Protesty w zakładach Opla
Tysiące pracowników niemieckich zakładów motoryzacyjnych Opel protestują przeciwko decyzji właściciela, amerykańskiego koncernu General Motors, który zrezygnował ze sprzedaży spółki.
We wtorek Rada Dyrektorów GM postanowiła, że nie sprzeda większości udziałów w Oplu preferowanym przez niemieckie władze oraz związki zawodowe inwestorom - austriacko-kanadyjskiemu producentowi części samochodowych Magna oraz rosyjskiemu bankowi państwowemu Sbierbank.
Załoga Opla w Niemczech obawia się zamykania fabryk i masowych zwolnień. GM nie przedstawił jeszcze strategii restrukturyzacji spółki. Wiceprezes koncernu John Smith poinformował, że rozważana jest likwidacja 10 tysięcy z około 55 tysięcy miejsc pracy w europejskich zakładach. Wcześniejsze plany GM zakładały też zamknięcie trzech fabryk: w belgijskiej Antwerpii oraz Eisenach i Bochum w Niemczech.
W wiecu protestacyjnym w siedzibie Opla Ruesselsheim (Hesja) udział wzięło prawie 10 tysięcy osób. Premier kraju związkowego Roland Koch zapowiedział, że pomimo rozczarowania decyzją GM niemieckie władze nie zrezygnują ze starań o utrzymanie firmy. "Nie będziemy stać z boku z założonymi rękami i twierdzić, że ta firma nas nie interesuje (...) Chcemy, by Opel w Niemczech i Europie miał przyszłość" - powiedział Koch.
Przewodniczący rady zakładowej Klaus Franz ocenił, że Opel powinien mieć większą samodzielność w obrębie General Motors. "Spółka z o.o. Adam Opel musi zostać przekształcona w niemiecką spółkę akcyjną. Nie chcemy być wisiorkiem, z którym Detroit robi co chce" - powiedział Franz.
Organizacje pracownicze ostrzegają, że nie zgodzą się na ustępstwa płacowe wobec właściciela. W negocjacjach z Magną załoga przystała na rezygnację z podwyżek i premii na kwotę 265 mln euro rocznie, by wesprzeć w ten sposób restrukturyzację spółki.
Demonstracja pracowników odbyła się również w Eisenach (Turyngia), Bochum (Nadrenia Północna-Westfalia) i Kaiserslautern (Nadrenia Palatynat). W niemieckich fabrykach Opla pracuje ok. 25 tysięcy osób.
Premier Rosji Władimir Putin powiedział, że decyzja koncernu General Motors, który postanowił nie sprzedawać Opla, świadczy o generalnie pogardliwym stosunku amerykańskiego biznesu do partnerów europejskich - pisze agencja Reuters.
Putin zapewnił, że Rosja wyciągnie naukę z tej sprawy, dodał jednak, że jego rząd w dalszym ciągu chce wspierać projekty GM w Rosji. Premier Rosji podkreślił, że decyzja GM nie zaszkodzi rosyjskim interesom.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel rozmawiała telefonicznie z prezydentem USA Barackiem Obamą na temat decyzji amerykańskiego koncernu General Motors o rezygnacji z planowanej sprzedaży spółki Opel.
Do rozmowy doszło w środę wieczorem. Według Wilhelma prezydent Obama potwierdził, że nie był włączony w proces decyzyjny Rady Dyrektorów GM. Merkel zapowiedziała z kolei, że niemiecki rząd federalny będzie nalegać na to, by General Motors możliwie najszybciej przedstawił nową strategię restrukturyzacji Opla oraz do końca listopada spłacił udzielony spółce kredyt przejściowy w wysokości 1,5 mld euro.
O tym, że General Motors nie sprzeda większości udziałów w Oplu inwestorom preferowanym przez rząd niemiecki Merkel dowiedziała się tuż przed odlotem z Waszyngtonu, gdzie kilka godzin wcześniej spotkała się z Obamą. Podczas tamtej rozmowy nie poruszono tematu Opla. Część niemieckich komentatorów sugeruje, że amerykański rząd, który jest właścicielem 60 proc. udziałów w GM, mógł wiedzieć już wtedy o możliwej decyzji Rady Dyrektorów koncernu.
Decyzja amerykańskiego koncernu uważana jest za porażkę rządu Niemiec oraz samej Merkel, która zabiegała o przejęcie Opla przez Magnę i Sbierbank.
Anna Widzyk (PAP)