Proces byłej policjantki oskarżonej ws. wypadku musi być powtórzony
Proces byłej policjantki z Dąbrowy Górniczej, oskarżonej o spowodowanie wypadku drogowego i nieudzielenie pomocy ofierze, musi zostać powtórzony - zdecydował Sąd Okręgowy w Katowicach. W I instancji kobieta została skazana na dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Do wypadku doszło w listopadzie 2009 r. Beata Stępień, nauczycielka wychowania fizycznego, została potrącona, gdy przechodziła przez przejście dla pieszych. Według ustaleń prokuratury, które w kwietniowym wyroku potwierdził Sąd Rejonowy w Dąbrowie Górniczej, samochód ponad wszelką wątpliwość prowadziła Anna K., wówczas policjantka, wracająca wieczorem z uroczystości miejscowej komendzie (według obrony autem kierowała inna osoba).
Takiej pewności nie miał sąd okręgowy, który po apelacji obrony skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, wskazując, że brak jest bezpośrednich dowodów winy Anny K. - W pewnym zakresie materiał dowodowy nie jest pełny, a nie budzi wątpliwości, że sprawa to pod względem dowodowym na pewno prosta nie jest - powiedział sędzia Michał Roszkowski.
- Nie ma świadków, którzy by cokolwiek widzieli bądź takich dowodów materialnych, które w sposób pewny i niebudzący wątpliwości wskazywałyby wprost na sprawstwo oskarżonej. Można o nim jedynie wnioskować na podstawie pewnego ciągu argumentów i okoliczności - dodał.
Sędzia wskazał, że sąd I instancji powinien ustalić nie do końca dziś jasne okoliczności - np. dokładną godzinę wypadku, czy doszło do niego na samym przejściu dla pieszych i z jaką szybkością jechał samochód. Sędzia podkreślił, że choć od wypadku minęło już sporo czasu, najważniejszą rzeczą jest, by ukarać osobę winną i dać satysfakcję pokrzywdzonej.
- Ta sprawa już dawno powinna się zakończyć. Mija pięć lat od wypadku, na co tu jeszcze czekać? Policjanci uczą nas, jak się należy zachowywać, a sami tego nie potrafią - powiedziała po wyroku rozgoryczona matka Beaty Stępień. Samej ofiary wypadku nie było w piątek w sądzie, podobnie jak oskarżonej.
Potrącona kobieta doznała w wypadku obrażeń głowy, licznych złamań i zwichnięć. Do dziś nie odzyskała pełnej sprawności fizycznej i przechodzi zabiegi rehabilitacyjne. Domagała się zadośćuczynienia w wysokości 80 tys. zł. Po wyroku sądu rejonowego nie wykluczała, że będzie się domagała od Anny K. odszkodowania na drodze cywilnej.
Anna K. w sierpniu 2013 r. została zwolniona z policji, po rocznym zawieszeniu w czynnościach. Twierdzi, że to nie ona prowadziła samochód, lecz jej koleżanka z komendy Iwona M., a ona sama była pasażerką. Tę wersję potwierdziła sama M., która jednak zaprzeczała, by kogokolwiek potrąciła.
Wyrok w I instancji zapadł w kwietniu br. Sąd rejonowy nie miał wątpliwości, że to Anna K. potrąciła na pasach kobietę i uciekła, nie udzielając jej pomocy. Poza karą więzienia w zawieszeniu sąd I instancji zakazał b. policjantce prowadzenia pojazdów mechanicznych na 5 lat, zasądził też nawiązkę na rzecz poszkodowanej w wysokości 30 tys. zł.
Sąd rejonowy uznał, że Annę K. obciąża wiele poszlak tworzących logiczną całość. Są to m.in. zeznania świadka, który kilka ulic dalej widział, jak samochód Anny K. uderzył w znaki drogowe, gubiąc tablicę rejestracyjną, oraz opinia biegłego z zakresu ruchu drogowego, który bez wątpliwości uznał, że to samo audi potrąciło pieszego. Prokuraturze nie udało się ustalić, czy prowadząca samochód była trzeźwa. Annę K. zatrzymano dopiero kilkanaście godzin po wypadku.
Zeznania Iwony M. sąd w Dąbrowie Górniczej uznał za niewiarygodne. Z analizy połączeń telefonicznych wynika, że Anna K. i Iwona M. nawiązywały kontakt telefoniczny już po wypadku i były w zupełnie innych miejscach - wskazał sąd I instancji.
tb/