RaSowe Twingo
Za nieco ponad 50 tys. zł otrzymujemy auto, które osiąga setkę w niecałe 9 s, potrafi w ciągu godziny przejechać dystans ponad 200 km i zapewnia więcej frajdy z jazdy niż niejeden większy, droższy i poważniejszy samochód. No i jak nie lubić najmniejszego członka rodziny RS?
Twingo RS bazuje na modelu GT, ale ma w stosunku do niego nieco utwardzone (o 30 proc.) i obniżone (o 10 mm) zawieszenie, szerszy rozstaw kół (o 60 mm z przodu i 59 mm z tyłu) oraz kilka drobnych zmian w zawieszeniu, dzięki którym prowadzi się niemalże jak gokart. A jeśli chcemy mieć naprawdę hardcore'owe Twingo, wówczas zamawiamy pakiet Cup (za 1900 zł) i otrzymujemy jeszcze twardsze (kolejne 10 proc.) i jeszcze niższe (kolejne 4 mm) zawieszenie oraz większe koła (17-calowe).
Jak odróżnić model RS od pozostałych? Najpikantniejsze Twingo wyróżnia się 16-calowymi kołami, szerszymi błotnikami i progami, grafitową owiewką (w opcji jest jeszcze spojler) oraz bardziej agresywnym kształtem zderzaków. No OK, szybkie Twingo wygląda dobrze, ale jak się prowadzi w wersji ze standardowym zawieszeniem?
Stoję na czerwonym świetle i z niecierpliwością czekam na zielone, aby tylko ruszyć i pędzić w siną dal. Czuję się niemalże jak na wyścigu o tytuł mistrza świata. Napięcie jest niesamowite. Nie wiem, czy to efekt tych sportowych, wyraźnie wyprofilowanych foteli (są wygodne i dobrze trzymają w zakrętach, choć mogłyby być nieco twardsze), mięsistej kierownicy, pomarańczowych pasów bezpieczeństwa, aluminiowych pedałów, grafitowej deski rozdzielczej czy napisu Renault Sport na obrotomierzu.
Wiem, że moje podekscytowanie na pewno nie wynika z tego, iż z tyłu mam dwa osobne przesuwane i regulowane fotele - gdyby to ode mnie zależało, od razu bym je wyjął, dzięki czemu waga auta byłaby niższa, a osiągi jeszcze lepsze. No, ale nieważne. Jest żółte światło - wrzucam jedynkę i w momencie, gdy zapala się zielone, ruszam z piskiem opon. Serce Twingo RS daje o sobie znać, ale nie jest to specjalnie uciążliwe. O ile do 4 tys. obrotów silnik dostaje średniego kopa, o tyle powyżej tej wartości jakby bierze drugi oddech i porządnie ciągnie do prawie 7 tys. obr./min. Taka charakterystyka jednostki ma sens, ponieważ chcąc dojechać do pracy czy odebrać ubrania z pralni nie potrzebujemy aż 133 KM i bardziej zależy nam na komfortowej jeździe i niskim zużyciu paliwa. Ale kiedy już wyjdziemy z pracy, założymy czyste ciuchy i mamy ochotę na odrobinę szaleństwa, wówczas wystarczy dłużej kręcić silnik, aby poznać pikantną stronę Twingo RS. I o to chodzi!
Motor Twingo naprawdę lubi się kręcić, ale aby się nie zakręcił, na obrotomierzu znajduje się ikonka lewarka skrzyni biegów, która zapala się, kiedy wszystkie konie mechaniczne dochodzą do maksymalnych obrotów. Czy wiedzieliście, że taki sam gadżet ma bolid Renault R28? Ja nie wiedziałem i początkowo myślałem, że owa ikona jest po to, aby wskazać mi optymalny według eco-drivingu moment na zmianę biegu. To przecież bardzo popularne obecnie rozwiązanie, więc mogłem tak myśleć, czyż nie? Kiedy w czasie spokojnej i oszczędnej jazdy w mieście zauważyłem, iż kontrolka w ogóle się nie zapala, mnie zapaliło się światełko ostrzegawcze w głowie i zacząłem myśleć, że coś jest nie tak. Ale wszystko jest na swoim miejscu - w Twingo RS po prostu ważniejszy jest sport-driving od eco-drivingu i to jest bezdyskusyjnie kolejna zaleta tej Renówki.
Jazda Twingo RS na wprost nie daje większych powodów do narzekań. Auto jest stabilne, szum opływającego powietrza dobrze stłumiony, a układ kierowniczy stawia przyjemny opór. Byłem tym zdziwiony, ponieważ podczas manewrów na parkingu kierownica chodziła tak lekko, że podejrzewałem, iż nie jest w ogóle połączona z kołami. Takie różnice to zasługa układu kierowniczego o zmiennym (elektrycznym) wspomaganiu - podczas niewielkich prędkości siła wspomagania jest duża i ułatwia manewry, natomiast przy wyższych prędkościach mniejsza i dlatego daje większą pewność w czasie szybkiej jazdy.
Pewne zastrzeżenia można mieć do komfortu jazdy. Twingo RS jest sztywne i szybko kapituluje na nierównościach, które następują jedna po drugiej, ale nie ma się czemu dziwić. Twarde zawieszenie w połączeniu z niewielkim rozstawem osi to nie są rozwiązania, które gwarantują komfortową jazdę. Ale w końcu mówimy o Twingo Renault SPORT, więc nie ma co kręcić nosem.
Tym bardziej że twardość zawieszenia docenić można w czasie pokonywania zakrętów. Twingo RS przechyla się w zaskakująco niewielkim stopniu, trzyma się drogi jak przyklejone i daje pewność, że nagle nie zacznie koziołkować. A nawet gdyby już straciło grunt pod kołami, w pogotowi czeka ESP z funkcją zapobiegania ich poślizgowi. Aha - ESP można wyłączyć. Wiadomo, że zabawa bez kagańca i elektronicznej niańki jest jeszcze lepsza. Do pełni szczęścia przydałaby się wygodniejsza pozycja za kierownicą. W Twingo siedzi się dość wysoko, co ułatwia wsiadanie i obserwowanie sytuacji na drodze, ale w Twingo RS chcemy czegoś więcej. A dokładnie dwóch zmian - niech fotel kierowcy opuszcza się jeszcze niżej, a kierownica będzie nachylona do fotela kierowcy pod większym kątem. Reszta jest OK i nie trzeba nic zmieniać. Ergonomia deski rozdzielczej nie daje powodów do narzekań, widoczność też nie, schowków i wszelkiej maści skrytek jest aż nadto, a złącza do przenośnych odtwarzaczy muzycznych sprawią, że w czasie jazdy można
posłuchać ulubionych empetrójek.
Twingo RS to naprawdę rasowa bestia. Wygląda zadziornie, prowadzi się sportowo, jest praktyczne jak cywilne Twingo i ma podobne liczniki niczym z bolidu F1. Rewelacja!
Filip Otto