Poważne konsekwencje błahych przewinień
Polska na europejskiej mapie drogowej przoduje w statystykach śmiertelnych wypadków i liczby dziur przypadających na metr kwadratowy asfaltowego dywanika. Jesteśmy także państwem o niezwykle łagodnie skonfigurowanym kodeksie wykroczeń drogowych, za których popełnienie Czech musiałby mocno zacisnąć pasa, zaś Szwajcar wziąć kredyt na zapłatę mandatu.
Niemniej jednak, Polacy pomimo „promocyjnych” cen mandatów karnych, wciąż narzekają na ich wysokość. Co więcej, z reguły świadomie łamią wybrane przez siebie paragrafy twierdząc, że to nic złego, przecież wszyscy tak robią. Za sprawą takiego specyficznego podejścia do respektowania przepisów, w mniemaniu sporej grupy kierowców niektóre przewinienia nie zasługują nawet na uwagę.
Niebotyczne zakorkowane centra dużych miast czy parkingi przed supermarketami, stwarzają wyjątkowo zdolnym kierowcom ogrom szans i możliwości do zarysowania zaparkowanego samochodu. W zwyczaju nieuważnego kierowcy, po przypadkowym uszkodzeniu niewinnego pojazdu następuje natychmiastowa ucieczka z „miejsca zbrodni” - bowiem kto by się przejmował rysą. Oczywiście, w ramach ostrożności taki parkingowy szkodnik, nim niepostrzeżenie odjedzie do domu, przeczesuje teren w poszukiwaniu ewentualnych świadków. Wedle powszechnej wiedzy ów kierowca w najgorszym razie otrzymać może 500 złotych mandatu (6 punktów karnych) jak i utracić zniżki ubezpieczenia OC.
Kolejną konsekwencją pomijaną przez społeczeństwo jest konflikt z ubezpieczycielami, którzy w majestacie prawa mogą żądać (co zazwyczaj czynią) zwrotu wypłaconego odszkodowania osobie poszkodowanej. Przy kosztach napraw blacharskich niektórych samochodów może oznaczać to sumę kilku tysięcy złotych.
W realiach poprzedniego ustroju, gdy na sklepowych półkach nie było niczego, bez znajomości bądź należytej łapówki nie można było załatwić niemal nic. Z podobnego założenia nawet dziś wychodzą niektórzy właściciele leciwych samochodów. Jak wiadomo, coroczny przegląd techniczny to nie przelewki dla nastoletniego pojazdu, serwisowanego dopiero w chwili odpadnięcia dowolnej części. W efekcie, niektóre stacje diagnostyczne nawiedzają zdesperowani użytkownicy takich właśnie samochodów z wyraźną chęcią przekupstwa. Niby przypadkiem wkładają w dowód rejestracyjny auta banknot o znacznym nominale, co ma przekonać diagnostę do sprawności technicznej badanej sztuki. Owszem, w każdym zakątku kraju znajdziemy punkt kontroli pojazdów gdzie tak zwane przymykanie oka na drobnostki to chleb powszedni, ale warto jednak pamiętać, że za wręczenie łapówki przysługuje nawet dziesięć lat więzienia.
Pijani kierowcy to prawdziwa plaga polskich dróg, nie tylko w okresie świat czy długich weekendów. W otoczeniu każdego z nas bez trudu znajdzie się osoba luźno podchodząca do kwestii prowadzenia samochodu po alkoholu. Nie wiedzieć czemu, tacy ludzie są święcie przekonani, że w razie kontroli drogowej, wypiwszy uprzednio lampkę wina bądź małe piwo, alkomat wykryje ewentualnie niewiele ponad 0,2 promila – co oznaczać będzie przyznanie mandatu i utratę uprawnień na daną kategorię na kilka miesięcy. W rzeczywistości samych sankcji przewidzianych prawem jest znacznie więcej.
Poza utratą uprawnień na wszystkie zdobyte kategorie na czas od pół roku do 3 lat, możemy trafić do aresztu od 5 do 30 dni oraz otrzymać grzywnę do 5000 złotych - najczęściej sądy poprzestają na tysiącu złotych. Ponadto, w razie jakiegokolwiek wypadku spowodowanego pod wpływem alkoholu dochodzą kolejne finansowe zobowiązania. Ubezpieczyciel wypłaci poszkodowanym należną sumę, jednak jak w przypadku ucieczki z miejsca wypadku, będzie żądał od sprawcy zwrotu tej kwoty.
Znacznie mniej szkodliwym społecznie występkiem często popełnianym w pełnej nieświadomości, jest brak ważnego badania technicznego. Kierowcy po prostu zapominają o mijającym terminie przeglądu, jeżdżąc dalej bez nowej pieczątki. Wskutek takiego niedopatrzenia mundurowy zabierze nam dowód rejestracyjny oraz wystawi mandat od 20 do 500 złotych. Dodatkowym wydatkiem dla użytkowników zaniedbanych samochodów może być koszt lawety - bowiem policjant może zabronić dalszej jazdy. Także i w tym przypadku czekać mogą nas problemy z ubezpieczycielem, jeśli będziemy chcieli otrzymać odszkodowanie z polisy autocasco. Wówczas brak pieczątki będzie wystarczającym pretekstem do odmowy wypłaty pieniędzy.
Wśród młodych ludzi choć trochę interesujących się motoryzacją rozgrywa się istny wyścig o to, kto pierwszy zdobędzie upragnione prawo jazdy. Niektórzy po zdaniu teorii jak i praktyki nie czekają na wydanie oficjalnego dokumentu, rozpoczynając normalną jazdę bez niego. Liczą się jednak z mandatem w wysokości 500 złotych jaki przysługuje kierowcom bez stosownych uprawnień. Istotnie, ze strony mundurowych formacji to jedyne sankcje, jednak sprawa się mocno komplikuje w razie spowodowania wypadku. Wówczas wszelkie szkody (naprawa auta, leczenie ofiar) zostają pokryte z ubezpieczenia OC samochodu sprawcy. Możemy być jednak niemal pewni, że firma ubezpieczeniowa upomni się o swe fundusze.
Znane każdemu przysłowie: „Polak mądry po szkodzie”, w motoryzacyjnym świecie nabiera nowego znaczenia. Zanim przymrużymy oko na z pozoru błahe występki sprzeczne z prawem, powinniśmy zapoznać się ze spodziewanymi konsekwencjami, nim będzie za późno.
Piotr Mokwiński
sj, moto.wp.pl