Poseł z promilami: zjadłem kilka jabłek... Sąd umorzył sprawę
Sąd Okręgowy w Kielcach utrzymał w mocy decyzję kieleckiego sądu rejonowego, który warunkowo umorzył postępowanie karne wobec małopolskiego posła Marka Ł. (zawieszony w członkostwie w PiS), oskarżonego o kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu. Sąd uznał apelację prokuratury za bezzasadną. Po zatrzymaniu przez policję poseł zaprzeczał, by pił alkohol. Twierdził, że zjadł tylko "kilka jabłek".
W uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego Zbigniew Karamara powiedział, że sąd nie znalazł w apelacji prokuratury argumentów, które pozwalałyby dokonać innej oceny zachowania oskarżonego, niż uczynił to sąd rejonowy. Sąd pierwszej instancji trafnie ocenił, że należało wobec oskarżonego zastosować warunkowe umorzenie postępowania.
Według sędziego zarzut prokuratury, że sąd nie odniósł się do stopnia winy jest chybiony. Okoliczności wpływające na stopień winy, które uwzględnił sąd pierwszej instancji, to m.in. fakt, że oskarżony spożywał alkohol poprzedniego dnia, a siadł za kierownicą z powodu niedyspozycji kierowcy. Skarżący - zdaniem sądu - nie zauważył elementarnej kwestii, czyli niewielkiego przekroczenia progu nietrzeźwości.
- Z apelacji można odnieść wrażenie, że zasadniczym elementem, który nakazywałby potraktować surowo oskarżonego, jest funkcja, jaką on sprawuje. Niewątpliwie od pewnych kategorii osób wymaga się więcej. Ale nie można też zapominać, że czyn, którego dopuścił się oskarżony, nie ma żadnego związku z funkcją, jaką on wypełnia. A nie jest jeszcze tak, że jako okoliczność obciążającą należy traktować zawód, funkcję, czy pozycję społeczną, jaką ktoś zajmuje. Każdy ma prawo być osądzony tak, jak każdy przeciętny obywatel - powiedział sędzia Karamara.
Dodał, że dalsze oceny związane z zachowaniem oskarżonego społeczeństwo będzie miało możliwość wyrazić chociażby przy okazji wyborów.
Wydział Grodzki Sądu Rejonowego w Kielcach 30 września 2009 r. warunkowo umorzył na rok postępowanie karne wobec Marka Ł. Sąd orzekł wobec posła środek karny w postaci zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych przez rok, na poczet którego zaliczył mu okres zatrzymania jego prawa jazdy od 25 marca 2009 roku. Poseł musi też zapłacić 8 tys. zł na rzecz stowarzyszenia Nadzieja Rodzinie oraz koszty postępowania.
Sędzia Elżbieta Sajtyna mówiła wówczas w uzasadnieniu wyroku, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości. Według niej na jego korzyść przemawia to, że poseł przyznał się do winy, ma bardzo dobrą opinię środowiska, zrzekł się immunitetu, wyraził skruchę i chciał ponieść odpowiedzialność - sam wnioskował o zastosowanie wobec niego zakazu prowadzenia samochodu. Poseł jechał na stosunkowo niewielkim odcinku, w czasie, gdy na drodze nie było dużego ruchu, a stężenie alkoholu w jego organizmie miało tendencję spadkową. Sąd wydał ten wyrok bez procesu, po zamkniętym dla mediów posiedzeniu.
Decyzję sądu zaskarżyła prokuratura, domagając się zwrócenia sprawy do ponownego rozpatrzenia i zarzucając sądowi obrazę przepisów prawa materialnego.
"To wszystko przez jabłka..."
Policjanci zatrzymali posła do kontroli drogowej 25 marca 2009 r. koło Chęcin (Świętokrzyskie). Ł. nie zasłaniał się immunitetem. Kontrola wykazała, że był on pod wpływem alkoholu. Parlamentarzysta sam zrzekł się immunitetu. W przedstawionym mu zarzucie napisano, że miał w organizmie około 0,7 promila alkoholu.
Rzecznik Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak powiedział, że Ł. jest zawieszony w członkostwie w klubie i w partii. Dodał, że dalsze decyzje co do niego prezydium klubu podejmie po przeanalizowaniu uzasadnienia wyroku sądu.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński komentując sprawę Ł. mówił w marcu, że jego partia nie toleruje tego rodzaju zachowań. - Jeżdżenie pod wpływem alkoholu jest dzisiaj przestępstwem; będą z tego wyciągnięte najdalej idące wnioski - oświadczył.
W marcu Ł. tłumaczył, że został zatrzymany do rutynowej kontroli - nie przekroczył dozwolonej prędkości. Poseł ma także zastrzeżenia do samego badania. - Nie byłem świadomy, że mogłem poddać się kontroli krwi. Wynik mógłby być wtedy bardziej miarodajny - mówił.
W TVN24 Ł. tłumaczył się, że jest chory, ma cukrzycę i zjadł po drodze kilka jabłek. - Dzień wcześniej wypiłem może ze dwa drinki wieczorem - mówił.