Putin i Erdogan zacieśniają współpracę, by odzyskać wpływy - ocenia "Le Figaro"
Prezydent Rosji Władimir Putin spotkał się ze swym tureckim odpowiednikiem Recepem Tayyipem Erdoganem. W Ankarze przyjęto go z takimi honorami jak papieża Franciszka, a dwaj prezydenci zacieśniają współpracę, by odzyskać wpływy w regionie - pisze "Le Figaro".
"Jeśli pompa, z jaką przyjęto Putina w poniedziałek w Ankarze jest miarą przyjaźni rosyjsko-tureckiej, to nigdy dotąd nie była ona tak silna" - pisze francuski dziennik.
Wprawdzie głównym tematem rozmów przywódców miały być kwestie energetyczne, jednak pogarszające się stosunki obu tych krajów z Zachodem sprawiają, że Moskwa i Ankara chcą podjąć współpracę również po to, by odzyskać wpływy w regionie.
Obaj przywódcy krytykują ostatnio powojenny ład polityczny i bieg granic. Odkąd powstało latem Państwo Islamskie, Erdogan kwestionuje granice, które Francja i Wielka Brytania, demontując imperium osmańskie, wyznaczyły na Bliskim Wschodzie po wojnie - pisze dziennik.
Obydwa kraje mają ostatnio złe stosunki z Zachodem. Rosja obłożona jest europejskimi sankcjami w związku ze swym zaangażowaniem na Ukrainie, a Turcja ma za złe Europie, że nie pozwala jej się zbliżyć do Unii Europejskiej; jest też krytykowana za to, że nie angażuje się w walkę z Państwem Islamskim - przypomina "Le Figaro".
Putin po aneksji Krymu obiecał, że zakwestionuje "dyktat" Stanów Zjednoczonych i porządek polityczny, jaki nastał na Zachodzie po drugiej wojnie światowej - kontynuuje "Le Figaro" i wyjaśnia, że "dwaj autorytarni prezydenci mają na celu rozszerzenie strefy swych wpływów, by odbudować niegdysiejszą potęgę (ich krajów)".
Zarówno Ankarę, jak i Moskwę niepokoją poczynania Państwa Islamskiego, które rekrutuje swych bojowników na Kaukazie. "Manifestując swą wolę walki przeciw ekstremistom na Bliskim Wschodzie, Rosja chce dowieść, że jest w stanie znów stać się globalnym mocarstwem" - komentuje paryski dziennik.
"Rosja chce wszędzie, od Damaszku po Ankarę, odbudować swe wpływy i przeciwstawić się wpływom USA" - konkluduje "Le Figaro".
W poniedziałek Putin powiedział w Ankarze, że skoro UE nie chce realizacji gazociągu South Stream, to oznacza, że nie zostanie on zbudowany, a prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller ogłosił, że jego koncern podpisał z tureckim Botas list intencyjny w sprawie budowy nowego gazociągu przez Morze Czarne w stronę Turcji.
Prezes Gazpromu dodał, że z 63 mld metrów sześciennych surowca, który ma być przesyłany tą rurą, 14 mld będzie przeznaczone dla samej Turcji.