Poważne kłopoty słynnego polskiego muzeum
Muzeum Techniki i Przemysłu w Warszawie ma ogromne problemy. Sytuacja jest na tyle poważna, że tamtejsza dyrekcja rozważa sprzedaż części eksponatów. Wszystko przez zawiły sposób finansowania tej instytucji.
Muzeum dostanie w tym roku od ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego niemal 5 milionów złotych. Za te środki musi modernizować swoją siedzibę, dbać o eksponaty, organizować wystawy i opłacać pensje. - Prawdopodobnie nie wystarczy na to wszystko pieniędzy - żali się dyrektor placówki, Edward Malak. Obawia się przy tym, że nie wypłaci pełnego wynagrodzenia swoim pracownikom w listopadzie i grudniu.
Placówka, którą rocznie odwiedza 120 tys. osób, nie ma osobowości prawnej. Pieniądze z otrzymuje za pośrednictwem Naczelnej Organizacji Technicznej. Także na konto NOT wpływają pieniądze ze zwrotu podatku VAT opłacane przez muzeum. - Mechanizm jest bardzo skomplikowany - nie ukrywa rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Łukasz Szelecki. Nieoficjalnie mówi się, że przez taką organizację do muzeum nie dociera około 600 000 zł należnego zwrotu podatku VAT.
Aby zapewnić stały dopływ gotówki, muzeum powinno zostać przejęte przez ministerstwo lub samorząd. I takie działanie popiera prezes NOT, Ewa Mańkiewicz-Cudny. Organizacja podjęła rozmowy w sprawie przejęcie przez trzy resorty, w tym właśnie nauki i szkolnictwa wyższego. By tak się stało, potrzebna jest jednak nowelizacja odpowiednich ustaw.
Mimo kłopotów z pieniędzmi placówka otworzyła tego lata pięć ekspozycji. To jeden z najlepszych wyników w kraju. Wśród eksponatów znajdują się takie "perełki" jak De Dion Bouton z 1899 r., Adler z 1901 r., Oldsmobile z 1903 r., podwozie prototypowej limuzyny Lux-Sport z 1936 r., najstarszy polski motocykl Choiński z lat 20-tych XX wieku, kolekcja motocykli Sokół, Niemen, Podkowa, Junak, BMW, DKW czy NSU.
Źródło: Informacyjna Agencja Radiowa/Muzeum Techniki i Przemysłu
ll/tb/ ll/moto.wp.pl