Prawdziwy test Kubicy potrwa dłużej niż 10 sekund
Po mrożącym krew w żyłach wypadku w Montrealu Kubica stał się najlepiej rozpoznawalnym polskim sportowcem. Nagrania i zdjęcia z jego makabrycznej kraksy obiegły cały świat. Niespełna 23-letni krakowianin wolałby jednak uniknąć wypadku nie tylko ze względu na własne bezpieczeństwo. Kubica na pewno nie zamierzał w ten sposób ugruntowywać krążącej o nim opinii agresywnie jeżdżącego kierowcy. Niestety, mleko się rozlało.
Nowy „Schumi” już czeka
Od słowa „agresywnie” jest niebezpiecznie niedaleko do określenia... „niebezpiecznie”, a wczoraj stało się jasne, że w niedzielę zawinił tylko i wyłącznie Polak.
– Jarno Trulli zostawił Kubicy wystarczająco wiele miejsca – poinformował po analizie zapisu wideo dyrektor wyścigu Charlie Whiting, a szefowie BMW zapewnili, że nie doszło do awarii bolidu. W kolejnych wyścigach Polak musi przypomnieć inną opinię na swój temat, która przed jego debiutem w F1 określała go jako „równie młodego, co szybkiego i skutecznego”. Rezerwowi kierowcy BMW – choć nigdy tego oficjalnie nie przyznają – przebierają już z niecierpliwością nogami.
Timo Glock, debiutując w 2004 roku w F1, zajął siódme miejsce (jeszcze w barwach Jordana). Po feralnym dla Polaka GP Kanady przyznał, że jest gotów go zastąpić w Indianapolis. – Jeśli będzie to konieczne – dodał, chyba tylko ze względu na wszechobecną w F1 polityczną poprawność.
Niemieccy kibice jeszcze większe nadzieje wiążą z niespełna 20-letnim Sebastianem Vettelem, który ma być następcą Michaela Schumachera. Obecnie jest pierwszym kierowcą testowym BMW, ale, jeśli szefowie zespołu posłuchają głosu swoich fanów, w kolejnym sezonie będzie już brał udział w wyścigach.