik 3,0 TDI o mocy 240 KM.
5. Kia Sportage kontra Lexus RX (cena ok. 100 tys. zł)
Koreańczycy z Kii dokonali najbardziej spektakularnego kroku w motoryzacji w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Pogardzane przed laty samochody stały się przedmiotem marzeń. Odpowiedzialnym za ten skok jest Niemiec Peter Schreyer, twórca Audi TT, który opuścił koncern Volkswagena, przeniósł się do Korei Południowej i unowocześnił auta Hyundaia i Kii. Jego praca okazała się na tyle spektakularna, że jest dziś wiceprezesem całego koncernu. Dzięki Schreyerowi samochody Kii stały się po prostu ładne. Oczywiście za designem poszła machina inżynierska, która unowocześniła auta na tyle, by bez wstydu mogły konkurować głównie z japońskimi producentami.
Nowa Kia Sportage to jeden z ulubionych SUV-ów Polaków. Funkcjonalna i duża jak na nasze wymagania, jest konkurencyjna cenowo i ma 7 lat gwarancji, co, jak się okazuje, bywa argumentem przeważającym. Cennik zaczyna się od 70, a kończy na 120 tys. zł. Za 95-100 tys. zł wyjeżdża się z salonu dobrze wyposażoną wersją z jednym z czterech silników (benzyna 1,6 i 2,0 l lub diesel 1,7 i 2,0 l) o mocy od 115 do 166 KM.
Wśród używanych samochodów za 100 tys. zł znaleźliśmy *Lexusa RX *z 2011 roku. Japoński SUV nie tylko, że jest dużo bardziej prestiżowy, to większy i mocniejszy. Egzemplarz używany ma przejechane 100 tys. km, nie miał wypadku (choć zaliczył stłuczkę) i pod maską motor 3,5 litra o mocy 279 KM. Taki silnik nie daje szans Kii.
(materiał powstał przy współpracy z otomoto.pl)