Rafał Sonik: duch Dakaru został zagubiony
Duch Dakaru został zagubiony. Na trasie rajdu działy się rzeczy bulwersujące. Kiedy my kończyliśmy dzień na biwaku, na trasy wyjeżdżały nielegalne serwisy z dodatkowym zaopatrzeniem - przyznał z goryczą piąty zawodnik w rywalizacji quadów Rafał Sonik.
Na szczęście tegoroczny Dakar, który prowadził po bezdrożach Argentyny i Chile, miał też i jasne strony. Sonik podkreślił wspaniałą atmosferę w obozie biało-czerwonych oraz poparcie ze strony kibiców, którzy słali mu po kilkaset SMS-ów dziennie z życzeniami.
- To dzięki wspaniałym kibicom i kolegom, którzy jednym głosem dopingowali mnie: "jedź dalej", odniosłem sukces, za jaki trzeba uznać piąte miejsce. Po rajdzie nie jesteśmy już tylko kolegami, ale przyjaciółmi - dodał Sonik.
O bulwersujących sprawach, o których wspominał, został poinformowany dyrektor Rajdu Dakar, który zobowiązał się przeprowadzić śledztwo.
Do mety tegorocznego Rajdu Dakar, długości 9030 kilometrów, w tym 4717 km odcinków specjalnych, dojechało po piętnastu dniach ciężkiej przeprawy tylko 187 pojazdów. Imprezę ukończyło 88 ze 151 motocyklistów, 14 z 25 quadów, 57 ze 134 samochodów i 28 z 52 ciężarówek.
Z czternastu Polaków, którzy 1 stycznia wyjechali na trasę, najlepiej spisali się Rafał Sonik, piąty w kategorii kierowców quadów, oraz Jakub Przygoński - ósmy w rywalizacji motocyklistów.