Rajd Polski: zwycięstwo Oscara Svedlunda
Szwed Oscar Svedlund, jadący z pilotem Bjoernem Nilsonem samochodem Subaru Impreza, wygrał w niedzielę w Mikołajkach 64. Platinum Rajd Polski, czwartą eliminację mistrzostw Europy. Prowadzący przed ostatnim odcinkiem Krzysztof Hołowczyc miał na trasie awarię opony, przegrał ponad minutę ze Svedlundem i spadł na drugie miejsce w klasyfikacji końcowej.
Trzecie miejsce zajął Włoch Renato Travaglia, zdobywając komplet punktów (16) do klasyfikacji mistrzostw Europy. Liderem ME został jednak Michał Sołowow, który wśród zawodników uczestniczących w mistrzostwach został sklasyfikowany na drugim miejscu, za Travaglią. W klasyfikacji generalnej mistrzostw Polski liderem pozostał Tomasz Kuchar, choć w Rajdzie Polski zajął dziesiąte miejsce.
Rajd od pierwszego odcinka specjalnego obfitował momentami w dramatyczne wydarzenia. Na odcinkach specjalnych zdecydowaną przewagę nad rywalami uzyskiwali Hołowczyc i Svedlund, walcząc na każdym kilometrze o sekundy a czasem nawet ułamki sekund, ale to nie one zadecydowały w efekcie o zwycięstwie.
Pierwszym przełomowym momentem było nałożenie na Hołowczyca minutowej kary za opóźnianie startu do odcinka specjalnego. Kierowca odwołał się od tej decyzji i po uwzględnieniu protestu ruszył w niedzielę na trasę jako lider.
Na niedzielnych odcinkach specjalnych powiększał przewagę nad Svedlundem i przed ostatnią próbą wynosiła ona blisko 25 sekund. Pechowy dla olsztyńskiego kierowcy okazał się odcinek ostatni, oznaczony numerem 13. Hołowczyc większość trasy pokonał na przebitej oponie, co pozwoliło Szwedowi z nawiązką odrobić straty i zwyciężyć w całym rajdzie.
"Taki jest sport - skomentował na gorąco Krzysztof Hołowczyc. - Raz się wygrywa, raz przegrywa. Najważniejsze jest, żeby była piękna walka. Trudno, choć wydaje mi się, że dostarczyliśmy kibicom sporo emocji. Nie narzekam i nie płaczę, choć trochę żałuję, że polska czołówka tak mocno odstawała czasami od naszej dwójki. Myślę, że w Polsce jestem ciągle najszybszy na szutrach. W rajdach bywa niestety i tak, że jeden kapeć o wszystkim decyduje. Svedlund to znakomity zawodnik, jechał bardzo szybko i co najważniejsze - czysto."
Szybkie, szutrowe trasy okazały się zbyt trudne dla wielu kierowców, w tym zawodników krajowej czołówki. Do mety dotarła niespełna połowa startujących (30 zawodników) oraz ośmiu pechowców, którzy skorzystali z tzw. systemu super-rally, pozwalającego wystartować po usunięciu awarii i doliczeniu karnych minut, eliminujących jednak z walki o wysoką lokatę.
Po wypadkach i awariach z rywalizacji wypadli między innymi ubiegłoroczny zwycięzca Leszek Kuzaj, pierwszy lider rajdu Paweł Dytko a także Michał Bębenek, Kajetan Kajetanowicz, Maciej Lubiak i wielu innych. Najpoważniejszy był wypadek Kuzaja już na pierwszym z sobotnich odcinków specjalnych. Broniący tytułu mistrza Polski kierowca wyleciał z trasy przy dużej prędkości już po 1200 metrach. Auto uderzyło w drzewo, kilkakrotnie koziołkowało a kierowca trafił na obserwację do szpitala. Na szczęście zarówno Kuzaj, jak i inni zawodnicy, którzy mieli wypadki, nie odnieśli, poza ogólnymi potłuczeniami, poważniejszych obrażeń.
Znacznie bardzie tragiczne skutki miał wypadek z udziałem osób postronnych, który zdarzył się w piątek, podczas odcinka testowego. Auto, które wyleciało z trasy, potrąciło prawdopodobnie dwie osoby znajdujące się w pobliżu drogi. Jeden z mężczyzn doznał ogólnych obrażeń, drugi zmarł po godzinnej akcji reanimacyjnej. Nadal nie wiadomo, czy zgon nastąpił w wyniku obrażeń czy też, jak początkowo informowali organizatorzy, powołując się na służby medyczne, na skutek spowodowanego silnym stresem ataku serca. Okoliczności wypadku wyjaśnia prokuratura.
Rajd Polski, który był eliminacją mistrzostw Europy i oficjalnym kandydatem do przyszłorocznych mistrzostw świata, był bacznie obserwowany przez grupę specjalistów z Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA). Ich opinia może być niezwykle istotna podczas podejmowania decyzji o przyznaniu prawa organizacji rajdu do mistrzostw świata. Wpłynie na nią nie tylko strona sportowa rajdu, lecz i ewentualnie zauważone przez obserwatorów niedociągnięcia organizacyjne.
Na trasie zdarzyło się ich niestety kilka, choć w większości spowodowane były wypadkami losowymi. Przerwane zostały, po wypadkach, odcinki pierwszy i drugi, do kilku innych kierowcy wystartowali z opóźnieniem. Zawodnicy uskarżali się na tłok i korki na drogach dojazdowych, bowiem wąskimi i krętymi mazurskimi szosami poruszały się tysiące kibiców.
Opinie zagranicznych zawodników o tegorocznym Radzie Polski są jednak generalnie pozytywne. Trudno się dziwić entuzjazmowi Oscara Svedlunda, który został zwycięzcą imprezy i ocenił trasy jako "fantastyczne".
Svedlund uważa, że Rajd Polski jest imprezą trudną, ale daje kierowcom dużo satysfakcji z jazdy po bardzo szybkich trasach. Jego zdaniem, na mazurskich trasach z powodzeniem można zorganizować eliminację mistrzostw świata.
Trzeci w klasyfikacji Włoch Renato Travaglia powiedział po zakończeniu rajdu, że jest zadowolony z trzeciego miejsca, bowiem startował nowym samochodem, z nowym pilotem. "Odcinki na waszym rajdzie są zupełnie inne niż we Włoszech. U nas jeździ się po bardzo krętych trasach, tu odcinki były proste i bardzo szybkie. Minęło trochę kilometrów, zanim +poczułem+ samochód i trasę, więc trzecie miejsce uważam za bardzo dobre".
Szutrowe odcinki na Warmii i Mazurach podobały się także byłemu mistrzowi Europy Simonowi Jean-Josephowi. Francuz już po raz trzeci startował w Rajdzie Polski i choć w tym roku pojawił się autem dającym mu niewielkie szanse na sukces - ostatecznie nie ukończył zawodów, także wyrażał się pochlebnie o trasie i samym rajdzie.