Rajd Dakar: Dąbrowski wbrew logice
W Rajdzie Dakar startuje czterech reprezentantów Orlen Team: polsko/belgijska załoga Krzysztof Hołowczyc/Jean-Marc Fortin oraz motocykliści Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. Ten ostatni jedzie ze złamaną ręką. Dlatego pojawia się pytanie o sens jego eskapady – pisze Trybuna.
33-letni Dąbrowski to srebrny (2003) i brązowy (2002, 2004) medalista mistrzostw świata FIM. To jest jego piąty Rajd Dakar; w 2003 roku jako pierwszy Polak w historii ukończył go w pierwszej dziesiątce (na 9. miejscu). Rok później kilka dni przed rozpoczęciem na treningu złamał nogę. W Rajdzie 2005 był jedenasty. Wydaje się, że pech prześladuje go co dwa lata. 13 listopada na 3. etapie Rajdu Dubaju przewrócił się i doznał otwartego złamania lewej ręki powyżej nadgarstka.
Trafił do szpitala w Abu Dhabi. Choć była to klinika ciesząca się świetną renomą (leczą się w niej szejkowie) lekarze spartaczyli operację: Źle złożyli kości, ścięgna przyszyli do skóry. Poprawka miała miejsce 29 listopada w jednej z prywatnych klinik w Warszawie, później Dąbrowski poleciał do Londynu.
Trafił pod opiekę brytyjskich ortopedów, specjalizujących się właśnie w szybkim przywracaniu do formy połamanych motocyklistów. Miał zabiegi w komorze wysokich ciśnień, kurację laserową. Dostał specjalny, zrobiony z kewlaru opatrunek zastępujący gips. Przygotowano mu motocykl z półautomatyczną skrzynią biegów, aby nie musiał ruszać lewym nadgarstkiem. „Oczywiście nikt mi nie da gwarancji, że będę w pełni zdrowy, ale ja w to wierzę.
Może nie będę mógł jechać na sto procent, będę musiał się bardzo pilnować, ale nie chcę i nie mogę stracić, kto wie, czy nie ostatniej w życiu szansy startu w najtrudniejszym terenowym rajdzie świata" - zapowiadał.