Ruszył proces senatora oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego
Proces senatora Jerzego Chróścikowskiego (PiS), oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku drogowego, w którym obrażenia odniosło dziecko, rozpoczął się w czwartek w Zamościu (woj. lubelskie). Chróścikowski przyznał się do "popełnienia czynu, ale nie do winy".
Do wypadku doszło we wrześniu 2012 r. w miejscowości Wierzbie (woj. lubelskie). Według aktu oskarżenia Chróścikowski, który kierował samochodem Audi A6, nie zachował należytej ostrożności wyjeżdżając z drogi podporządkowanej. W rezultacie doprowadził do zderzenia z Oplem Tigrą, którym jechała 25-letnia kobieta z 5-letnim synkiem. Chłopiec doznał złamania obojczyka. Prokuratura uznała, że Chróścikowski nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu i spowodował obrażenia u dziecka.
W czwartek przed rozpoczęciem procesu sędzia pouczył strony o możliwości skierowania sprawy do mediacji. Wskazał, że w razie zawarcia ugody, sąd potraktuje ją jako okoliczność łagodzącą dla oskarżonego. Obrońca Chróścikowskiego oświadczył, że nie widzi takiej potrzeby. Zaznaczył, że faktyczne okoliczności sprawy nie zostały dostatecznie wyjaśnione, prokuratura odrzuciła wniosek o powołanie innego biegłego, a co do roszczeń finansowych, to porozumienie już nastąpiło i Chróścikowski zapłacił kobiecie 5 000 zł zadośćuczynienia.
Chróścikowski powiedział przed sądem, że przyznaje się do "popełnienia czynu, ale nie do winy". Uważa, że nie dopuścił się przestępstwa. Mówił, że doszło jedynie do kolizji, której on starał się uniknąć. Tłumaczył, że kobieta, która prowadziła Opla Tigra doznała tylko stłuczeń, które skutkowały rozstrojem jej zdrowia trwającym krócej niż 7 dni. Okoliczności obrażeń jej synka - zdaniem Chróścikowskiego - nie zostały dostatecznie wyjaśnione i dopiero trzeba je ustalić. Chróscikowski przyznał, że wiedział, iż porusza się drogą podporządkowaną i widział nadjeżdżającego z prawej strony Opla Tigra. Zapewniał, że hamował długo przed skrzyżowaniem, a gdy uznał, że nie zdoła zatrzymać swojego pojazdu, to skręcił w lewo, by uniknąć uderzenia wprost w bok Opla. Jego zdaniem ten manewr uchronił jadących Oplem Tigra przed tragicznymi skutkami. Zaznaczył, że przed tym skrzyżowaniem nie było znaku "stop", a tylko znak "ustąp pierwszeństwa przejazdu". Jego zdaniem początkowo jechał z prędkością 80-90 km/h, którą mógł
zredukować do 50 km/h w chwili zderzenia.
Kierującą Oplem Tigra Aneta S. zeznała, że przed skrzyżowaniem zwolniła do 5-10 km/h i skręciła w lewo, w drogę, którą poruszało się Audi Chróścikowskiego. Wtedy doszło do zderzenia. Nie pamiętała, kiedy dostrzegła samochód senatora, nie umiała powiedzieć z jaką prędkością poruszał się. Jej synek jechał zapięty w foteliku, na tylnym siedzeniu samochodu. Po wypadku był dobę w szpitalu, potem zabrała go do domu na własną prośbę. Obecnie jest już zdrowy. Potwierdziła, że krótko po wypadku otrzymała od Chróścikowskiego 5 000 zł.
Sąd odroczył rozpoznawanie sprawy do 12 lutego.