Przyszłość Kubicy poznamy za 6 tygodni
Za około sześć tygodni przyszłość Roberta Kubicy w Formule 1 powinna być już jasna. Szef BMW Sauber Mario Theissen zapowiedział, że mniej więcej w połowie sierpnia ogłosi ostateczny skład swojego teamu. Jeśli nie znajdzie się w nim polski kierowca, będzie to sygnał, że w sezonie 2009 Kubica najprawdopodobniej przejdzie do Ferrari. Na takie rozwiązanie wskazuje wiele przesłanek.
Od wielu miesięcy w prasie na całym świecie pojawiają się wiadomości, że Robert przejdzie do "czerwonych". Dopóki włoski zespół lub nasz zawodnik nie wydadzą oficjalnego potwierdzenia, informacje na ten temat możemy traktować jako czyste spekulacje. Z wypowiedzi Polaka możemy wywnioskować jedynie, że jego przyszłoroczne starty w BMW Sauber nie są zaklepane.
- Na razie nie negocjujemy na temat przyszłego roku i koncentruję się na tym sezonie. W moim obecnym zespole jest mi bardzo dobrze - to wszystko, co oficjalnie ogłosił dotychczas Kubica. Poza tym na powtarzające się pytania o przyszłość odpowiada dziennikarzom konsekwentnie: "o kontraktach nie dyskutuję".
Informacje przeciekają jednak z innych źródeł. Najbliżej centrali są dziennikarze z Włoch. Większość z nich przekonuje, że legendarny team z Maranello jest bardzo zainteresowany Polakiem, który jest "najbardziej włoskim kandydatem na mistrza świata, jakiego może mieć Ferrari". Takie plotki od dawna krążą w padoku Formuły 1.
My uzyskaliśmy ostatnio informacje z innego źródła - pochodzące od osób, które nie pracują w teamie F1, ale są za to blisko najważniejszych postaci, kierujących koncernem FIAT (który jest współwłaścicielem Ferrari). Podobno sam prezydent firmy Ferrari (obecnie jedna z naczelnych postaci w firmie FIAT) Luca di Montezemolo mówił, że za wszelką cenę chce mieć w swoim zespole Kubicę.
"Sport Bild" przekonuje, że Włosi są gotowi zapłacić za Polaka 50 milionów euro, ale to akurat najmniej wiarygodne źródło. Nadal pozostaje też poważna przeszkoda formalna. Obaj obecni zawodnicy Ferrari zapewniają, że mają ważne kontrakty na sezon 2009, więc zanim Kubica mógłby zasiąść w czerwonym "bolidzie marzeń", Kimi Raikkönen lub Felipe Massa musieliby mu ustąpić miejsca.
Mówi się, że albo Fin - coraz bardziej zmęczony całą otoczką tego sportu - sam odejdzie wkrótce z Formuły 1, albo Felipe Massa, skuszony sowitym wynagrodzeniem, przejdzie do Hondy, która w przyszłym roku może być czarnym koniem mistrzostw świata.
_ Więcej w Przeglądzie Sportowym _