Robin Szustkowski: meta jest dla nas wielką satysfakcją
Ciężarówka prowadzona przez Robina Szustkowskiego i Jarosława Kazberuka zajęła 19. miejsce w 37. Rajdzie Dakar. Jak ocenili, meta w stolicy Argentyny Buenos Aires, do której dojechało 50 teamów spośród 63, które wystartowały, jest dla nich wielką satysfakcją.
Ostatni, trzynasty etap długości 393 km, z pierwotnym pomiarem czasu na dystansie 174 km, organizatorzy znacznie skrócili z uwagi na obfite opady deszczu.
- Było bardzo błotniście. Miejscami jechaliśmy 20 km/godz. Czułem się tak, jakbym prowadził ciężarówkę po lodzie, nietrudno było wpaść do rowu. Zrobiło się też spore zamieszanie. W pewnym momencie samochody przed nami snuły się sznurkiem, jeden za drugim, tak, żeby tylko dotrzeć do mety - powiedział 46-letni Kazberuk, który tego dnia siedział za kierownicą Tatry Jamal.
- Rajd Dakar, po raz siódmy rozgrywany w Ameryce Południowej, rozpoczął się 4 stycznia w Buenos Aires. Polacy, wspomagani przez Czecha Filipa Skrobanka, życzyli wówczas sobie, aby "cali i zdrowi" powrócili tu 17 stycznia.
- Zrealizowaliśmy cel, który sobie założyliśmy. Jesteśmy w czołowej dwudziestce, dlatego nie możemy być niezadowoleni. A czy można było osiągnąć więcej? Mieliśmy faktycznie mało awarii, ale spowolniła nas trochę moja choroba. Gdyby nie grypa, moglibyśmy być kilka pozycji wyżej - skomentował 28-letni Szustkowski.
Zdaniem polskich kierowców czeska konstrukcja pojazdu sprawdziła się niemal bez zarzutu. Załoga nie miała ani jednej poważnej awarii, która spowodowałaby większą stratę czasową.
- Nasza Tatra ma słabszy silnik i zawieszenie niż pozostałe dwa Jamale, które rywalizowały w stawce. Jak na warunki, które mieliśmy, wynik jest naprawdę świetny - zgodnie ocenili.
Oprócz radości z ukończenia chyba najtrudniejszej edycji Rajdu Dakar ostatnich lat, jak twierdzi większość zawodników, na mecie załoga LOTTO Team wyraźnie odczuwała zmęczenie.
- Przez ostatnie kilka dni mieliśmy bardzo mało czasu na spanie, więc na dojazdówce do Buenos Aires, kiedy opadły emocje, zrobiło się trochę sennie. Na razie mamy dość Dakaru i nie żałujemy, że się skończył. Najważniejsze jest to, że jesteśmy na mecie. To wielka satysfakcja - powiedział Szustkowski.
Na dziewiątej pozycji sklasyfikowany został polsko-holendersko-belgijski team z Dariuszem Rodewaldem. W 2012 roku na mecie w stolicy Peru Limie urodzony w Lublińcu mechanik stanął z kolegami na najwyższym stopniu podium.
Tym razem wielki sukces odnieśli jadący Kamazami Rosjanie, zajmując trzy czołowe miejsca, a zwyciężyli Airat Mardiejew, Ajdar Bieliajew i Dmitrij Swicunow.