Przygoński: ósme miejsce to wysoka pozycja
Po trwającym prawie piętnaście godzin locie z Buenos Aires do Frankfurtu nad Menem i już tylko dwóch godzinach lotu do Warszawy, do kraju w czwartek wieczorem wrócili z 32. Rajdu Dakar motocykliści Orlen Teamu. Na lotnisku Okęcie powitano Jakuba Przygońskiego, który zajął w klasyfikacji generalnej ósme miejsce, kapitana zespołu Jacka Czachora i Marka Dąbrowskiego.
Z zawodnikami przylecieli mechanicy, którzy przez dwa tygodnie serwisowali motocykle. Bez nich, żaden zawodnik nie miałby szans, aby dojechać do mety.
- Jestem bardzo zadowolony z zajęcia ósmego miejsca, wydaje się, że na to, jakie umiejętności w tej chwili reprezentuję, to jest wysoka pozycja - przyznał Kuba Przygoński dodając, że miał w trakcie jazdy poważne problemy z motocyklem i dlatego o lepszy wynik było trudno.
- To są tak długie zawody, że każdy miał kłopoty ze sprzętem. Kto umie to jak najszybciej sobie naprawić, wtedy najmniej traci. Ważne jest doświadczenie. W moim przypadku można było tego uniknąć. Tutaj zawiodłem, bo nie wiedziałem, jak się zachować, aby motocykl, pomimo złej jakości paliwa, jednak jechał. A ja godzinę stałem na pustyni w temperaturze ponad 40 stopni i nie wiedziałem, co zrobić, aby motocykl pojechał dalej - dodał Przygoński.
Zadowolony ze swojego wyniku był także Marek Dąbrowski, który wrócił do sportu po bardzo ciężkiej kontuzji i kilku operacjach. Dąbrowski po ponad rocznej przerwie, w sierpniu ubiegłego roku wznowił treningi i choć nadal przechodził rehabilitację ręki, zdecydował się na start w najtrudniejszym rajdzie terenowym świata.
- Jestem na mecie, to najważniejsze. To był dla mnie bardzo trudny Dakar, wiele osób na świecie myślało, że to już dla mnie koniec, że już nie będę startował. Ale udało się, spokojnym tempem dojechałem. Chciałem "się wbić" w pierwszą trzydziestkę, ale na trzecim etapie straciłem prawie trzy godziny i nie było szans. Ale to nie ma znaczenia, jeździ mi się na motorze coraz lepiej - uważa Dąbrowski.
Jacek Czachor przed wyjazdem do Argentyny zapowiadał walkę o miejsce w czołowej "15". Ostatecznie uplasował się na 16. pozycji.
- Jechałem po piętnastkę, wyszło miejsce szesnaste. Ja to jednak wszystko wspominam przez dziesięciolecie startów. Raz było lepiej, raz gorzej, ale nie można mi zarzucić, że nie walczyłem na tych rajdach. I jeszcze będę walczył. Osiem razy byłem w pierwszej dwudziestce. Teraz była bardzo duża konkurencja, coraz więcej zawodników jeździ bardzo szybko. Jestem zadowolony, choć oczywiście wolałbym być parę oczek wyżej - powiedział Czachor.
Czachor przyznał, że bardzo cieszy go informacja, że w przyszłym roku rajd być może wróci do Afryki. - Motocykliści są z tego zadowoleni. Uważam, że 20 czy 16 miejsce to nic specjalnego z wynikami z Afryki, gdzie trzy lata temu byłem dziesiąty. W Afryce zawsze dobrze jeździłem, tam nie ważna jest szybkość tylko nawigacja. A na tym się znam - dodał Czachor.
Także Przygoński i Dąbrowski uważają, że powrót rajdu do Afryki to dobra koncepcja. Rajd Dakar jest imprezą terenową, a nie wyścigiem w stylu mistrzostw świata WRC.