Sąd Najwyższy zajmie się fotoradarami straży miejskich
Do Sądu Najwyższego trafiła pierwsza kasacja w sprawie ukarania kierowcy przez straż miejską na podstawie zdjęć ze stacjonarnego fotoradaru. W ocenie Prokuratury Generalnej straże miejskie nie mają prawa wykorzystywać takich urządzeń. Sami strażnicy mają jednak inne zdanie.
Według Prokuratury Generalnej uprawnienia straży miejskich w kwestii kontroli fotoradarowej zostały w przepisach ograniczone tylko do możliwości wykorzystywania przenośnych urządzeń rejestrujących lub znajdujących się w stojącym pojeździe, na którym urządzenie to zostało zainstalowane.
Przeciwko takiemu stanowisku zaprotestowała wówczas Krajowa Rada Komendantów Straży Miejskich i Gminnych. "Już pobieżna analiza przepisów Prawa o ruchu drogowym w sposób niebudzący wątpliwości wskazuje, że na dzień dzisiejszy jedyną, obok Inspekcji Transportu Drogowego (ITD), instytucją upoważnioną do używania stacjonarnych urządzeń rejestrujących jest straż gminna lub miejska" - wskazywała wówczas Rada.
W skierowanej do SN kasacji prokurator generalny wniósł o uchylenie wyroku podzielającego wykładnię straży miejskiej i wymierzającego grzywnę 500 zł jednemu ze szczecińskich kierowców. Tamtejszy sąd rejonowy w lutym uznał, że kierowca wjechał na skrzyżowanie, mimo czerwonego światła. Wyrok ten podtrzymał w maju sąd okręgowy. Według PG sprawa powinna być jednak umorzona, gdyż sprawę do sądu wniósł nieuprawniony podmiot, czyli straż miejska.
"W prawie karnym konkretne kompetencje organów (w tym straży miejskich - przyp.red.) muszą być określone w sposób niebudzący wątpliwości, a nie wynikać z domniemań, albowiem jest to jeden z podstawowych standardów rzetelnego procesu" - wskazano w kasacji. Tym samym prokurator generalny Andrzej Seremet podtrzymał swoje stanowisko w tej sprawie wyrażone przed kilkoma tygodniami w odpowiedzi na zapytania komendantów niektórych straży miejskich w kraju.
Zdaniem prokuratora generalnego z przepisów Prawa o ruchu drogowym - które w kwestiach odnoszących się do fotoradarów zmieniono w 2010 r. - wynika, że strażom miejskim świadomie nie przyznano uprawnienia do wykonywania kontroli z wykorzystaniem fotoradarów stacjonarnych. Jak dodano w kasacji ustawa regulując funkcjonowanie centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym (CANARD) nie wymieniła straży miejskich, co "bezspornie oznacza, że do wymienionego systemu organ ten nie należy".
"Jak ma funkcjonować centralny system nadzoru ruchu drogowego bez włączenia w jego struktury licznych fotoradarów stacjonarnych użytkowanych przez straże gminne i miejskie" - pyta w kasacji prokurator generalny. Uprawnienia do użytkowania takich urządzeń - jak zaznaczono - ma więc jedynie ITD. Zdaniem PG wszelkie naruszenia przepisów zarejestrowane przez stacjonarne fotoradary będące w dyspozycji straży miejskich powinny być przekazywane policji, która może prowadzić czynności wyjaśniające i m.in. kierować następnie wnioski do sądu. "Tak więc dobro wymiaru sprawiedliwości w żadnym razie nie poniesie z tego tytułu jakiegokolwiek uszczerbku, tym bardziej, że w przeszłości zadania te wykonywała właśnie policja, posiadając w tym zakresie profesjonalne służby" - dodano w kasacji.
Co oznaczałoby to dla kierowców? Najprawdopodobniej bezkarność. Pieniądze z mandatów nałożonych przez policję trafiają bowiem na konto urzędu wojewódzkiego. Te nałożone przez straż miejską zasilają kasę miasta lub gminy, która powołuje i utrzymuje znienawidzoną przez kierowców służbę.
Stanowisko PG zachęca kierowców do walki o cofnięcie mandatu. Zakwestionowanie go nie zawsze przynosi jednak pozytywny skutek. Orzeczenia sądów w tej kwestii nie są jednoznaczne. Część - podobnie jak szczeciński sąd, którego wyroku dotyczy kasacja PG - w takich przypadkach uznaje winę kierowców; inne nie wymierzają grzywien kierowcom, uznając brak uprawnień straży miejskiej w takich sprawach.
ll/tb/tb,moto.wp.pl