Progi zwalniające są też przyczyną wielu wypadków
Progi zwalniające i wysepki tworzące szykany na drogach mają na celu spowolnienie kierowców, a co za tym idzie, poprawę bezpieczeństwa. Jak się jednak okazuje nie zawsze tak jest. Dodatkowe przeszkody same mogą powodować zagrożenie.
Progi zwalniające różnego typu to codzienność nie tylko polskich miast, ale ulic w całej Europie i na świecie. Podobnie jest z coraz częstszymi wysepkami lub typowymi szykanami. Te drugie, w odróżnieniu od progów zwalniających, nie wpływają tak negatywnie na zawieszenie, a tak samo wymuszają ograniczenie prędkości. Mogłoby się wydawać, że te rozwiązania, choć irytujące wielu kierowców, faktycznie są bardzo pożądane. Badania pokazuję, że jest nieco inaczej.
Wielka Brytania posiada jedne z najbezpieczniejszych dróg na świecie. Liczba groźnych wypadków i ofiar śmiertelnych w ciągu ostatnich 30 lat znacząco się tam zmniejszyła. Oprócz dobrej infrastruktury drogowej, temperament Brytyjczyków za kierownicą powstrzymują też wysokie mandaty, liczne fotoradary i, zdaniem wielu, progi zwalniające. Na pewno przydatne są też bardzo dokładne badania prowadzone przez brytyjskie władze, które m.in. szczegółowo pokazują przyczyny wypadków, dzięki czemu możliwa jest poprawa w kluczowych elementach. W zestawieniu pokazano, że progi zwalniające nie zawsze poprawiają bezpieczeństwo, a nawet są przyczyną wielu wypadków.
W ciągu 10 lat aż w przypadku ponad 1600 wypadków jako przyczynę podano „próg zwalniający lub szykanę”. W tych zdarzeniach śmierć poniosły 23 osoby. W Polsce niestety nie prowadzi się statystyk tak dokładnie pokazujących przyczyny wypadków, ale można się spodziewać, że i u nas niejedno „niedostosowanie prędkości” w rzeczywistości było wypadkiem przy progu zwalniającym.
Oczywiście „leżący policjanci” często są jedynym sposobem na spowolnienie kierowców i faktyczną poprawę bezpieczeństwa. Jednak już ich oznakowanie pozostawia wiele do życzenia. Szary kolor i brak namalowanych białych pasów, to częsty widok, a po zmroku można takiego progu po prostu nie zauważyć. Co więcej, w coraz popularniejszych strefach „tempo 30” w ogóle nie jest wymagany znak ostrzegający o przeszkodzie spowalniającej ruch, a w praktyce często wymuszają one zwolnienie do dużo niższej prędkości. Dodatkowym problemem jest to, że próg progowi nie równy i często jego kształt zależy od tego, jaki dzień miała ekipa budowlana. Oznacza to, że nierzadko są one bardziej strome, niż potrzeba. To nie tylko powoduje zagrożenie, ale też niekorzystnie wpływa na zawieszenie samochodu czy powoduje większe zużycie hamulców.
Eksperci zwracają również uwagę na inne wady progów zwalniających. Z ich powodu ograniczać prędkość muszą nie tylko zwykli kierowcy, ale też np. karetki. Badania zarówno w Europie, jak i w USA, wskazują również, że te elementy infrastruktury drogowej niekorzystnie wpływają na środowisko. Kierowcy najpierw zwalniają, a później muszą z powrotem przyspieszyć. To generuje hałas, ale też zwiększone zużycie paliwa, a więc i większą emisję spalin. Wszystko dlatego, że progi na ogół wymagają dużo większego wytracenia prędkości, niż wynika to z ograniczenia w danym miejscu.
Czy progi zwalniające są zatem złym rozwiązaniem? Niezupełnie. Mimo swoich wad i tego, że czasem mogą faktycznie powodować zagrożenie, zamiast poprawy bezpieczeństwa, w większości przypadków przede wszystkim zmuszają kierowcy do zwolnienia np. przed przejściem dla pieszych lub niebezpiecznym skrzyżowaniem. Statystyki wyraźnie pokazują, że w wielu miejscach, gdzie powstały progi zwalniające, liczba wypadków spada o kilkadziesiąt procent. Z drugiej strony warto mieć na uwadze brytyjskie dane pokazujące, że „leżący policjanci” mogą mieć też niekorzystny wpływ na bezpieczeństwo, jak i na zanieczyszczenie powietrza. Oznacza to, że nie są to idealne rozwiązania. Dlatego warto szukać nowych sposobów na poprawę bezpieczeństwa.
Jednym z pomysłów są aktywne progi zwalniające, które się wypłaszczają w momencie, gdy samochód jedzie zgodnie z przepisami. Nie jest też problemem, aby taki próg „przepuszczał” konkretne pojazdy np. karetki, ale też autobusy, czy auta ciężarowe. Takie rozwiązanie, nazwane Actibump, już działa w kilku miejscach w Szwecji i sprawdza się bardzo dobrze. Może i my w Polsce doczekamy się aktywnych progów zwalniających, które nie będą wymuszać nadmiernego hamowania, a jedynie będą kontrolować, czy kierowca jedzie zgodnie z przepisami.
Szymon Jasina, Wirtualna Polska