Rząd wycofa się z obowiązkowych alkomatów?
W ramach walki z pijanymi kierowcami premier Tusk zapowiedział wprowadzenie obowiązku posiadania alkomatu w każdym samochodzie. Nowy przepis miałby wejść w życie 1 stycznia 2015 roku, jednak od razu wywołał duże kontrowersje. Teraz rządzący nie są już tak pewni i jest duże prawdopodobieństwo, że wycofają się z tego pomysłu.
Zgodnie z zamysłem premiera, obowiązkowe alkomaty miałyby służyć odpowiedzialnym kierowcom, którzy wieczorem pili alkohol, a rano chcą sprawdzić, czy mają go jeszcze w wydychanym powietrzu. Powstał tu jednak problem. Tanie alkomaty lub alkotesty (tzw. „baloniki”) nie dają żadnej gwarancji poprawności pomiaru. Eksperci szybko zauważyli, że w przypadku potrzeby tak dokładnego badania, kierowcy musieliby posiadać urządzenia kosztujące około 1000 zł, czyli zdecydowanie więcej niż kilka złotych zapowiadanych przez premiera.
Wydaje się, że z powodu emocji i pośpiechu wywołanych tragicznym wypadkiem w Kamieniu Pomorskim, Donald Tusk chciał jak najszybciej przedstawić propozycję nowych przepisów. Pomysł, który na początku mógł wydawać się dobry, po dalszej analizie okazał się chybiony. W przypadku tanich alkomatów nie miałby sensu, natomiast droższe urządzenia wymuszałyby na kierowcach spory wydatek. Jak zauważają specjaliści – groźne wypadki powodują osoby, które wiedzą, że są pijane, a nie „wczorajsi” kierowcy znajdujący się na granicy dopuszczalnego limitu. Oznacza to, że obowiązkowe alkomaty najprawdopodobniej nie zmniejszyłyby liczby wypadków i ofiar pijanych kierowców.
Andrzej Biernat, minister sportu, nie mówi wprost o rezygnacji z obowiązkowych alkomatów, ale stwierdza, że pomysł ten zostanie jeszcze przeanalizowany. Oznacza to, że coraz bardziej prawdopodobne wydaje się wycofanie się rządu z kontrowersyjnych planów. Możliwe, że rządzący zastąpią je innym sposobem dyscyplinowania pijanych kierowców. Miejmy nadzieję, że bardziej przemyślanym.
sj/tb/sj, moto.wp.pl