Prawie dwie godziny trwał strajk komunikacji miejskiej
Przez prawie dwie godziny w poniedziałek w Bydgoszczy nie kursowały autobusy i tramwaje z powodu strajku pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Protestujący domagali się odwołania prezesa firmy.
"Strajk miał trwać od 4.00 do 6.00, ale po rozmowach ze związkowcami udało się go trochę skrócić. Po godzinie 5.30 pierwsze autobusy i tramwaje wyjechały na trasy" - powiedział PAP członek zarządu MZK Andrzej Wadyński.
Normalnie w poniedziałek kurowały autobusy prywatnych firm, które obsługują niewielką część linii.
Związkowcy z MZK domagają się natychmiastowego odwołania prezesa swojej firmy, któremu zarzucają działanie na jej szkodę. Konflikt zaostrzył się po przegraniu przez spółkę ogłoszonego kilka miesięcy temu przetargu na obsługę jednej z najbardziej popularnych linii autobusowych w mieście.
Prezes MZK Bydgoszcz porozumiał się ze zwycięzcą przetargu, prywatną firmą spod Warszawy, w sprawie czasowego wydzierżawienia i późniejszej sprzedaży kilkunastu autobusów. Miały być to głównie liczące sobie kilkanaście lat, wysłużone ikarusy, ale także cztery młodsze pojazdy niskopodłogowe, co szczególnie oburzyło załogę MZK.
Zdaniem władz miasta umowa była korzystna dla MZK, które oprócz należności za sprzedanie zbędnych pojazdów miały zarobić około 300 tys. zł na dzierżawie. Po zaostrzeniu konfliktu między zarządem MZK i załogą umowa nie doszła ostatecznie do skutku w planowanej formie.
W czwartek wieczorem sześciu pracowników MZK rozpoczęło głodówkę protestacyjną. W niedzielę jeden z nich zasłabł, ale na jego miejsce do protestu przyłączył się kolejny kierowca.
W poniedziałek ma dojść do rozmów pomiędzy związkowcami i przedstawicielami prezydenta Bydgoszczy. (PAP)